Obama Wants to Have His Own Tea Party

<--

Prezydent poparł oponentów Wall Street. Czy ludzie ci zbudują lewe skrzydło Partii Demokratycznej?

Korespondencja z Waszyngtonu

Na pierwszy rzut oka wyglądają bardzo podobnie. Tłum spontanicznie zebranych ludzi z banerami, plakatami i gwizdkami, którzy robią mnóstwo hałasu, wykrzykując hasła pełne niezgody na obecny system polityczny i sposób zarządzania gospodarką.

Pierwsi to jednak konserwatyści, którzy stworzyli przed ostatnimi wyborami do Kongresu tak zwaną Tea Party. Dzięki niej republikanom udało się zmobilizować prawicowy elektorat tak skutecznie, że wielu pewnych kandydatów Partii Demokratycznej nie miało szans na zwycięstwo. Drudzy to lewicowcy, którzy wyszli ostatnio na ulice amerykańskich miast, aby walczyć z „chciwością wielkich korporacji” i nierównościami społecznymi oraz żądać wprowadzenia wyższych podatków dla najbogatszych.

Manewr republikanów z Tea Party próbują powtórzyć teraz demokraci, starając się zdobyć przychylność lewicowych demonstrantów. I dzięki nim wygrać przyszłoroczne wybory do Białego Domu i do Kongresu. Szczególnie że ruch ten z tygodnia na tydzień staje się coraz silniejszy.

Zwolennicy Occupy Wall Street w centrum Nowego Jorku protestują już od miesiąca, a w ostatnim tygodniu wyszli również na ulice Waszyngtonu, Los Angeles, Filadelfii oraz wielu innych amerykańskich miast. Ruch zyskuje też poparcie kolejnych związków zawodowych. – Nie trzeba być geniuszem, żeby zobaczyć, że można go wykorzystać do zmobilizowania i pobudzenia demokratycznego elektoratu. Ten ruch ma ogromny potencjał – mówi Steve Rosenthal, wieloletni strateg demokratów i szef waszyngtońskiej The Organizing Group.

Sam Barack Obama zapewnił o swoim zrozumieniu dla przeciwników Wall Street i zaznaczył, że mogą stać się istotną siłą w wyborach 2012 roku. – Protestujący wyrażają szerszą frustrację wobec tego, jak działa nasz system finansów – stwierdził prezydent, wzywając Kongres do uchwalenia forsowanej przez demokratów propozycji wprowadzenia dodatkowego podatku dochodowego dla najlepiej zarabiających.

Jak zauważył Fox News, mimo że podczas nowojorskich protestów wielokrotnie doszło do starć z policją, a aresztowano ponad 700 osób, prezydent nie skarcił demonstrantów, ale zaatakował bankierów z Wall Street. O tym, że nowy ruch społecz-ny ma „bardzo wiele wspólnego z Tea Party”, przekonuje też wiceprezydent Joe Biden. Przyznaje, że politykom nie udało się rozwiązać problemów borykających się z kryzysem zwykłych Amerykanów.

– Część poglądów Obamy już jest zgodna z żądaniami aktywistów tego ruchu, którzy będą próbowali popchnąć prezydenta w bardziej liberalnym kierunku – mówi „Rz” John Sides, profesor politologii na Uniwersytecie Georgetown. I choć nie wiadomo, jak bardzo na lewo Obama jest gotów się przesunąć, to część jego retoryki z pewnością będzie dla protestujących atrakcyjna.

– To, czy ruch będzie demokratyczną Tea Party, będzie zależeć od tego, czy uda się tak go przekształ-cić, aby wywierał wpływ na wyborców również wtedy, gdy ludzie przestaną już protestować na ulicach – dodaje.

About this publication