Gubernator Teksasu Rick Perry broni prawa mieszkańców swojego stanu do najgorszej opieki zdrowotnej w USA wbrew zakusom rządu federalnego w Waszyngtonie, który chce ją polepszyć
“Proszę przekazać prezydentowi: sprzeciwiam się rozszerzeniu programu Medicaid [darmowej opieki zdrowotnej dla biednych], co przewiduje reforma zdrowia Obamy, ponieważ jest on rażącym naruszeniem suwerenności naszego stanu” – napisał gubernator Perry w liście do sekretarz ds. zdrowia Kathleen Sebelius. Jest on już szóstym republikańskim gubernatorem, który zapowiada bunt przeciwko reformie Obamy, mimo że kilka dni temu – ku rozpaczy amerykańskiej prawicy – sąd najwyższy USA uznał, że jest ona zgodna z konstytucją.
W szczególności sędziowie potwierdzili legalność przepisu, że każdy Amerykanin, który ma dość pieniędzy, będzie musiał się ubezpieczyć lub płacić karę w wysokości 2,5 proc. podatku. Równocześnie program Medicaid ma zostać znacznie rozszerzony. Dzięki tym zmianom ok. 40 mln Amerykanów, którzy pozostają dziś bez ubezpieczenia, po 2014 roku będzie miało zapewnioną opiekę zdrowotną.
Gubernator Perry jest od lat obrońcą autonomii stanów przed rządem federalnym, kiedyś groził nawet secesją Teksasu z USA. Autonomia stanów jest w ostatnich latach konikiem republikanów; często powtarzany jest argument, że stany wiedzą lepiej od przemądrzałych polityków z Waszyngtonu, co dla nich najlepsze.
Dla Perry’ego, tak jak dla całej prawicy, reforma Obamy jest najgorszym przykładem nadużywania władzy przez Waszyngton: po pierwsze wobec obywateli, których zmusza się do ubezpieczenia, a po drugie wobec stanów, które opłacają program Medicaid częściowo z własnych budżetów. Reforma Obamy przewidywała, że stany, które nie zechcą rozszerzyć Medicaid, utracą federalne dotacje do tego programu – jednak akurat takiej kary Sąd Najwyższy zakazał. Za to stanom, które rozszerzą Medicaid, reforma obiecuje profity – np. Teksas w pierwszych trzech latach reformy (2014-16) miałby leczenie biednych w całości finansowane przez Waszyngton.
Nie godząc się na rozszerzenie Medicaid, gubernator Perry odrzucił zatem grube miliardy dotacji federalnych. To o tyle kontrowersyjne, że Teksas znany jest z najgorszej opieki zdrowotnej w USA. 27 proc. mieszkańców stanu, czyli ponad 6 mln ludzi, nie ma żadnego ubezpieczenia. W największym mieście Houston bez ubezpieczenia pozostaje 30 proc. populacji, a w pobliżu granicy z Meksykiem jest jeszcze gorzej.
“Gubernator mógł zapewnić Teksasowi miliardy dolarów i poprawić poziom życia Teksańczyków, ale zdecydował, że dalej będą oni chorzy i nieubezpieczeni” – oświadczył stanowy oddział Partii Demokratycznej.
Nawet ci Teksańczycy, którzy są ubezpieczeni, mają kłopoty z dostaniem się do lekarza – jeśli jest to rządowe, czyli gorsze, ubezpieczenie. Z opublikowanego niedawno sondażu wśród teksańskich lekarzy wynika, że tylko 31 proc. z nich przyjmuje pacjentów, którym leczenie opłaca Medicaid. Tymczasem jeszcze w 2010 r. 42 proc. lekarzy w Teksasie przyjmowało takich pacjentów, a w 2000 r. – aż 67 proc. Lekarze nie chcą przyjmować biednych pacjentów, bo twierdzą, że Medicaid często opłaca jedynie część rachunków, a co gorsza – żeby zdobyć pieniądze, trzeba wykonać mnóstwo papierkowej roboty.
Wszystko to jest o tyle szokujące, że bez opieki zdrowotnej zostają nawet dzieci. Tylko 46 proc. teksańskich lekarzy zgadza się przyjąć dziecko, jeśli wizyta ma być opłacona w ramach rządowego programu ubezpieczeń dzieci (Children’s Health Insurance Program). W Dallas takie dzieci przyjmuje tylko 32 proc. lekarzy.
Sytuacja w Teksasie pokazuje niewydolność amerykańskich programów opieki ludzi biednych i starszych, wprowadzonych w 1965 r. przez prezydenta Lyndona Johnsona, które wiele stanów traktuje jako narzucone przez Waszyngton. Ochrona zdrowia emerytów (Medicare) sprawdza się nieco lepiej, bo jest finansowana bezpośrednio przez rząd federalny. W skali całej Ameryki 58 proc. lekarzy zgadza się przyjmować emerytów, których wizytę opłaca Medicare (w 2000 r. przyjmowało ich 78 proc. lekarzy).
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.