The Same Hegemon – but Different

<--

Hegemon ten sam, ale nie taki sam

Marek Magierowski 05-11-2008, ostatnia aktualizacja 05-11-2008 05:08

Barack Obama, nowy lokator Bia?ego Domu, b?dzie musia? rych?o udowodni?, ?e pog?oski o agonii Stanów Zjednoczonych s? grubo przesadzone.

Prezydent Obama

Owszem, reputacja USA na arenie mi?dzynarodowej zosta?a w ostatnich latach powa?nie nadwyr??ona. Ameryka?ska gospodarka straci?a nimb najpr??niejszej i najbardziej liberalnej. Prezydentur? George’a W. Busha za? trudno zaliczy? do udanych (cho? zapewne zostanie ona oceniona przez histori? lepiej, ni? oceniaj? j? dzisiaj lewicowi komentatorzy).

To wszystko nie oznacza jednak, ?e czasy jankeskiej hegemonii min??y bezpowrotnie. Pod wodz? nowego prezydenta b?dzie to po prostu hegemonia… innego rodzaju.

Jak zwyk? mawia? Bill Clinton, Stany Zjednoczone s? „pa?stwem niezb?dnym”. Mog? niektórych Europejczyków irytowa? swoj? arogancj?, militarn? but? i niezrozumieniem innych kultur, lecz nie mo?na bez ich udzia?u rozwi?za? ?adnego istotnego dla ?wiata problemu. Nie da si? prowadzi? wojny z globalnym terroryzmem bez Ameryki. Nie da si? bez niej powstrzyma? Korei Pó?nocnej i Iranu przed zdobyciem broni nuklearnej. Bez wsparcia Waszyngtonu nikt nie zdo?a si? uchroni? przed gro?n? ekspansj? Rosji. Bez Ameryki wreszcie, bez jej pieni?dzy, uniwersytetów, ambitnych naukowców i upartych biznesmenów nie jest mo?liwy post?p cywilizacyjny.

Problem w tym, ?e ta sama Ameryka straci?a w ostatnich latach wiarygodno??. Ludzie od Lizbony po Karaczi przestali wierzy? w jej dobre intencje, a George W. Bush – niestety – mocno si? do tego przyczyni?. Jednak Barack Obama ma dzisiaj tak ogromny kapita? zaufania, ?e jest w stanie w krótkim czasie t? wiarygodno?? odbudowa?. Wystarczy kilka gestów. Rozpocz?cie odwrotu z Iraku, w rozs?dnym terminie i na rozs?dnych warunkach, mog?oby by? jednym z nich. Kolejnym – zlikwidowanie nies?awnego wi?zienia w Guantanamo i zakaz torturowania osób podejrzanych o terroryzm. Przyda?oby si? równie? lepsze planowanie operacji w Afganistanie, tak by skutecznie ?ciga? prawdziwych z?oczy?ców, a nie bombardowa? go?ci weselnych. Nie zaszkodzi te? kilka pochlebnych s?ów o geopolitycznej roli Europy czy o walce z globalnym ociepleniem.

A wówczas wszyscy krytycy Ameryki b?d? mieli ci??ki orzech do zgryzienia. Bo oka?e si?, ?e Barack Obama, 44. prezydent USA, tak czy inaczej wci?? jest przywódc? wolnego ?wiata. Innym, s?uchaj?cym swoich partnerów, ?agodniejszym, ale jednocze?nie bardziej wymagaj?cym. B?dzie bowiem oczekiwa? wsparcia od swoich partnerów, a ci nie b?d? ju? mieli wymówki („ten wstr?tny Bush”), by mu odmówi?.

Hegemon si? nie zmieni. To ?wiat b?dzie musia? si? dostosowa? do nowych okoliczno?ci.

Skomentuj na naszym blogu

Rzeczpospolita

About this publication