How Has Obama Become the Salesman of the Year?

Edited by Kyrstie Lane

 

<--

Jak Obama został handlowcem roku?

Po reelekcji Baracka Obamy amatorzy broni palnej w USA rzucili się do sklepów, by robić zapasy w obawie, że w drugiej kadencji prezydent ograniczy dostęp do ich ukochanych karabinów

To przechodzi nasze najdziksze fantazje. Od dnia wyborów statystyki sprzedaży idą w górę, przebiły dach i dalej idą się w górę – mówią Jim i Joe Pruett, właściciele sklepu z bronią w Houston w Teksasie. – Nie jesteśmy w stanie realizować zamówień klientów…

Państwo Pruett żartują, że portret Obamy powinien wisieć w ich sklepie w najbardziej reprezentacyjnym miejscu z podpisem “handlowiec roku”. – Ożywienie handlu bronią to jedyny element programu ożywienia gospodarki, jaki się udał naszemu prezydentowi – wyjaśniają w rozmowie z dziennikarzami “Houston Chronicle”.

Pruettowie mają średni miesięczny utarg rzędu 150 tys. dol, ale w listopadzie 2008 r., kiedy Obama wygrał po raz pierwszy, osiągnęli 550 tys. dol. Listopad 2012 r. jeszcze się nie skończył, ale już wiedzą, że będą świętować nowy rekord.

Boom zaskoczył również FBI, która sprawdza każdego kupującego, zanim będzie mógł zabrać do domu upragniony karabin. Zwykle trwa to kilkanaście minut – sprzedawca podaje przez telefon dane klienta i czeka na potwierdzenie, że nie jest poszukiwany, nie był skazany za ciężkie przestępstwa i nie został urzędowo uznany za psychicznie chorego.

Ale w tzw. czarny piątek, czyli tradycyjny dzień wyprzedaży po Święcie Dziękczynienia, trzeba było przeprowadzić 154 873 kontrole i system komputerowy dwukrotnie się zawiesił – najpierw na 14, a potem na 18 minut.

– Musimy być gotowi na wszystko, bo mamy w Białym Domu człowieka o mentalności europejskiej – wyjaśnia Larry Pratt, szef organizacji Gun Owners of America.

Blady strach, który padł na amatorów broni, jest zupełnie irracjonalny, bo w pierwszej kadencji Obama nie zrobił absolutnie nic, żeby ograniczyć ich prawa. Nawet po najgorszych jatkach, takich jak latem br. w kinie w Denver, gdzie na premierze najnowszego “Batmana” szaleniec strzelał do publiczności z karabinu, prezydent wydaje zawsze takie samo oświadczenie, że “razem z Michelle modlimy się za ofiary i ich rodziny”.

Podczas kampanii wyborczej temat został poruszony tylko raz, podczas telewizyjnej debaty kandydatów na prezydenta. Ktoś z publiczności spytał Obamę i Mitta Romneya o karabiny szturmowe takie jak kałasznikowy. Są one powszechnie dostępne w nieznacznie zmodyfikowanej wersji – żeby wystrzelić np. 30 pocisków, trzeba 30 razy pociągnąć za cyngiel, a nie naciskać go przez cały czas.

Republikanin Romney stwierdził, że trzeba promować tradycyjne wartości, bo najwięcej kryminalistów wychowuje się w rozbitych rodzinach z samotną matką.

– Osobiście wierzę, że dla broni przeznaczonej dla żołnierzy nie powinno być miejsca na naszych ulicach – stwierdził demokrata Obama. A potem długo wyjaśniał, że potrzebna jest edukacja młodzieży, żeby nie miała skłonności do przemocy.

Prezydent zdaje sobie sprawę, że jakikolwiek zamach na drugą poprawkę do konstytucji USA, która gwarantuje Amerykanom prawo do posiadania i noszenia broni, byłby wojną z wiatrakami. Szacuje się, że w prywatnych rękach znajduje się w USA ok. 200 mln egzemplarzy broni. Nawet gdyby Obama zdecydował się walczyć z milionami amatorów karabinów, to obronią ich Republikanie, którzy mają większość w Kongresie.

Od 1998 r. FBI przeprowadziła 155 mln sprawdzeń po telefonach od handlarzy broni. Ale ta procedura nie jest wymagana, jeśli ktoś kupuje broń prywatnie, np. z ogłoszenia w internecie. Takie transakcje są zupełnie poza kontrolą.

About this publication