The Friendly Enemy

<--

Stale pogarszające się relacje między Stanami Zjednoczonymi i Pakistanem stawiają pod coraz większym znakiem zapytania przyszłość amerykańsko-pakistańskiego sojuszu. A trzeba pamiętać, że sojusz ten jest kluczowy dla powodzenia misji w sąsiednim Afganistanie.

Pakistan był pierwszym państwem, do którego Amerykanie zwrócili się z prośbą o pomoc po zamachach z 11 września 2001 roku. Amerykanie nie prosili Pakistańczyków o pomoc dlatego, że Islamabad był w tamtym czasie oddanym sojusznikiem Waszyngtonu, ale dlatego, iż prowadzenie operacji w sąsiednim Afganistanie wymagało w praktyce zgody i wsparcia pakistańskich władz. Dla zinfiltrowanego przez islamistów Pakistanu prośba o pomoc z Waszyngtonu była szansą na zdobycie dodatkowej broni, pieniędzy, a przede wszystkim poprawy pozycji w relacjach z Indiami, sojusznikiem Stanów Zjednoczonych. Innymi słowy, oba państwa weszły w sojusz z konieczności, a nie z faktycznej zbieżności wartości i interesów.

Jest tajemnicą poliszynela, że Pakistan od początku działa na dwa fronty – z jednej strony udaje, że pomaga Amerykanom i siłom koalicji, a z drugiej wspiera islamskich radykałów. Fakt iż Osama bin Laden ukrywał się w tym państwie boleśnie potwierdził to, co wszyscy od dawna podejrzewali. Nic więc dziwnego, że Pakistan jest określany mianem „zaprzyjaźnionego wroga” (ang. Frenemy – „friendly enemy”). Problem polega jednak na tym, że z sojuszu z Islamabadem Amerykanom trudno jest się wycofać, ponieważ alians z Pakistanem jest im potrzebny, jeśli chcą prowadzić wojnę w Afganistanie. Przecież to właśnie przez terytorium Pakistanu transportowane jest gros zaopatrzenia dla walczących pod Hindukuszem sił ISAF.

W ostatnim czasie sojusz amerykańsko-pakistański znalazł się w wyraźnym kryzysie – Pakistan wyrzucił ze swojego terytorium znaczną część amerykańskiego personelu wojskowego, w tym agentów wywiadu. To w dużym stopniu reakcja na samowolny rajd Amerykanów przeciwko bin Ladenowi, a także na incydent ze stycznia, kiedy to agenci CIA zabili dwóch Pakistańczyków. Decyzja o zawieszeniu wartej około 800 milionów dolarów pomocy, która miała trafić z USA do Pakistanu to kolejny dowód na kryzys szorstkiej przyjaźni między sojusznikami z rozsądku. Brak zaufania na linii Islamabad-Waszyngton jest coraz wyraźniejszy.

Zawieszenie przez USA pomocy finansowej ma stanowić karę, która zmusi Pakistan, by kraj ten robił to czego chcą Amerykanie – a więc z większą determinacją zwalczał islamskie bojówki, szczególnie na granicy z Afganistanem. Eksperci ostrzegają jednak, że może być dokładnie odwrotnie – brak pieniędzy i wsparcia, w tym wywiadowczego, może sprawdzić, że pakistańskie służby bezpieczeństwa uznają, iż lepiej porozumieć się z bojówkami niż je zwalczać. Tym bardziej, że Pakistan chce utrzymać wpływy w Afganistanie. Ryzyko pakistańskiej wolty jest całkiem duże, bowiem społeczeństwo tego muzułmańskiego kraju – pomimo licznych i krwawych zamachów, których ofiarą padają cywile – wciąż woli islamistów od Amerykanów.

About this publication