Obama Almighty

<--

Marek Magierowski: Obama Wszechmogący

Marek Magierowski 20-01-2009, ostatnia aktualizacja 21-01-2009 07:15

W filmie “Bruce Wszechmogący” znany komik Jim Carrey zastępuje na pewien czas Boga, przejmując jego moc i obowiązki. Modlitwy spływają do niego za pośrednictwem Internetu. Przerażony lawiną próśb, które zapychają w ciągu kilku sekund skrzynkę e-mailową, odpowiada na wszystkie hurtowo: “Tak, zgadzam się!”. W ten sposób tysiące ludzi trafia szóstkę w totolotka i wygrywa… po 17 dolarów. Zamiast spełniać marzenia, Bruce wywołuje wściekłość.

Skrzynka e-mailowa Baracka Obamy także jest wypełniona po brzegi. Jego rodacy oczekują, że jak najszybciej wyciągnie Amerykę z recesji. Francuzi i Niemcy chcą, by słuchał Europy. Rosjanie – by słuchał Rosji. Chińczycy – by docenił wielkość chińskiej cywilizacji. Palestyńczycy – by odwrócił się od Izraela, a Izraelczycy – by pomógł zgnieść Hamas i Hezbollah. Kubańczycy marzą o zniesieniu embarga, a Polacy o zniesieniu wiz. Ekolodzy liczą na to, że Obama zaangażuje się w walkę z globalnym ociepleniem, a szefowie koncernów z Detroit – że dalej będą mogli produkować swoje SUV-y. Obrońcy praw człowieka mają nadzieję, że skończy się koszmar tortur w Guantanamo, a mieszkańcy Nowego Jorku – że nie powtórzy się koszmar 11 września.

Nic dziwnego, że satyryczne pismo “The Onion”, słynące z bardzo odważnych dowcipów, tuż po wyborczym triumfie Obamy obwieściło: “Najgorszą robotę w Stanach dostał Murzyn”. Tak, to bez wątpienia najgorsza robota – nie tylko w USA, ale też na całym świecie. Na szczęście, w przeciwieństwie do filmowego Bruce’a, Obama wie, że nie może na wszystkie błagania odpowiedzieć: “Yes”. W czasie kampanii wyborczej było to jego ulubione słowo, ale kampania skończyła się dwa miesiące temu.

W miarę jak będą się pojawiały kolejne “no”, coraz więcej będzie ludzi rozczarowanych Obamą, a jego popularność zacznie nieubłaganie spadać. I wtedy dopiero nowy prezydent przejdzie prawdziwy test. Znamienici poprzednicy Obamy – Abraham Lincoln, Franklin Delano Roosevelt, Ronald Reagan – najpierw stawali się wielkimi przywódcami, a dopiero potem ikonami. Obama ikoną już jest. Teraz musi pokazać, że jest przywódcą.

About this publication