US Supreme Court Decides Marriage Not Only a Relationship Between a Man and a Woman

<--

Nie można odmawiać małżeństwom homoseksualnym przywilejów należnych małżeństwom tradycyjnym. To łamanie konstytucji – ogłosił amerykański sąd najwyższy. Wyrok to przełom w walce o legalizację małżeństw homoseksualnych w całych Stanach Zjednoczonych.

To historyczny krok do przodu – zaćwierkał na Twitterze Barack Obama, który w środę rano, kiedy zapadł wyrok, leciał prezydenckim samolotem Air Force One do Afryki. Podobnie jak większość “historycznych” decyzji dziewięciu najważniejszych sędziów w Ameryce, również i ta zapadła najmniejszą możliwą większością głosów: pięć do czterech.

Geje i lesbijki zgromadzeni przez budynkiem sądu w Waszyngtonie przyjęli wyrok eksplozją radości, choć wcale nie oznacza on, że śluby homoseksualne będą odtąd możliwe i legalne w całej Ameryce. Stały się za to całkowicie i bezapelacyjnie legalne w stanach, które już ich udzielają.

Sąd najwyższy obalił ustawę o ochronie małżeństwa (tzw. DOMA – Defence of Marriage Act) przyjętą w 1996 r. przez Kongres i podpisaną przez ówczesnego prezydenta Billa Clintona. Definiuje ona małżeństwo jako “związek kobiety i mężczyzny”, co wytworzyło dziwaczną, paradoksalną sytuację prawną: coraz więcej stanów udzielało homoseksualistom ślubów, ale rząd federalny – wierny definicji z DOMA – ich nie uznawał.

Miało to poważne i praktyczne konsekwencje, bowiem np. dwóch gejów po ślubie w liberalnym Bostonie, choć w świetle prawa stanowego byli małżeństwem, to nie mogli korzystać z ulg podatkowych dla małżeństw. W sumie było około tysiąca prorodzinnych programów federalnych, z których małżeństwa gejów i lesbijek zostały wykluczone na mocy ustawy DOMA.

Ustawę zaskarżyła 84-letnia lesbijka Edie Windsor, która po śmierci swojej małżonki – ślubu udzielił im stan Nowy Jork – musiała zapłacić aż 363 tys. dol. podatku od spadku za jej mieszkanie. Tymczasem gdyby jej partnerem był mężczyzna, to pani Windsor zostałaby zwolniona z podatku. Dlatego uznała, że jest ofiarą dyskryminacji, i złożyła skargę w sądzie. Sprawa “Windsor kontra Stany Zjednoczone” przetoczyła się przez wszystkie szczeble wymiaru sprawiedliwości, aż wreszcie ostatecznie w środę sąd najwyższy przyznał pani Windsor rację. Zaraz potem z pokładu Air Force One zadzwonił do niej z gratulacjami prezydent.

W imieniu większości piątki sędziów decyzje uzasadnił Anthony Kennedy, który – to było wiadomo od początku – zdecyduje o wyroku. Uchodzi on za umiarkowanego konserwatystę, ale w środę głosował razem z czwórką sędziów liberalnych. Nie dlatego, że jakoś specjalnie solidaryzuje się z gejami i lesbijkami, tylko dlatego, że popiera daleko posuniętą autonomię każdego z 50 stanów USA.

“Nic nie usprawiedliwia gorszego traktowania tych obywateli, którym ich własny stan, na mocy stanowego prawa, udzielił ślubu – napisał sędzia Kennedy. – Odbierając niektórym legalnym małżeństwom przywileje federalna ustawa łamie piątą poprawkę do konstytucji USA [która gwarantuje równość obywateli wobec prawa]”.

– To wielkie zwycięstwo nie tylko dla gejów i lesbijek, ale dla zasady równego traktowania wszystkich obywateli przez państwo – komentował prokurator generalny stanu Nowy Jork Eric Schneiderman. – Żaden człowiek, nawet sąd najwyższy, nie może podważać świętej instytucji małżeństwa, która została stworzona przez Boga jako związek kobiety i mężczyzny – napisała na Twitterze skrajnie konserwatywna kongreswoman Michelle Bachman, która w zeszłym roku bezskutecznie starała się o nominację Republikanów w wyborach prezydenckich. Ale takich dramatycznych głosów nie było wiele, bowiem w ostatnich latach dokonała się prawdziwa rewolucja obyczajowa i dzisiaj, jak pokazują sondaże, większość Amerykanów jest za ślubami homoseksualistów.

Podobną przemianę przeszedł również prezydent Obama, który na początku mówił, że “jego pogląd w tej sprawie ewoluuje”, a w zeszłym roku, na kilka miesięcy przed reelekcją, oświadczył, że popiera śluby osób tej samej płci. I zapowiedział, że Departament Sprawiedliwości nie będzie bronił przed sądem najwyższym ustawy DOMA – przez rok zatem miała miejsce dziwaczna sytuacja, w której rząd USA nie popierał obowiązującego prawa, ale je egzekwował (w szczególności egzekwował je federalny urząd skarbowy).

Do środy 12 stanów USA plus stołeczny dystrykt Kolumbia udzielało ślubów homoseksualnych. Od środy już 13, bowiem – również na mocy wyroku sądu najwyższego w oddzielnej sprawie, która zakończyła się tego samego dnia – będzie ich musiała udzielać Kalifornia, największy i najludniejszy stan USA. Oznacza to, że na terenach, gdzie śluby homoseksualne zostały zalegalizowane, żyje ok. 30 proc. Amerykanów.

W Kalifornii sytuacja była od kilku lat wyjątkowo zagmatwana. W 2008 r. przyjęła ona ustawę o ślubach osób tej samej płci, co potwierdził stanowy sąd najwyższy, ale kilka miesięcy później jego decyzja została obalona w stanowym referendum (przeciwko homoślubom było 52 proc. głosujących).

Wynik referendum został zaskarżony przez homoseksualistów. A kiedy wygrali oni w sądzie, władze Kalifornii zdecydowały, że nie będą składać apelacji. Ale w imieniu władz postanowili apelować konserwatywni aktywiści – i dzięki ich apelacjom – sprawa dotarła aż do Waszyngtonu.

W środę stosunkiem głosów pięć do czterech sąd najwyższy zdecydował, że konserwatywne grupy nie miały prawa apelować w imieniu stanowych władz. Pozostaje zatem w mocy wyrok sądu niższej instancji, który unieważnił referendum, czyli zezwolił gejom i lesbijkom z Kalifornii na zawierania ślubów (jedynie egzekucja tego wyroku była wstrzymana aż do decyzji sądu najwyższego).

Takie rozstrzygnięcie – oparte na interpretacji procedur sądowych, a nie na zasadach – jest częściowym zwycięstwem homoseksualistów. Liczyli oni, że sędziowie uznają, iż zakaz ślubów osób tej samej płci jest niezgodny z konstytucją, co oznaczałoby, że wszystkie stany USA musiałyby zacząć ich udzielać. Tak się nie stało i środowy wyrok będzie miał konsekwencje tylko dla Kalifornii. Geje i lesbijki z 37 stanów, w których nie mają prawa zawierania ślubów, będą musieli o nie powalczyć.

Co ciekawe, w sprawie kalifornijskiej głosy sędziów rozłożyły się zupełnie inaczej – sędzia Kennedy głosował “przeciwko” homoseksualistom.

About this publication