Mitt Demythologized

<--

Wiadomo było, że Mitt Romney ma, jak mówią Amerykanie, polityczne “blaszane ucho”, co prowadzi do licznych gaf, ale nie było wiadomo, kim właściwie jest.

Może pod maską technokraty, który co sezon zmienia poglądy i jako kandydat na prezydenta musi zapewniać prawicowy elektorat, że jest lojalnym Republikaninem, kryje się umiarkowany pragmatyk, który w Białym Domu zatroszczy się o wszystkich Amerykanów i będzie dążył do pokoju na świecie? Teraz już wiemy – nic z tych rzeczy.

Taśmy ze spotkania kandydata GOP ze sponsorami jego kampanii na Florydzie ujawniły, że Romneya obchodzi tylko około połowa wyborców, tych zamożniejszych, a resztę, dokładnie “47 procent”, uważa on za pasożytów – nieodpowiedzialnych leni, którzy sądzą, że wszystko należy im się od rządu, i którzy nie płacą podatków. Kandydat na przywódcę supermocarstwa zabłysnął też stwierdzeniem, że Palestyńczycy – nie Hamas, tylko Palestyńczycy w ogóle – dążą do “zniszczenia Izraela”, więc nie ma co próbować godzić ze sobą obie strony konfliktu.

Ameryka osłupiała. Najstarsi ludzie nie pamiętają podobnej pogardy wobec maluczkich z ust kandydata głównej partii. Okazało się, że w porównaniu z Romneyem, George W. Bush to wzór konserwatyzmu współczującego i szerokich horyzontów. Czołowi prawicowi komentatorzy, jak Peggy Noonan i Billy Kristol wytykają kandydatowi arogancję i bezmyślność. Republikanie wyciągnęli z szafy taśmę z wypowiedzią prezydenta, że popiera “redystrybucję dochodów” – co Obama powiedział 14 lat temu. Doradcy zalecają Romneyowi, by swoją myśl wypowiedział zręczniej i ją rozwinął – np. tłumacząc, że lekiem na zależność biedniejszych od państwa jest przyspieszenie wzrostu gospodarki, co on zapewni. Romney nie może jednak przeskoczyć siebie i z sondaży wynika, że Amerykanie już nie wierzą bardziej jemu niż Obamie, że naprawi gospodarkę. Do wyborów jeszcze 7 tygodni, ale narasta przekonanie, że kandydata GOP może uratować tylko cud.

About this publication