The Holocaust According to the FBI Director

<--

Holocaust według dyrektora FBI

W niedzielę do MSZ został wezwany ambasador USA i otrzymał dyplomatyczną notę protestacyjną przeciwko czynieniu przez dyrektora Federalnego Biura Śledczego Jamesa Comeya z Polaków narodu współodpowiedzialnego za Holocaust. To ostra i słuszna reakcja polskich władz.

Polska nie jest w stanie nauczyć wysokich rangą amerykańskich urzędników historii. Ma jednak obowiązek poinformować w ten sposób najważniejszego sojusznika, że na czele FBI stoi osoba niekompetentna, wypowiadająca obraźliwe głupoty, które zagrażają dobrym relacjom między Polską a Stanami Zjednoczonymi.

Przypuszczam, że informacja o polskiej dyplomatycznej reakcji przedostanie się do amerykańskich mediów i wywoła dyskusję. Zapewne nikogo w USA nie interesują nasze wewnętrzne próby obarczenia winą za głupotę Comeya ideowego przeciwnika. Twierdzenia, że jest to wynik “pedagogiki wstydu”, “słabej polskiej polityki historycznej” czy też zdobycia przez film “Ida” Oscara.

Niedouczenie czy zła wola dyrektora Comeya nie wynika bowiem ze słabości polskiej polityki historycznej. Jest zaś wstydem nie dla Polski, ale dla amerykańskiej administracji, że człowiek wypowiadający takie słowa pełni tak prominentną funkcję.

Dyrektor FBI podczas przemówienia 15 kwietnia w waszyngtońskim Muzeum Holocaustu (przedrukowanym także w skróconej wersji w dzienniku “Washington Post”) zapewnił, że do tej placówki wysyła każdego pracownika Biura. Zapewne sam tego muzeum nie oglądał. Pokazuje bowiem ono, kto w czasie II wojny światowej zaplanował Holocaust, kto był jego ofiarą i kto w jakim zakresie w realizacji tego zbrodniczego planu uczestniczył.

Dlaczego więc Comey twierdzi, że za “chorymi i złymi ludźmi – sprawcami Holocaustu – szli także ludzie, którzy kochali swoje rodziny, nosili zupę choremu sąsiadowi, chodzili do kościoła i wspierali cele charytatywne. Dobrzy ludzie pomogli zabić miliony. W ich mniemaniu mordercy i ich wspólnicy z Niemiec, Polski, Węgier i wielu, wielu innych miejsc nie zrobili czegoś złego. Przekonali siebie do tego, że uczynili to, co było słuszne, to, co musieli zrobić”.

Dla dyrektora FBI nie istnieje bowiem “narodowość” samych zbrodniarzy – obywateli hitlerowskich Niemiec. Istniała zaś narodowość ich “wspólników” – byli to “dobrzy” Niemcy, Węgrzy, obywatele państwa sojuszniczego Hitlera, i Polacy, przedstawiciele państwa przez Hitlera brutalnie okupowanego.

Czyżby Polska była sojusznikiem Niemiec i Hitlera? Czyżby jej obywatele z własnej woli realizowali scenariusz Holocaustu? Dlaczego wobec tego nie Francja, której kolaboracyjne władze wysyłały transporty Żydów do Auschwitz? Dlaczego nie Włochy, gdzie na Żydów polowały “czarne koszule”? Cóż, może dyrektor FBI jest wobec tych krajów po prostu bardziej delikatny?

Niedzielna wypowiedź ambasadora USA Stephena Mulla o słowach Comeya – że jakakolwiek sugestia, iż “Polska czy inne kraje, poza nazistowskimi Niemcami, były odpowiedzialne za Holocaust, jest błędem, jest szkodliwa i obraźliwa” – świadczą o tym, iż dyplomata zdaje sobie sprawę z niezręczności sytuacji.

Mull tłumaczy, że słowa dyrektora FBI absolutnie nie odpowiadają poglądom administracji USA, a sam Comey “na pewno nie zamierzał sugerować, iż Polska w jakimś sensie była odpowiedzialna za Holocaust”. Jego szersze przesłanie – zdaniem ambasadora – było takie, że “na świecie było wielu ludzi, którzy pomogli zbrodniarzom nazistowskim, albo że byli ludzie, którzy niedostatecznie reagowali, także w Stanach Zjednoczonych”. Mull wyraził nadzieję, że w poniedziałek FBI opublikuje stosowne wyjaśnienia – kontaktował się w tej sprawie z Biurem jeszcze w sobotę.

Podziwiam wysiłki ambasadora, ale moim zdaniem tym razem trudno wszystko skwitować stwierdzeniem “lapsus językowy” – takim była wypowiedź prezydenta Baracka Obamy z 2012 r. o “polskich obozach śmierci”, kiedy ogłaszał przyznanie Medalu Wolności Janowi Karskiemu. Wypowiedź szefa FBI była pseudohistoryczno-moralistycznym, ale logicznym wywodem.

Comey to nie człowiek znikąd. Jest wysokim, nie tylko wzrostem (204 cm), członkiem administracji, był zastępcą prokuratora generalnego USA za czasów George’a Busha. Człowiekiem, który – jak deklarował – głęboko brzydzi się kłamstwem.

Czekam na jego odpowiedź na polską notę dyplomatyczną oraz na zaproszenie wystosowane przez polskiego ambasadora w USA Ryszarda Schnepfa. Przeprosiny wygłoszone osobiście przez dyrektora Comeya brzmieć będą dosadniej niż powódź polskich listów protestacyjnych.

About this publication