Rebellion in America’s Stupid Party

Edited by Tom Proctor

 

<--

Bunt w amerykańskiej partii głupców

– Dosyć ciemnego konserwatyzmu! Kto opowiada bzdury, nie może być w partii tolerowany! Nie możemy dalej obrażać inteligencji wyborców! Przestańmy być partią głupków! – apeluje wpływowy polityk nowej fali Republikanów po przegranej Mitta Romneya z prezydentem Barackiem Obamą.

Korespondencja z Waszyngtonu

Ten zaskakująco szczery apel, w zasadzie wezwanie do rewolucji, wygłosił gubernator Luizjany Bobby Jindal, który przed wyborami zaciskał zęby i lojalnie brał udział w kampanii swojej partii. Buntownik ma 41 lat i jest pierwszym w historii USA wpływowym politykiem republikańskim pochodzenia hinduskiego. Mówi się o nim jako o potencjalnym kandydacie na prezydenta w 2016 roku.

– Dosyć ciemnego konserwatyzmu! Jeśli ktoś opowiada bzdury, nie może być w partii tolerowany! Musimy odrzucić antyintelektualizm! Nie możemy dalej obrażać inteligencji wyborców! Przestańmy być partią głupków! – mówił Jindal w brawurowym wywiadzie dla portalu Politico.

Chodzi m.in. o republikańskiego senatora Todda Akina, którego skandaliczna wypowiedź pod koniec kampanii mocno zaszkodziła Romneyowi i pomógł Obamie. Twierdził, że zgwałcona kobieta nie może zajść w ciążę, bo “ma taki mechanizm, który to wszystko zamyka”. Tymczasem statystyki pokazują, że co roku w USA kilka tysięcy ciąż jest wynikiem gwałtów. Akin poniósł karę – przegrał wybory, choć przed swoim oświadczeniem prowadził w sondażach.

Romney obrotowy

Surowe słowa Jindala odnoszą się również do samego Mitta Romneya, który kilka miesięcy temu przedstawiał się jako “zaciekły konserwatysta”, a tuż przed wyborami stał się “umiarkowanym kandydatem środka”. W ostatnich latach w wielu sprawach – takich jak prawo do aborcji, opieki zdrowotnej czy noszenia broni – zmienił zdanie o 180 stopni, co zdaniem wielu komentatorów było komiczne. Takie wolty mieszczą się w kategorii “obrażanie inteligencji wyborców”, o której wspomina Jindal.

Romney, który w tym tygodniu mówił o przyczynach swojej porażki, nie przyjmuje krytyki. Uważa, że Obama pokonał go, ponieważ obiecał studentom tanie kredyty, młodym kobietom – aborcję i darmową antykoncepcję, a latynosom – że nielegalni imigranci nie będą deportowani jeśli np. studiowali w USA. Te grupy społeczne, plus jeszcze czarni, przeważyły szalę na korzyść prezydenta (wygrał 50 proc. do 48 proc.). Jednym słowem kandydat Republikanów był dobry, tylko wyborcy zawiedli.

– Taka analiza sytuacji jest absolutnie błędna! – natychmiast zaprotestował Jindal. – Czas, żebyśmy przestali dzielić wyborców. Musimy walczyć o głosy wszystkich, a nie o głosy 53 proc. obywateli… To z kolei aluzja do słynnej wypowiedzi Romneya ze spotkania z bogatymi darczyńcami w maju na Florydzie. Kandydat Republikanów mówił tam, że 47 proc. Amerykanów ma mentalność ofiar i uważają, że wszystko im się od państwa należy – jedzenie, mieszkanie, leczenie. – Nigdy nie przekonam ich, żeby wzięli odpowiedzialność za swoje życie – podsumował Romney.

