The U.S. Is Not for Pedestrians

<--

USA to kraina samochodów, gdzie niełatwo być piechurem. W ciągu ostatniej dekady sytuacja w wielu miastach jeszcze się pogorszyła – bije na alarm organizacja walcząca o bezpieczne drogi.

Piesi są w Ameryce coraz bardziej dyskryminowani. Nowe drogi są coraz szersze, a chodników jest coraz mniej. Dzieje się to w czasach, gdy apeluje się do Amerykanów, by zażywali więcej ruchu i oszczędzali energię – uważa Transportation for America, organizacja, która przygotowała raport w tej sprawie.

“Tragedie na drogach nazywane są zwykle wypadkami, a za przyczynę uznaje się błąd kierowcy lub pieszego. Jednak do większości tragedii dochodzi wzdłuż arterii, które zostały zaprojektowane w niebezpieczny sposób. Ich projektantom chodziło o przyspieszenie ruchu samochodów, lecz nie przygotowali nic lub prawie nic dla pieszych, osób na wózkach i rowerzystów” – piszą autorzy raportu.

Efekt jest taki, że liczba osób ginących w wypadkach drogowych jako kierowcy lub pasażerowie samochodów szybko maleje (o 27 proc. w latach 2000-09). Wśród pieszych spadek jest o wiele wolniejszy (o 14 proc.), a w wielu dużych miastach albo go nie ma, albo liczba zabitych pieszych rośnie.

Organizacja wyliczyła tzw. wskaźnik niebezpieczeństwa dla pieszych (uwzględnia nie tylko liczbę zabitych, ale także to ilu ludzi chodzi pieszo). Na czele czarnej listy są aglomeracje Florydy (pierwsze cztery miejsca to kolejno Orlando, Tampa, Jacksonville i Miami), a także innych stanów południa i południowego zachodu, które w ostatnich latach szybko się rozwijały i w których gęstość zaludnienia jest relatywnie niska.

“Najwięcej ofiar jest wśród osób hiszpańskojęzycznych i czarnych, które mają najmniej samochodów. Szczególnie zagrożone są osoby korzystające z autobusów, bo przystanki są między skrzyżowaniami, daleko od świateł, na szerokich drogach. Ludzie przebiegają przez jezdnię, zamiast iść kilkaset metrów do najbliższych świateł – opisuje “New York Times”, który opublikował artykuł na ten temat.

Sprawy mają się lepiej na wschodnim wybrzeżu i północy. Generalnie USA są jednak pod tym względem zdecydowanie w tyle za innymi bogatymi krajami. “W Kanadzie i Australii, krajach mających podobną infrastrukturę do USA, ofiary wśród pieszych stanowią odpowiednio 1,1 i 0,9 osoby na 100 tys. mieszkańców. W USA to 1,6 proc.”.

Wypadków jest dużo, choć pieszych mało. Średnio do pracy chodzi pieszo nie więcej niż 2 proc. Amerykanów, najwięcej – 6,1 proc. jest w Nowym Jorku.

Zdaniem organizacji walczących o prawa pieszych problemem jest też mentalność sądów. “New York Times” opisuje przypadek z Atlanty, gdzie Raquel Nelson przechodziła ze swym czteroletnim synem przez drogę w nieoznakowanym miejscu. Wysiedli z autobusu, a do najbliższego przejścia było ponad kilometr. Chłopiec pobiegł przodem i zginął pod kołami samochodu. Nelson została uznana winną jego śmierci i skazana na roboty publiczne i rok policyjnego nadzoru. A kierowca, który uciekł z miejsca wypadku, dostał wyrok sześciu miesięcy więzienia.

Kilka organizacji, które ujęły się za kobietą, uznało karę dla niej za okrutną, bo – jak argumentowały – nie miała innego sposobu dostania się na drugą stronę drogi.

Brak chodników, przejść i innych udogodnień dla pieszych dotyka szczególnie osób starszych oraz dzieci. Ponieważ nie mogą chodzić czy jeździć na rowerze do szkoły, wszędzie są wożone. To także przyczynia się do otyłości, na którą cierpi 17 proc. Amerykanów w wieku 2-19 lat.

Jak wyliczyli naukowcy z Uniwersytetu Chicago, jest związek między chorobami serca na danym terenie a rodzajem sieci drogowej. Ich zdaniem można sobie postanowić, że będzie się kilka razy w tygodniu biegało lub jeździło na rowerze, ale jeśli dzielnica nie jest do tego przystosowana, łatwiej to powiedzieć, niż zrobić.

Przykładem, jak drobne czasem zmiany mogą poprawić sytuację, jest Nowy Jork. Władze miasta zauważyły, że wyjątkowo dużą liczbę pieszych ofiar stanowią osoby starsze i w kilkuset miejscach wydłużyły czas zielonego światła dla pieszych, zbudowały wysepki na środku ulic, polepszyły oznakowanie, by było bardziej widoczne. W efekcie liczba zabitych pieszych spadła od 9 do nawet 60 proc. (zależnie od dzielnicy).

Nowy Jork, a także Cleveland i Boston to dziś trzy najbezpieczniejsze dla pieszych miasta w USA.

About this publication