In Poland, Talk of War with the Church; In the US, It's War with Religion

<--

Myślę, że wielu Europejczyków nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo religijne jest społeczeństwo amerykańskie. To wynika z bardzo wielu rzeczy, ale wydaje mi się, że najważniejsze jest to, że Ameryka ma religię i religijność bardzo mocno wpisaną w swoje korzenie. Pierwsi osadnicy, którzy w XVII wieku osiedlali się w Ameryce Północnej, to w bardzo dużej części byli ludzie prześladowani z powodu swojej religii w Europie. Przed tym prześladowaniem uciekali do kolonii.

Nakłada się na to fakt, że osadnicy amerykańscy w XVII czy XVIII wieku to byli bardzo często prości, niewykształceni ludzie. Żyli w trudnych warunkach i uciekali w tę religijność, szukali w niej pocieszenia i oparcia. Najłatwiej było im znaleźć je w religii i w Bogu. W związku z tym religijność była zawsze bardzo mocno wpisana w Amerykę.

Z filmów znamy tylko Amerykę dużych miast

Ta Ameryka, którą my znamy z filmów – Ameryka Los Angeles czy Nowego Jorku – jest dużo bardziej lewicowa i postępowa. Hollywood nie jest religijne jako takie, dlatego filmy, które do nas docierają i które są najważniejszym przekazem, z którego czerpiemy naszą wiedzę o Ameryce, są niezrównoważone. Nie pokazują one religii w takim stopniu, w jakim ona rzeczywiście w Ameryce istnieje. Wystarczy ruszyć się gdziekolwiek poza duże miasto i tam kościoły czy zgromadzenia religijne wszelkiego rodzaju są bardzo silne i religijność jest dla ludzi bardzo ważna.

Wydaje mi się niemożliwe w tej chwili, żeby prezydentem Stanów Zjednoczonych został człowiek, który deklaruje się jako ateista czy agnostyk. Kiedyś pewnie tak się stanie.

Oczywiście w ostatnich dziesięcioleciach co najmniej kilku prezydentów to byli ludzie, którzy w życiu prywatnym z religią czy religijnością mieli niewiele wspólnego. Ale rzecz jasna wizerunek publiczny polityka i jego życie prywatne to są dwie różne rzeczy.

Mormonizm to problem dla Romneya

Myślę, że religia odegra dużą rolę w tegorocznej kampanii wyborczej z kilku względów. Romney jest mormonem, co jest jego problemem. Z jednej strony jest oczywiście religijny i wierzy w Boga, jest członkiem wspólnoty religijnej, ale z drugiej strony Kościół mormoński nie jest specjalnie poważany w USA. Wielu ludzi uważa go, słusznie czy nie, za sektę. Nawet dostojnicy Kościoła katolickiego w USA wypowiadali się na temat mormonów, jakby była to sekta.

Jest to problem dla Romneya, więc on tę swoją religijność musi podkreślać. Nieprzypadkowo wybrał sobie na kandydata na wiceprezydenta katolika – Paula Ryana. Co ciekawe, także Joe Biden jest katolikiem. Po raz pierwszy więc w historii wyborów w USA obaj kandydaci na wiceprezydenta są katolikami, co nigdy wcześniej się nie zdarzyło.

Religijna prawica przedstawia politykę Obamy jako wojnę z religią

Po drugie, bardzo duża część religijnej prawicy amerykańskiej uważa, że Barack Obama prowadzi postępową politykę w sprawach społecznych, więc przedstawia to jako wojnę z religią. W Polsce mówi się o wojnie z Kościołem, w USA nigdy nie mówi się o instytucji. Tam mówi się o wojnie z religią, a nie z Kościołem. Ta wojna z religią będzie się w kampanii wyborczej na pewno niejednokrotnie pojawiać.

Reklamówka Romneya, w której pojawiają się Lech Wałęsa i Jan Paweł II, zaczyna się właśnie od takiego sformułowania, że Obama wywołał wojnę religii. Jako dowód na to przedstawia się np. reformę ubezpieczeń zdrowotnych. Biały Dom chce, żeby wszyscy pracodawcy, w tym organizacje katolickie, obejmując swoich pracowników ubezpieczeniem zdrowotnym, opłacali im m.in. środki antykoncepcyjne. Jest to oczywiście sprzeczne z doktryną Kościoła, ale skoro te ubezpieczenia są współfinansowane przez budżet państwa, Biały Dom chce, żeby antykoncepcja się tam znalazła. W USA jest to temat dużej debaty publicznej.

Na to się nakłada wiele innych rzeczy, m.in. podejrzenia zwolenników teorii spiskowych, że Obama jest muzułmaninem. W związku z tym Romney jako kandydat republikanów podkreśla, że jest mormonem – członkiem religii dużo bliższej protestantom i katolikom niż islam. A Obama “do końca nie wiadomo, może ma coś z tym islamem wspólnego” – to też działa na tę bardziej szaloną część tej bazy wyborczej.

About this publication