Komu szkodzi telewizja Fox

Czołowi konserwatyści z mediów, które w ostatnich latach nadawały ton Republikanom, zgadzają się z Romneyem. – Nie da się wygrać ze Świętym Mikołajem! (czyli Obamą) – mówił Rush Limbaugh, który ma najpopularniejszą audycję radiową w Ameryce.

– Połowa ludzi chce rzeczy za darmochę. A kto im da? Prezydent Obama – mówił z ponurą miną Bill O’Reilly, gospodarz najpopularniejszego programu telewizji Fox News (pod względem oglądalności O’Reilly od lat bije na głowę rywali z CNN).

Jeszcze przed rewolucyjnym apelem Jindala pojawiały się głosy, że Republikanie muszą uniezależnić się od propagandowej, prawicowej telewizji Ruperta Murdocha, ponieważ przez nią tracą kontakt z rzeczywistością. Widać to było w wieczór wyborczy, kiedy w studiu Fox News gościł Karl Rove, były doradca prezydenta George’a W. Busha, który korzystając z dawnych koneksji zebrał w tym roku ponad 300 mln dolarów od prawicowych milionerów i wydał je na wybory (połowę na kampanię prezydencką, a połowę na wybory do Kongresu). Kiedy prowadzący program ogłosili, że Obama wygrał w stanie Ohio, czyli zostaje na drugą kadencję, Rove zrobił im awanturę, że komunikat jest pochopny i jeszcze wszystko możliwe. Jeszcze prawie godzinę główny strateg Republikanów uparcie pozostawał we własnej rzeczywistości równoległej.

Republikanie, ewolucja naprawdę miała miejsce!

W telewizji MSNBC popularna dziennikarka liberalna Rachel Maddow wygłosiła upokarzającą dla Republikanów tyradę, która stała się przebojem na YouTube: – Ohio naprawdę było za Obamą. I on naprawdę wygrał. I naprawdę urodził się na Hawajach. I naprawdę jest legalnym prezydentem USA. I rząd nie zaniża statystyk bezrobocia. I sondaże przedwyborcze nie były oszukane, żeby pomóc Demokratom, tylko opierały się na matematyce. I globalne ocieplenie jest prawdziwe. I gwałt czasami kończy się ciążą. I ewolucja miała miejsce na Ziemi. I Saddam Husajn naprawdę nie miał broni masowego rażenia. I obserwatorzy wyborów z ONZ nie naruszają suwerenności stanu Teksas. I reforma zdrowia Obamy to nie komunizm. Ustalmy wreszcie, że to wszystko to fakty i idźmy do przodu! Bo jeśli konserwatyści żyją w urojonym świecie, to nie tylko Partia Republikańska na tym traci, ale cała Ameryka traci. Przecież założenie jest takie, że mamy dwie partie które przedstawiają sensowne propozycje dla kraju! Wszystkie kwestie, o których wspomina Maddow, były przez konserwatystów poddawane w wątpliwość.

Głos buntowników coraz silniejszy

Tydzień po wyborach wydaje się, że twardogłowi skupieni wokół Fox News są w defensywie, a coraz silniejszy jest w partyjnej debacie głos buntowników. Może nie tak śmiałych i dosadnych jak gubernator Jindal, ale i tak rewolucyjnych.

Podważany jest już nawet największy dogmat Republikanów – “żadnych nowych podatków”. Prawie wszyscy republikańscy kongresmeni podpisali zobowiazanie, ze nie zagłosują za żadną ustawą podnoszącą podatki, ale oto jeden z najważniejszych prawicowych publicystów, Bill Kristol z “Weekly Standard”, ogłosił kilka dni temu, że “nic się nie stanie, jeśli trochę podniesiemy podatki najbogatszym”. A republikański senator Rand Paul zapowiada, że będzie zachęcał kolegów do legalizacji marihuany (sic!) i przyznania obywatelstwa milionom nielegalnych imigrantów. Oczywiście dopiero czas pokaże, czy bunt był chwilą paniki, czy trwałym trendem odnowy w partii.

About this publication