US Finances: A Disaster Hangs in the Air

<--

Załamanie finansowe w USA staje się bardziej realne. Prezydent Obama przerwał urlop i podjął nową próbę szukania wyjścia

Tomasz Deptuła z Nowego Jorku

Szanse na osiągnięcie szerszego porozumienia są jednak niewielkie. Kończący kadencję Kongres zbiera się w czwartek.

Jednak politycy wypowiadający się o szansach na osiągnięcie szerszego porozumienia byli dalecy od optymizmu. Republikańska senator z Teksasu Kay Bailey Hutchison uważa, że jedyne na co można liczyć, to próba przegłosowania legislacyjnej „łaty”, która przedłużyłaby obowiązywanie obecnych ulg podatkowych i dałaby nowemu Kongresowi czas na poszukanie kompromisu. Za takim rozwiązaniem zaczął się opowiadać Biały Domu, gdy w poprzedzającym święta tygodniu załamały się rozmowy z reprezentującym republikańską większość przewodniczącym Izby Reprezentantów Johnem Boehnerem.

Brak porozumienia między Kapitolem i Białym Domem oznaczać będzie, że od stycznia wejdą w życie stare, dużo wyższe stawki podatkowe, które obowiązywały w USA za czasów prezydentury Billa Clintona.

Do tego wygaśnie cały szereg innych ulg podatkowych. W praktyce oznacza to, że państwo będzie pobierać od obywateli dużo wyższe zaliczki podatkowe. Amerykanie odczują to już przy pierwszej wypłacie po Nowym Roku. Na klif podatkowy składają się także obowiązkowe głębokie cięcia budżetowe, między innymi w Departamencie Obrony. To połączenie może oznaczać, że już w pierwszym półroczu 2013 roku Stany Zjednoczone pogrążą się w recesji ostrzegają zgodnie ekonomiści.

Jeszcze przed udaniem się na wakacje Obama wezwał liderów obu partii w Kongresie do uchwalenia przejściowej ustawy, która pozwoliłaby na uniknięcie skokowej podwyżki podatków dla milionów przedstawicieli klasy średniej. Dałoby to obu stronom więcej czasu na poszukanie długoterminowych rozwiązań. Kością niezgody między republikanami a demokratami jest sprawa podwyższenia podatków dla najbogatszych Amerykanów. Republikanie chcą, aby płacili je podatnicy, których dochody przekraczają milion dolarów, Biały Dom podwyższył niedawno poprzeczkę z 250 tys. do 400 tys. dolarów rocznie, ale było to za mało dla wypracowania kompromisu.

Ustępstwo Boehnera w sprawie podwyższenia podatków dla najbogatszych Amerykanów (zaledwie 0,3 proc. populacji ma dochody wyższe niż milion dolarów rocznie) napotkało na poważny opór w jego własnej partii. Zaprotestowała spora grupa konserwatywnych kongresmanów, sprzeciwiająca się z pryncypialnych powodów jakiemukolwiek podwyższaniu podatków i przewodniczący Izby Reprezentantów nie miał nawet większości, aby przegłosować nową ustawę podatkową i przerzucić odpowiedzialność za kryzys na lewą stronę sceny politycznej.

Jeśli bardziej umiarkowana część republikanów w izbie niższej będzie w stanie wypracować z demokratami jakiś kompromis, to dojdzie do tego po dłuższych negocjacjach już w Kongresie kolejnej kadencji. Wielu obserwatorów postrzega przyspieszony powrót Obamy do Waszyngtonu także jako element politycznego PR-u.

Telewizyjne migawki pokazujące prezydenta grającego w golfa pod hawajskimi palmami w sytuacji nadchodzącego kryzysu fiskalnego odbiłyby się fatalnie na wizerunku gospodarza Białego Domu.

About this publication