W Wisconsin trwa wielka akcja obywatelskiego nieposłuszeństwa – taki tutejszy konflikt między Ameryką solidarną a liberalną. Czy egipska (a moża raczej tunezyjska) plaga, która szerzy się w krajach Afryki Północnej i arabskiego Bliskiego Wschodu dotarła także do USA?
Gdzie Rzym, gdzie Krym? – zapyta ktoś. Ameryka to nie ponura dyktatura, a Wisconsin uchodzi w USA za jeden z najbardziej „zsocjalizowanych” stanów, gdzie poziom zabezpieczeń społecznych przypomina bardziej Kanadę niż Teksas. Ale sami uczestnicy protestów w Wisconsin otwarcie przyznają, że czerpią inspirację i determinację z Egiptu. Amerykańska blogosfera i media pełne są wypowiedzi wskazujących na analogie między protestami w krajach Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej a wydarzeniami w jednym z najzimniejszych zakątków kontynentalnej Ameryki.
Reżyser i twórca zaangażowanych filmów dokumentalnych Michael Moore skontaktował związkowców w USA z Kamalem Abbasem, szefem egipskich związków zawodowych. Owocem tego było oświadczenie o solidarności egipskich związkowców z pracownikami w Wisconsin. „Jesteśmy z wami, tak jak wy byliście z nami” – woła Abbas. I przypomina, że jeszcze kilkanaście dni temu nikt nie wierzył w powodzenie egipskiej rewolucji. „Dążenie ludzi do demokracji w Egipce i rola jaką związki pełnią w walce o wolność i prawa pracownicze inspirują nas wszystkich i nie mogą być zapomniane” – opowiada mu prezes centrali amerykańskich związków AFL-CIO Richard Trumka. Demokratyczny kongresman z Wisconsin Tammy Baldwin także mówi o transatlantyckich analogiach.
Protesty na Środkowym Zachodzie mają na pewno jakiś wspólny mianownik z tym co dzieje się w krajach arabskich. Jest nim rosnąca społeczna frustracja i powszechne poczucie zmęczenia przedłużającym się kryzysem. Ludzie, żyjący w odległych częściach świata, mimo dzielących ich różnic kulturowych, mogą opowiedzieć podobne historie o poczuciu braku perspektyw, rosnących kosztach utrzymania, czy doświadczeniu bezrobocia. Toutes proportions gardées.
O co chodzi w Wisconsin? Projekt nowej ustawy – Budget Repair Bill – forsowany w stanowym Kongresie przez republikańskiego gubernatora Scotta Walkera, miałby ograniczać prawa pracowników sektora publicznego do negocjowania umów zbiorowych za pośrednictwem związków zawodowych. Zwiększałby także obciążenia finansowe pracowników, którzy z własnych kieszeni musieliby płacić więcej na ubezpieczenia medyczne i emerytalne. Chodzi tu przede wszystkim o ratowanie znajdującego się w katastrofanej sytuacji budżetu. Reakcją na projekt była fala kilkudziesięciotysięcznych demonstracji, włącznie z okupacją budynku lokalnego Kongresu. Deputowani Partii Demokratycznej zaczęli się z kolei ukrywać się, ponieważ zgodnie ze stanową konstytucją, w Wisconsin nie można głosować ustaw pod nieobecność opozycji. Walker chce przywrócić porządek przy pomocy Gwardii Narodowej, bo lokalna policja specjalnie się nie kwapi z tłumieniem protestów. Nic dziwnego – oni także są uzwiązkowieni i też będą negocjować ze stanem i lokalnymi władzami swoje kontrakty. Solidarność ze związkowcami w Wisconsin wykazali także studenci (na niektórych uniwersytetach odwołano zajęcia), a nawet gracze futbolu amerykańskiego z Green Bay Packers. Aż z 12 różnych krajów i 38 stanów USA przesłano zamówienia do lokalnych pizzerii aby dokarmiać demonstrantów. Jedno z zamówień przyszło właśnie z Egiptu. Pozostałe – z Kanady, Danii, Finlandii, Australii, Niemiec, Chin, Wielkiej Brytanii, Holandii, Korei Płd i Turcji. Ciekawe, czy członkowie „Solidarności” wpadną na pomysł, aby kupić pizzę swoim kolegom protestującym w Madison?.
To, że pracownikom trudno jest się pogodzić z utratą dotychczasowych zdobyczy, to właściwie nic nowego. Ale Wisconsin może stworzyć precedens, gdy na podobne rozwiązania, ograniczające prawa związków zawodowych, zdecydują się inne stany. Wystarczy przejrzeć wiadomości z USA – negocjacje w sprawie umów zbiorowych połączone z demonstracjami i protestami toczą się także w Teksasie, Iowa, Nevadzie, Massachusetts, Rhode Island, Tennessee, czy w Indianie. Dlatego Wisconsin stało się głównym frontem walki dla coraz słabszego ruchu związkowego, który opiera się w coraz większym stopniu na pracownikach budżetówki. (O jego kryzysie pisałem już na tym blogu we wpisie Związkowa mizeria).
Warto przyglądać się temu, co dzieje się w Wisconsin, bo stawką w tej grze jest nie tylko przyszłość związków zawodowych w USA. Sytuacja finansowa zmusza wszystkie struktury państwowe – od rządu federalnego po wydatki najmniejszych miasteczek – do radykalnych cięć budżetowych. Zwalniani są policjanci, nauczyciele, urzędnicy, bibliotekarze… Zamrażane są płace. Ale jest wiele ludzi, przede wszystkim pracujących w sektorze prywatnym, którzy patrzą na to z sympatią. Bo oni już przez to wszystko przechodzili jako skutek wielkiej recesji a do tego płacą podatki i żywią wyssaną z mlekiem matki niechęć do dużego państwa. Polaryzacja amerykańskiego społeczeństwa pogłębia się. Dlatego też wynik obecnego zbiorowego sporu między (używając, znów z zachowaniem proporcji, dobrze znanych analogii) Ameryką solidarną i Ameryką liberalną będzie bardzo ciekawy, a jego skutki odczuje pośrednio cały świat.
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.