Possibly Better Than the American Shuttle, Now Forgotten

<--

Ostatni amerykański wahadłowiec właśnie w glorii chwały odbywa ostatni lot kosmiczny po 30 latach programu. Po wylądowaniu trafi do muzeum. Takiego szczęścia nie miała radziecka odpowiedź na amerykańskie wahadłowce. Promy kosmiczne Buran w większości powoli niszczeją w zapomnieniu, porzucone w Rosji i Kazachstanie.

Amerykańskie promy kosmiczne mają wszystko. Dbają o nie tysiące specjalistów, NASA zapewnia im świetną oprawę audiowizualną włącznie z transmisjami startów i misji w jakości HD. Na dodatek są jedynymi wielokrotnie wykorzystywanymi załogowymi pojazdami kosmicznym. Jednym słowem są słynne.

Radzieckie promy kosmiczne, owoc zapomnianego programu Buran, spotkał diametralnie odmienny los. Mogły być pod wieloma względami lepsze od swoich amerykańskich odpowiedników, jednak nigdy nie miały możliwości się wykazać. Na ich drodze stanął rozpad ZSRR.

program Buran (ros. – burza śnieżna, zadymka) został oficjalnie zapoczątkowany w 1974 roku w odpowiedzi na ogłoszony dwa lata wcześniej amerykański program budowy promów kosmicznych. W podstawowych założeniach oba programy był podobne. Rosjanie również chcieli zbudować pojazd kosmiczny, zdolny do wielokrotnych lotów w kosmos z ciężkim ładunkiem i liczną załogą.

Głównym inicjatorem budowy Buranów było wojsko. Rzadzieccy dowódcy obawiali się potencjalnych możliwości amerykańskich promów kosmicznych i chcieli mieć takie same, albo nawet lepsze pojazdy. Dlatego przeforsowano program budowy dużych wahadłowców, pomimo propozycji inżynierów, aby zbudować mniejszy pojazd o innej konfiguracji.

Liczne stado

Tak jak wiele kluczowych projektów w ZSRR, budowę Buranow rozpoczęto z wielkim rozmachem. Na początku lat 80-tych w moskiewskiej fabryce przedsiębiorstwa NPO Mołnija, powołanego specjalnie na potrzeby programu Buran, zaczęto konstruować pierwsze testowe wahadłowce.

W 1984 roku ukończono pierwszy pojazd testowy, który odbywał zwykłe loty jak samolot, dzięki zamontowanym silnikom odrzutowym. Model oznaczony OK-GLI służył do badania możliwości lądowania Buranów. Następnie zbudowano jeszcze pięć innych testowych egzemplarzy, na których prowadzono różne eksperymenty. Żaden z nich nie był przeznaczony do lotu w kosmos i nie miały większości kluczowych systemów.

Następnym etapem była budowa właściwych promów, które miały zostać wystrzelone na orbitę. Rozpoczęto prace przy pięciu egzemplarzach, z których tylko jeden został całkowicie ukończony.

Potęga energetyczna

Poza samymi wahadłowcami, opracowano też nową rakietę, która miała wynieść je w kosmos o nazwie “Energia”. W przeciwieństwie do amerykańskiego zestawu, które dostarczają promy na orbitę, rosyjska rakieta byłą całkowicie jednorazowa. Rozmiarami i możliwościami “Energia” mniej więcej odpowiadała amerykańskiemu systemowi.

W jedynej ukończonej konfiguracji, rosyjska rakieta mogła wynieść na niską orbitę 100 ton ładunku, przy własnej masie 2400 ton. “Energia” była najpotężniejszą rakietą zbudowaną i odpaloną w ZSRR. Jej siła odpowiadała około 170 milionom koni mechanicznych.

W proponowanych innych konfiguracjach, “Energia” miała mieć możliwość wystrzeliwania pojazdów na orbitę księżyca, albo samodzielnego lądowania na lotnisku jak samolot, co byłoby całkowitym spełnieniem idei pojazdu kosmicznego wielokrotnego użytku.

Lepsi od Amerykanów

Od zbudowania pierwszego pełnoskalowego egzemplarza testowego, radzieccy inżynierowie potrzebowali czterech kolejnych lat do osiągnięcia głównego celu, lotu orbitalnego. Historyczna chwila miała miejsce 15 listopada 1988 roku. Pierwszy normalny egzemplarz Burana wystartował wtedy z Bajkonuru na rakiecie “Energia”.

Na pokładzie radzieckiego promu nie było ludzi. Pojazd wykonał cały lot automatycznie, w przeciwieństwie do pierwszego amerykańskiego pojazdu, który miał dwóch pilotów doświadczalnych na pokładzie. Rosjanie prawdopodobnie woleli nie ryzykować i przetestowali swój awangardowy system do automatycznych lotów.

