Przez ostatnie lata Stany Zjednoczone ciężko pracowały na utratę wiarygodności inwestorów. Ale pogorszenie ich ratingu to zła wiadomość dla całego świata.
Agencja Standard & Poor’s, która na razie jako jedyna obniżyła rating USA z poziomu AAA na AA+ (czyli o jedno oczko), starała się zrobić to wyjątkowo delikatnie. Swoją decyzję ogłosiła w piątek już po zamknięciu amerykańskiej giełdy, aby inwestorzy mogli ją w spokoju przemyśleć. Dopiero zatem po weekendzie dowiemy się, jak na ten od dawna zapowiadany – a mimo to drastyczny – krok zareagują światowe rynki. Niestety, nawet przed obniżeniem ratingu atmosfera na giełdach była w ostatnich dniach fatalna. Zatem ryzyko kolejnej fali wyprzedaży akcji jest spore.
Oczywiście S&P nikogo nie zadowoli swoją decyzją. Jedni powiedzą, że zdecydowanie zbyt długo zwlekano z obniżeniem ratingu, bo kraj, który tak niewiele dotąd zrobił w walce z deficytem, nie zasługuje już od dawna na najwyższą ocenę. Rząd amerykański z kolei się broni, wytykając agencji błędy w liczeniu długu i wskazując na wielkie oszczędności, uchwalone niedawno przez Kongres. Jednak zdaniem analityków S&P są one nadal niewystarczające.
Ale przecież tak doniosła decyzja nie została podjęta tylko w oparciu o liczby dotyczące długu czy deficytu. Rozstrzygająca okazała się długa i momentami gorsząca batalia między amerykańskimi politykami o podniesienie limitu zadłużenia. Cały świat musiał patrzeć, jak odliczane są godziny do momentu niewypłacalności najważniejszej gospodarki, będącej wciąż podstawą całego systemu finansowego kuli ziemskiej. Choć w ostatniej chwili w Waszyngtonie zawarto porozumienie, wiarygodność Stanów Zjednoczonych została bardzo mocno nadwyrężona. Pierwsza z agencji ratingowych nie tyle tworzy nową rzeczywistość, co po prostu wyciąga wnioski z tego żałosnego spektaklu. Byłoby absurdem, gdyby kraj gwarantujący inwestorom takie emocje, miał zachować najlepszą ocenę wiarygodności.
Ale ci, którzy po cichu cieszą się z prestiżowej porażki USA, powinni pamiętać, że to wciąż pierwsza gospodarka świata. A utrata zaufania do niej oznacza zagrożenie dla wszystkich innych państw. Co gorsza, cały system kapitałowy jest wręcz uzależniony od ratingów i zanim to się nie zmieni, utrata oceny AAA ma dla rynków olbrzymie znaczenie. Oznacza bowiem często konieczność pozbywania się takich obligacji bądź brak możliwości gwarantowania nimi innych transakcji. A to wszystko w chwili, gdy turbulencje w Europie coraz poważniej dotykają dwie wielkie gospodarki – włoską i hiszpańską. Gorszy moment – z perspektywy strefy euro – na degradację Stanów Zjednoczonych trudno sobie wyobrazić.
Na całe zamieszanie z mieszaniną satysfakcji i strachu patrzą Chińczycy. Satysfakcji, bo ich agencja ratingowa już dawno wystawiła Stanom Zjednoczonym znacznie gorszą ocenę i zdecydowanie surowiej ocenia USA niż S&P, Moody’s czy Fitch. Ale Chiny nie mogą równocześnie zapomnieć, że kłopoty dotyczą ich największego dłużnika i zarazem kraju, w którego walucie trzymają 70 proc. swoich gigantycznych rezerw. To jeszcze jeden przykład potwierdzający, że kryzys Ameryki nie jest dla nikogo sukcesem. Nawet dla jej największych wrogów czy konkurentów.
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.