Facebook’s IPO – the Social Media Bubble?

<--

Historia Facebooka jest niesamowita. W kilka lat mały start-up zamienił się w firmę wycenianą na prawie 100 miliardów dolarów. Teraz społecznościowy gigant ma zadebiutować na amerykańskiej giełdzie, w jednym z największych technologicznych IPO.

Facebook osiągnął to, o czym marzy każda firma – stał się synonimem branży, w której działa. Teraz zamierza sprzedawać swoje akcje po cenie określonej widełkami 34-38 USD, co w przybliżeniu daje kapitalizację całego portalu przekraczającą 100 miliardów dolarów. Początkowo cenę jednej akcji szacowano pomiędzy 28-35 USD, a podwyższenie tych progów może świadczyć o dużym zainteresowaniu inwestorów. Jeżeli ostateczna cena będzie bliższa górnych widełek, może się okazać, że portal społecznościowy będzie najdroższą amerykańską firmą, jaka weszła na rynek. Debiut budzi wiele emocji, ale warto przyjrzeć się twardym faktom.

Facebook w IPO odcina kupony

Bardzo ważnym pytaniem, które pojawia się przy debiucie każdej spółki, jest: „dlaczego firma wchodzi na rynek?”. W przypadku Facebooka wygląda to na zwyczajne odcięcie kuponów od tego, co już się zrobiło – firma wykazuje w bilansie prawie 4 miliardy dolarów gotówki. Główny założyciel, Mark Zuckerberg, sprzedaje część swoich akcji – po debiucie jego udziały nadal będą wynosić 28%, jednak dzięki uprzywilejowanym akcjom będzie posiadał 57% głosów na WZA. Taki ruch budzi niepewność. Sytuacja może być znacznie gorsza, gdy swoje akcje sprzedadzą kluczowi dla firmy pracownicy – a duża ilość pieniędzy pozwoli im na rozpoczęcie własnych przedsięwzięć. Część akcjonariuszy (w tym pracowników) objęta jest lock-upami, jednak sięgają one od 91 do 366 dni.

Firmy technologiczne, takie jak Facebook, trudno wycenić, ponieważ modele stosowane do bardziej „klasycznego” rodzaju działalności są bezużyteczne w odniesieniu do portali internetowych. Wprawdzie zysk netto pozostaje tak samo ważny w prowadzeniu każdej działalności gospodarczej, niemniej wydaje się, że w przypadku Facebooka inwestorzy opierają swoją wycenę bardziej na potencjale niźli na faktach. A fakty są następujące: Facebook, pomimo swojej imponującej dynamiki wzrostu przychodów (w 2010/2011 prawie 100%), zarobił netto jedynie miliard dolarów. Jedynie, ponieważ przy kapitalizacji sięgającej 100 miliardów dolarów daje to C/Z na kosmicznym poziomie 100. O wartości księgowej trudno w ogóle mówić, gdyż poza gotówką, drobną (w kontekście kapitalizacji) infrastrukturą oraz technologią niełatwo wycenić pozostałe atuty tej firmy.

Użytkownicy Facebooka to nie aktywa

Tym, czym może pochwalić się Facebook i co sprawia, że jest tak bardzo unikatową firmą, jest liczba użytkowników – obecnie 950 milionów. Jednocześnie jest to problem, który spędza analitykom sen z powiek. Bo w jaki sposób wycenić taką społeczność? I, co ważniejsze, jak długo Facebook utrzyma swoją monopolistyczną pozycję? Można powiedzieć, że imperium Zuckerberga znalazło się w pułapce. Główny model biznesowy, pozwalający generować przychody, opiera się na reklamach, jednak jeżeli Facebook będzie starał się „wycisnąć” więcej z tego biznesu, zdenerwowani użytkownicy mogą po prostu przenieść się do konkurencji (np. Google+, które według wielu ekspertów jest technicznie lepsze). Historia pokazała, że internauci bywają kapryśni – przykład MySpace powinien bardzo dobrze obrazować ten proces. Jeden błąd w polityce firmy może spowodować jej szybki upadek.

W samym dokumencie informacyjnym emitent zaznacza zagrożenia, których, jak się wydaje, wielu inwestorów nie traktuje zbyt poważnie. Poza wymienionymi wcześniej odejściem personelu czy utratą użytkowników jednymi z ważniejszych są pozwy ze strony użytkowników, reklamodawców czy konkurentów. Przez ostatnie lata Facebook musiał również wypłacić 500 milionów dolarów odszkodowań w związku z roszczeniami byłych akcjonariuszy.

Niektórzy porównują Facebooka do innych gigantów technologicznych, takich jak Google czy Apple. Takie zestawienie jest błędne, bo o ile za działalnością Google’a oraz Apple’a rzeczywiście stoi zaawansowana technologia, mnogość patentów i realne produkty, to wartość Facebooka jest zbudowana głównie na użytkownikach. Pomijając fakt, że C/Z portalu społecznościowego jest kilkakrotnie wyższy nie tylko od Google’a czy Apple’a, a kapitalizacja przerasta na przykład McDonald’s.

Czy Facebook będzie kolejną bańką internetową?

Całe zamieszanie wokół Facebooka wynika z specyfiki i całkowicie nowego modelu prezentowanego przez tę spółkę. Liczba użytkowników potrafi przyjemnie połechtać wyobraźnię – prawie 1/6 populacji świata korzysta z tego portalu! Jednak dane finansowe, jak to często bywa, sprowadzają marzenia na ziemię. I choć użytkowników portal Zuckeberga ma, problemem jest zarabianie na nich. W takich okolicznościach jedno z największych IPO wszech czasów w dłuższym terminie może się okazać spektakularną klapą.

Kiedy inwestorzy zaczynają wyceniać nadzieje i optymistyczną przyszłość tak wysoko, że wskaźnik C/Z sięga 100, pojawia się ryzyko bańki spekulacyjnej. Czy po raz kolejny przyglądamy się szaleństwu, którego świadkami byliśmy w 2001 roku, kiedy tzw. dot-comy wyceniano na niebotycznych poziomach? Wtedy zachwyt nad nowym modelem internetowej gospodarki brutalnie prysł, gdy okazało się, że zarabianie w internecie wcale nie jest proste. Teraz sytuacja wydaje się podobna. Facebooka od innych portali odróżniają użytkownicy. Gdy oni znikną lub odejdą, firma będzie bezwartościowa w stosunku do obecnej wyceny.

About this publication