Hemp Revolution in US: Washington Legalizes Marijuana

<--

Od piątku mieszkańcy Seattle ostentacyjnie palą marihuanę na ulicach, a byli prezydenci w filmie na YouTubie przekonują, że wojna z narkotykami jest przegrana i czas ją zakończyć. Idzie nowe?

Muzyka Boba Marleya i chichot upalonych lub po prostu szczęśliwych mieszkańców Seattle słychać było nocą z czwartku na piątek (polskiego czasu) pod Space Needle – wieżą będącą znakiem rozpoznawczym miasta. Setki ludzi zebrały się, by wspólnie wypalić skręta z okazji rozpoczęcia nowej ery.

Posiadanie i używanie marihuany w stanie Waszyngton stało się dozwolone – tak mówi nowe stanowe prawo, które przyjęto w referendum zorganizowanym przy okazji wyborów prezydenckich 6 listopada.

– Tutaj pisze się historia. Tylko pomyśleć, ilu ludzi w kraju poszło do więzień za to, co teraz robimy – mówiła dziennikarzom 52-letnia Penny Simons, która jeździ na wózku inwalidzkim, ale przyjechała z przedmieść Seattle, by wziąć udział w konopnym party.

Palić marihuany w miejscach publicznych nadal nie wolno, ale tej nocy zakaz był powszechnie ignorowany. Wprawdzie w środę miejski prokurator groził, że palacze będą karani mandatami po 100 dolarów, ale na internetowej stronie policji umieszczono wyjątkowo łagodne wskazówki dla obywateli: “Czy można otwarcie zrobić skręta i zapalić go na środku ulicy? Nie. Jeśli palisz trawkę publicznie, oficerowie policji udzielą ci pomocnego przypomnienia o nowych zasadach”.

Mandatów ani nawet pomocnych przypomnień nie było. Policja w ogóle nie ingerowała w uliczne party.

Teraz każdy mieszkaniec stanu Waszyngton, który ukończył 21 lat, może mieć przy sobie jedną uncję marihuany (28 gramów) i palić ją w celach rekreacyjnych. Jest to sprzeczne z amerykańskim prawem federalnym, które obowiązuje obywateli wszystkich 50 stanów i stołecznego Dystryktu Kolumbia, co stawia prezydenta Baracka Obamę i jego administrację w trudnej sytuacji. “New York Times” donosi, że rząd federalny rozważa wystąpienie na drogę prawną przeciwko Waszyngtonowi i Kolorado, drugiemu stanowi, który również zorganizował 6 listopada referendum i dopuścił palenie marihuany w celach rekreacyjnych (ale tam prawo wejdzie w życie dopiero za miesiąc).

Wcześniej w obu “zbuntowanych” stanach (tak samo jak w 16 innych; oczywiście często jest to tylko przykrywka, ale prawa federalnego nie łamie) można było używać marihuany jedynie w celach “medycznych”.

Skończyć tę głupią wojnę!

Zwolennicy dekryminalizacji zapowiadają, że to dopiero początek. Wczoraj na YouTubie miał premierę film “Złamać tabu” (Breaking the Taboo), w którym kilku byłych prezydentów USA i innych krajów przekonuje, że wojna z narkotykami jest przegrana i należy ją zakończyć. Narratorem jest słynny aktor Morgan Freeman, a występują w nim m.in. Bill Clinton i Jimmy Carter.

– Musimy wypowiedzieć totalną wojnę publicznemu wrogowi nr 1 Ameryki, czyli narkotykom – ogłosił w 1970 r. prezydent Richard Nixon. Od tego czasu wojna pochłonęła setki miliardów dolarów, a 44 mln Amerykanów było aresztowanych za narkotykowe wykroczenia. Jednak zakazane substancje – marihuana, kokaina, heroina i inne – są tańsze i łatwiej dostępne, niż były na początku wojny.

W 1970 r. w amerykańskich więzieniach siedziało 330 tys. skazańców, teraz – 2,3 mln, czyli co setny dorosły obywatel USA. Ten wzrost to w dużej mierze wynik wojny rozpoczętej przez Nixona, a kontynuowanej przez wszystkich prezydentów, zarówno republikańskich, jak i demokratycznych.