Po 206 minutach lotu orbitalnego i dwukrotnym okrążeniu Ziemi, Buran automatycznie wszedł w atmosferę i wylądował na Bajkonurze. Był to pierwszy w historii całkowicie automatyczny lot statku kosmicznego na orbitę i spowrotem. Amerykanie dokonali tego samego dopiero w 2010 roku za pomocą małego wahadłowca X-37.

Spotkanie z rzeczywistością

Kolejny lot, drugiego ukończonego wahadłowca, był zaplanowany na 1991 rok. Pierwszy załogowy miał się odbyć w 1994 roku, po dodatkowych trzech bezzałogowych. Podczas testów miano przeprowadzić dokowanie do stacji kosmicznej MIR.

Jednak na drodze ambitnych planów stanął rozpad ZSRR. Program Buran był szalenie kosztowny, nigdy nie ujawniono dokładnych wartości, ale był to najdroższy program w historii radzieckiego programu lotów kosmicznych. Wraz z upadkiem imperium, w 1991 roku ustało regularne finansowanie. W 1993 roku oficjalnie skasowano program. Nawet nie wystarczyło pieniędzy na odpowiednie zakończenie prac i zakonserwowanie zbudowanych promów, rakiet i towarzyszących im urządzeń.

Zgodnie z uzgodnieniami po rozpadzie ZSRR, większość elementów programu Buran przeszło na własność Kazachstanu.

Koniec marzeń

Jedyny w pełni ukończony i przetestowany Buran, zamontowany na szczycie rakiety “Energia”, pozostał w wielkim budynku serwisowym na Bajkonurze. Spotkał go smutny koniec, gdy w 2002 roku zawalił się dach hangaru zabijając siedmiu robotników, którzy pracowali przy jego naprawach. Rakieta i prom zostały całkowicie zniszczone. Przyczyną wypadku był brak prac konserwacyjnych i obfite opady deszczu.

Również w Bajkonurze jest przechowywany drugi prom, niemal całkowicie ukończona “Ptiszka”, która pozostaje w relatywnie dobrym stanie i jest lokalną atrakcją turystyczną. Trzeci prom, który miał lecieć w kosmos, przez ponad dekadę niszczał na zapleczu zakładów konstrukcyjnych w Moskwie. Ostatnio pojawił się plan odrestaurowania poważnie zdewastowanej maszyny i wystawienia jej na targach lotniczych na lotnisku Żukowskim pod Moskwą. Czwarty prom, który właściwie składa się tylko z kadłuba, również niszczeje na parkingu przy fabryce pod stolicą Rosji. Piąty został całkowicie rozmontowany.

Ciekawy los spotkał też egzemplarze testowe Buranów. Jeden jest wystawiony w parku Gorkiego w Moskwie. Jeden po różnych zawirowaniach trafił przez Bahrajn i Australię do Technikmuseum Speyer w Niemczech. Dwa egzemplarze testowe pozostały na Bajkonurze a dwa kolejne w instytutach badawczych w Moskwie. Większość jest w znacznym stopniu zdewastowanych po latach nikłego finansowania i braku odpowiedniej konserwacji.

Wielkie marnotrawstwo

Gdyby program Buran został zrealizowany zgodnie z planami, prawdopodobnie miałby nawet większe możliwości niż amerykańskie wahadłowce. Radzieckie pojazdy miały większą ładowność. Miały mieć silniki odrzutowe pomagające przy lądowaniu w przeciwieństwie do pojazdów amerykańskich. Radzieccy inżynierowie twierdzą również, że ich osłona termiczna i kształt kadłuba miały lepsze właściwości niż u konkurencji.

Burany mogły też latać automatycznie w przeciwieństwie do wahadłowców USA. Amerykanie zamontowali odpowiednie oprogramowanie w późnych latach 90-tych, ale nigdy nie zostało wykorzystane. Prawdopodobnie lepsza byłaby też rakieta “Energia”, która od początku miała być uniwersalna, a nie jedynie być środkiem do wynoszenia promów, jak u Amerykanów. Proponowane wersje rozwojowe miały zdecydowanie większe możliwości niż amerykański odpowiednik.

Ostatecznie niemal dwie dekady intensywnych prac radzieckich inżynierów, których dzieło było porównywalne lub potencjalnie lepsze od zachodniego odpowiednika, niszczeją i popadają w zapomnienie. Wykorzystano tylko kilka silników głównych z rakiety Energia do napędu komercyjnej rakiety Sea Launch. Cała reszta tego wyjątkowego programu okazała się wielkim marnotrawstwem.

Paradoksalnie Burany same przyczyniły się do upadku ZSRR. Wielkie koszty programu musiały w sposób znaczący zaważyć na problemach gospodarczych imperium.

About this publication