U.S. Wars to Blame for Rise in Gas Prices

<--

W ciągu ostatniego roku cena benzyny w Stanach Zjednoczonych podwoiła się. Ceny będą rosły dalej, dopóki nie skończy się wojna na Bliskim Wschodzie i nie ucichną zapowiedzi kolejnych konfliktów.

W ostatnich dniach maja CNN i Fox News niemal równocześnie opublikowały wyniki ankiety dotyczącej przyczyn rosnących cen ropy naftowej. Mimo zasadniczych różnic ideowych widowni obu stacji (CNN jest mocno lewicowa, a Fox News konserwatywna) zbieżność opinii jest zdumiewająca.

Zdaniem Amerykanów przyczyną drożyzny są m.in. chciwość producentów paliw, bezczelność producentów zrzeszonych w OPEC-u i globalne ocieplenie. Tylko kilka promili Amerykanów dopatruje się przyczyn wzrostu cen w napięciach na Bliskim i Środkowym Wschodzie.

Gdyby sondaż przeprowadzono w innym kraju niż USA, pomyślałbym, że jego wyniki są wzięte z powietrza. Jak to się stało, że prawie nikt nie zwrócił uwagi na najważniejszy powód obecnej drożyzny, jakim jest wojna z terroryzmem, a zwłaszcza jej ostatnia faza, czyli planowany atak na Iran i Syrię? Widać to dokładnie, gdy analizuje się korelację amerykańskich działań militarnych ze wzrostem cen ropy naftowej.

Tuż po zamachu 11 września aż do końca 2002 r. cena baryłki lekko wzrosła, trzymając się przez długi czas granicy 28-30 dol. Nawet w marcu 2003 r., kiedy USA ruszyły na Irak, cena nie przekroczyła 38 dol. Eskalacja cen zaczęła się dopiero późną wiosną 2006 r., kiedy ówczesny sekretarz obrony Donald Rumsfeld ostro skrytykował Iran, oświadczając, że USA nie pozostaną obojętne na program atomowy tego kraju.

Cena skoczyła wtedy z 50 do 76 dol. Zapowiedź odejścia Rumsfelda zaowocowała spadkiem ceny do 60 dol. w październiku 2006 r. W 2007 r. podniosła się do 80 dol., co ilustruje stan napięć na linii Iran – USA.

Wydatki na utrzymanie machiny wojennej dawno bowiem przekroczyły zdolności płatnicze Ameryki. Finansowanie ich możliwe było wyłącznie dzięki inflacji i dewaluacji prowadzonej pod dyktando Białego Domu przez Bank Rezerw Federalnych. Doprowadziło to do znacznego spadku parytetu dolara wobec ważniejszych walut światowych. Część wzrostu cen – z mniej więcej 50 do 80 dol. za baryłkę – to niewątpliwie efekt spadku siły nabywczej dolara.

Ostatni ostry wzrost cen z 80 dol. (luty 2008 r.) do rekordowego poziomu blisko 140 dol. (6 czerwca) to głównie skutek wojowniczych zapowiedzi ataku na Iran ze strony prezydenta Busha . Gdyby nie one – czego dowodzą ceny ropy na kontraktach terminowych (futures) za okres po odejściu Busha – ropa kosztowałaby co najwyżej 70 dol. Będzie jeszcze tańsza, gdy listopadowe wybory wygra Barack Obama, zwolennik wycofania wojsk amerykańskich z Iraku.

Aż dziw, że ankietowani Amerykanie tego nie dostrzegają.

About this publication