– Pokazują na nas palcem i mówią: wasze pokolenie miało alkohol, to był wasz wspomagacz. Dlaczego następne nie miałoby ich mieć? – mówił Ronald Reagan, który wdrażał politykę “zero tolerancji”.

– Jeśli używasz narkotyków, zostaniesz złapany i pójdziesz do więzienia. Niektórzy mówią, że zabraknie tam miejsc. Zrobimy miejsce! – zapewniał jego następca George H.W. Bush.

W roku 2012 za narkotyki aresztowano jak dotąd 1,6 mln osób, w tym 800 tys. za marihuanę. Żaden kraj na świecie – włącznie z Chinami, które mają miliard ludności więcej niż USA i są rządzone przez rzekomo represyjnych komunistów – nie posadził tylu ludzi za kratkami.

– Nasze miasto ma 600 tys. mieszkańców; w 2007 r. było u nas 100 tys. aresztowań – mówi Brenda Blom z Baltimore na wschodnim wybrzeżu, które stało się jednym z głównych frontów wojny.

Obama nic nie zmienił

Fakt, że narkotyki są nielegalne, oczywiście podbija ich cenę i nabija kabzę kartelom z Ameryki Łacińskiej. Kilogram kokainy opuszczający plantację w Kolumbii kosztuje 1000 dol. Na ulicy w USA już 170 tys.

Za rządów Obamy wojna z narkotykami trwa i jest coraz intensywniejsza. W tym roku władze federalne i stanowe wydały na nią 40 mln dol., w przyszłym padnie rekord. Za pięć gramów cracku (rodzaj kokainy) idzie się na pięć lat do więzienia.

Szokujący jest przypadek niejakiego Weldona Angelosa. Ten hiphopowiec ze stanu Utah został przyłapany na gorącym uczynku, kiedy sprzedawał marihuanę wartości 350 dol. Miał przy sobie broń, a zgodnie z prawem minimalny wyrok w takim przypadku to 55 lat. I tyle dostał.

– Gdyby porwał samolot, mógłbym go skazać na 25 lat. Za pobicie kogoś ze skutkiem śmiertelnym – na 13. Za gwałt na dziesięcioletniej dziewczynce – na 11 – wyliczał sędzia, który sam był zniesmaczony wyrokiem, ale musiał trzymać się litery prawa.

Opamiętajcie się

Jedynym aktywnym politykiem w USA, który wzywa do opamiętania, jest kongresman z Teksasu Ron Paul.

– Żyjemy w wolnym kraju. Marihuana to naturalnie rosnąca substancja, której różni ludzie używają do różnych celów – mówi Paul, z zawodu lekarz. – Alkohol i papierosy są znacznie bardziej szkodliwe, ale nie mamy prohibicji ani zakazu palenia, bo kongresmani nie zrezygnują z cygar i whisky. Wojna z narkotykami jest dużo bardziej szkodliwa niż one same! Tworzy ogromne problemy społeczne, m.in. dyskryminuje mniejszości. Czarni stanowią 14 proc. narkomanów, ale 36 proc. aresztowanych z powodu narkotyków. I 63 proc. skazanych za nie. Przejrzyjmy na oczy! Nie potrzebujemy więcej sądów i więcej więzień! Prohibicja w latach 20. nie działała i zakaz narkotyków też nie działa. Narkomani są chorzy, tak jak alkoholicy. Ale jedni idą do więzień, a drudzy na leczenie. Przyznajmy się do klęski i zalegalizujmy narkotyki.

Powyższą tyradę wygłaszał przy każdej okazji od lat, ale więcej już nie wygłosi. Latem, po kampanii prezydenckiej, w której starał się o nominację Republikanów, oświadczył, że wycofuje się z polityki (ma już 77 lat). Zresztą i tak mało kto traktował go poważnie; był powszechnie wyśmiewany przez polityków i dziennikarzy z tzw. głównego nurtu

About this publication