US Flooded by Polish Vodka

<--

Powódź w USA: polska wódka zalała amerykański rynek

Amerykanie nie wylewają polskiej wódki za kołnierz. Od stycznia do września do sklepów w Stanach Zjednoczonych trafiło 7 milionów 589 tysięcy 537 litrów polskiej wódki – o 4 mln litrów więcej niż wódki rosyjskiej.

Tym samym import z Polski wzrósł w USA o 15 procent w stosunku do zeszłego roku, a Polska zajęła czwartą pozycję wśród eksporterów najmocniejszych trunków do tego kraju. Co więcej, producenci polskich marek biją na głowę swoich odwiecznych konkurentów, czyli przedsiębiorców z Rosji. Prześcignęli wschodnich sąsiadów o ponad 4 miliony litrów. Daleko im jednak ciągle do lidera, czyli Szwecji. Rokrocznie Stany Zjednoczone zalewa szwedzki potop alkoholu szacowany na 27 milionów litrów (wszystkie dane według DISCUS – Distilled Spirits Council of the United States).

Król Jan III Sobieski

Sukces polskiego przemysłu alkoholowego opiera się w dużej mierze na kampaniach promocyjnych przeprowadzanych przez producentów w ostatnich latach. Jako najważniejszą eksperci wskazują kampanię wódki Sobieski, w której udział wziął udział Bruce Willis. Co więcej, znany aktor wpadł w prawdziwą szklaną pułapkę i zachwycony alkoholem, wykupił udziały w francuskiej spółce Belvedere produkującej Sobieskiego, z którą potem musiał sądzić się o pieniądze.

– Polska ma naprawdę dobry produkt, w dodatku w doskonale skorelowanym poziomie ceny do jakości – opowiada Leszek Wiwała, Prezes Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy. Przyznaje też, że w Stanach Zjednoczonych uległa zmianie mentalność konsumentów.

– Jeszcze piętnaście lat temu nikt w USA nie potrafił sobie wyobrazić picia czystej wódki. Uważano, że jest ona tylko dodatkiem do koktajli. Jako czyste alkohole spożywano głównie whisky i brandy. Teraz większość kolorowych trunków trafia do koktajli, a konsumenci przekonują się do dobrej jakości wódki pitej w wersji czystej, bez dodatków.

Producenci wykorzystujący polskie marki wykazali się też elastycznością tworząc wersje limitowane, często przygotowywane tylko dla sieci restauracji lub zamkniętych grup odbiorców. Z jednej strony odpowiadali na potrzeby Amerykanów, mających pomysł na trunek, ale nie mających tradycji tworzenia wódki. Z drugiej strony tworzyli własne, limitowane produkty, które były przygotowywane tylko na rynek amerykański.

Leszek Wiwała podchodzi jednak rozważnie do emocji związanych z dalszą ekspansją na rynek amerykański.

– USA to najbardziej marżowy rynek, ale jednocześnie najbardziej nasycony. Nie ma na nim zbyt wielkiego pola manewru, szczególnie w obecnej sytuacji, która zmusza producentów do cięcia wydatków. O ile do tej pory mieliśmy do czynienia ze wzrostem 15-procentowym, o tyle w kolejnym roku można spodziewać się zejścia do 10 procent.

Zwraca też uwagę, że wiele będzie tutaj zależało od samych producentów. W firmach alkoholowych zachodzą duże zmiany własnościowe i ich wynik będzie rzutował na przyszłość całego przemysłu.

Wojna polsko-ruska pod flagą amerykańską

Wartość importu wódki z polski przewyższyła już wartość importu wódki rosyjskiej. Od stycznia do września wartość trunków z polski eksportowanych do USA osiągnęła kwotę ponad 51 mln dolarów. Regionalni konkurenci wysłali tylko trunki za 42 miliony dolarów. Na rynku amerykańskim wciąż trwa jednak wojna ideologiczna producentów o to, skąd tak naprawdę pochodzi wódka.

Mimo, że najstarsze polskie źródła mówiące o produkcji wódki na ziemiach polskich datowane są na 1534r., a rosyjskie na lata 60. XVI wieku, to marketing kpi sobie z faktów historycznych. Rosjanie lubią wspominać o tradycji destylowania alkoholu pochodzącej jeszcze z czasów Rusi Kijowskiej, Polacy nie pozostają dłużni, opowiadając o czasach Mieszka.

Największy wkład w promowanie w Stanach Zjednoczonych tezy o „rosyjskości wódki”, miał jednak Piotr Smirnow. Początkowo mający destylarnię w Moskwie, potem w okolicach Lwowa, w latach 30-tych odsprzedał prawo do marki Smirnoff (już zapisywanej w ten sposób) Amerykanom i zdobywający ogromną popularność trunek postrzegany był jako wyrób tradycyjnie rosyjski.

– Szkoda, że tak się stało, biorąc pod uwagę, że Smirnow uczył się destylować wódkę na sprzęcie polskim, a trunek pędził wtedy z jeszcze polskiego zboża spod Lwowa – mówi prezes Wiwała.

W czasach prohibicji przez granicę kanadyjską nie przewożono tylko whisky, ale też rosyjską wódkę. Jej kult trwał nawet w czasach zimnej wojny, a stan ten przetrwał do lat 90., gdy polsko-rosyjski spór o korzenie wódki wybuchł na nowo.

Na bogato

Amerykanie kupują głównie polskie wódki z kategorii premium i Super Premium, a więc te droższe. Segment Super Premium w drugiej połowie lat 90. stworzyły marki polskie, takie jak Chopin i Belvedere. Mocno promując swoje produkty na Florydzie i w Kalifornii i odwołując się do polskiej tradycji destylacji wódek, stworzyły one półkę wyższą niż ta, którą zajmowały Finlandia i Absolut.

Ten ekskluzywny fragment rynku notował szczyty popularności w okolicach roku 2004. Segment Super Premium to obecnie prawie 25 procent całego amerykańskiego rynku wódek.

Polsce ciągle daleko jednak do pozycji lidera. Na rynku alkoholi luksusowych ciągle wyprzedzają nas Szwecja, Francja i Holandia. W siłę rośnie też Łotwa, która wygrała z Rosją kilka poważnych procesów sądowych o receptury oraz bardzo rozsądnie poczyna sobie na rynku chińskim.

Czwarte miejsce, podobnie jak w imporcie do USA, zajmujemy też w produkcji wódki, której rocznie produkujemy średnio 3 200 000 hektolitrów. Ciągle wyprzedzają nas Rosja, Ukraina i Stany Zjednoczone. Na światowym rynku wódki Polsce pisane jest ciągle najgorsze miejsce – zaraz poza podium.

About this publication