The American Cigarette Will Be Shocking

<--

Papieros w USA będzie przerażał

Mariusz Zawadzki

Od przyszłego roku producenci papierosów w USA będą zmuszeni sprzedawać paczki z koszmarnymi zdjęciami odstraszającymi od palenia

Palacz po tracheotomii, który wypuszcza dym przez dziurę w szyi. Palacz po zawale, który oddycha przez maskę tlenową. Palacz po śmierci, z rozciętą klatką piersiową.

Takie obrazki, i jeszcze sześć innych (do obejrzenia na stronie www.fda.gov), będą musieli od września 2012 roku oglądać amerykańscy palacze, zanim sięgną po papierosa. Będą one zajmować pół paczki po obydwu stronach i 20 proc. powierzchni każdej reklamy papierosów).

Amerykański Urząd ds. Żywności i Lekarstw ma nadzieję, że do 2013 roku makabryczne antyreklamy zmniejszą liczbę palaczy o 213 tysięcy. – Chcemy pokazać młodzieży, że palenie jest wstrętne, a nie cool – tłumaczy w “Washington Post” komisarz Urzędu Margaret A. Hamburg.

W przeliczeniu na dolary kampania ma przynieść oszczędności rzędu kilkuset milionów dolarów rocznie (od 221 do 630 mln dolarów) – głównie dzięki mniejszej liczbie przypadków raka płuc i innych chorób układu oddechowego.

Koncerny tytoniowe grożą rządowi USA pozwami. Twierdzą, że kampania narusza ich prawo do wolności wypowiedzi i prawo własności, ponieważ koszmarne obrazki spychają na dalszy plan ich znaki firmowe, demonizują producentów papierosów i w niedopuszczalny sposób piętnują palaczy.

Koncerny mogłyby też łatwo podważyć rachunek ekonomiczny Urzędu ds. Żywności i Lekarstw, tak jak dziesięć lat temu zrobił to Philip Morris w Czechach. Kiedy czeski rząd doszedł do wniosku, że leczenie palaczy jest obciążeniem dla budżetu i rozważał restrykcje na reklamy papierosów, największy koncern tytoniowy świata wynajął firmę konsultingową, która udowodniła na piśmie, że jest dokładnie odwrotnie – im więcej Czechów pali, tym bardziej rząd czeski na tym oszczędza.

Wprawdzie rzeczywiście trzeba łożyć na leczenie palaczy, ale za to umierają oni dużo wcześniej, co oznacza oszczędności na emeryturach, których nie trzeba im wypłacać, na leczeniu chorób, na które już nie zachorują, na mieszkaniach, które zwalniają dla następnych pokoleń, na opiece w wieku starczym, którego palacze nie dożywają.

Szczegółowe wyliczenie, przedstawione przez czeski oddział Philipa Morrisa, kończyło się konkluzją, że na nałogowym paleniu Czechów państwo czeskie zarabia – uwzględniając wszystkie powyższe czynniki plus oczywiście podatki od sprzedaży papierosów – 147 mln dolarów rocznie.

W przypadku Ameryki oszczędności są zapewne dużo większe, jednakże po ujawnieniu czeskiej kalkulacji zrobiła się taka awantura, że koncerny tytoniowe już podobnych wyliczeń nie prowadzą. Przynajmniej publicznie.

– Czeski raport jest dowodem, że sympatyczny Philip Morris z reklam w USA jest w rzeczywistości wilkiem w owczej skórze – komentował 10 lat temu Matthew Myers, prezydent Campaign for Tobacco Free Kids. Wczoraj chwalił on decyzję Urzędu ds. Żywności i Lekarstw. – Czas skończyć z gloryfikowaniem palenia w imię własnego zysku – mówił.

Koncerny tytoniowe w USA borykają się z szykanami już od 1966 roku, kiedy nakazano im umieszczać na paczkach dyskretne ostrzeżenie, że palenie jest szkodliwe. Od tamtego czasu odsetek palaczy spadł z 42 proc. do 20 proc. obecnie. Ale dalej spadać już nie chce. Szacuje się, że około 443 tys. Amerykanów umiera co roku na choroby będące wynikiem palenia tytoniu.

W lutym tego roku Michelle Obama ogłosiła, że jej mąż po prawie 30 latach rzucił palenie. Ale sam prezydent USA zachowuje w tej sprawie całkowite milczenie, dlatego niektórzy podejrzewają, że nadal popala w tajemnicy przed żoną i narodem.

About this publication