Dlaczego mielibyśmy wierzyć Ameryce
Mariusz Zawadzki
04.08.2013 , aktualizacja: 04.08.2013 14:12
Przecież w kraju, w którym zabójcy często wychodzą na wolność za kaucją i odpowiadają przed sądami z wolnej stopy, starszy szeregowiec Bradley Manning, który ujawnił tajemnice USA portalowi Wikileaks, spędził trzy lata w areszcie. Z tego jedenaście miesięcy w izolatce.
Edward Snowden, który zdradził sekrety amerykańskiego Wielkiego Brata, może już spacerować po ulicach Moskwy. Pewnie jeszcze nie korzysta z wolności, bo tropiony jest przez tabuny paparazzich i agentów CIA, co może zniechęcić nawet największych amatorów spacerów. Ale nie musi już koczować na lotnisku Szeremietiewo, gdzie spędził ostatni miesiąc.
Prezydent Władimir Putin – zdając sobie sprawę z tego, że taka gratka jak Amerykanin starający się o azyl w Rosji już się nie powtórzy – postanowił skorzystać z okazji. Sprawił tym swoim amerykańskim partnerom ogromny zawód.
Rzecznik Białego Domu Jay Carney komentował: – Jesteśmy wyjątkowo rozczarowani, że rosyjski rząd zdecydował się na taki krok, choć przecież bardzo jasno i zgodnie z prawem prosiliśmy, zarówno publicznie, jak i prywatnie, o wydanie Snowdena do USA, gdzie mógłby stawić czoło stawianym mu zarzutom… Rozważamy, czy w świetle powyższego zasadny jest udział w szczycie G20 w Petersburgu.
Zatem prezydent Obama obraził się i być może do Petersburga nie przyjedzie. A nawet jeśli ostatecznie przyjedzie, to już sam fakt, że przywódca największego mocarstwa na oczach całego świata rozważa nieprzyjechanie, zapewne nie daje Putinowi spać po nocach.
Charles Schumer, demokratyczny senator z Nowego Jorku, mówił o “rosyjskim nożu wbitym w amerykańskie plecy” i sugerował, że szczyt G20 w Petersburgu trzeba anulować i przenieść gdzie indziej.
A przecież nie ma się co obrażać!
W tym szczególnym przypadku były podstawy do udzielenia azylu, nawet jeśli ogólnie rzecz biorąc, wydaje się zabawne, że Rosjanie występują w roli obrońców Amerykanów uciśnionych przez własny rząd.
Kilka dni temu prokurator generalny Eric Holder wysłał do rosyjskiego ministerstwa sprawiedliwości list, w którym zapewniał, że Snowdenowi nie zdarzy się po powrocie do USA żadna krzywda. Pisał m.in.: “Po pierwsze, rząd USA nie będzie domagać się kary śmierci dla Snowdena, nawet jeśli zgodnie z prawem mógłby. Po drugie, Snowden nie będzie torturowany. Tortury są nielegalne w Stanach Zjednoczonych. Jeśli wróci, to stanie przed cywilnym sądem, będzie chroniony przez prawo, tak jak wszystkie osoby oskarżone, i dostanie obrońcę. Rząd USA będzie musiał udowodnić jego winę tak, żeby jednogłośnie uznała ją ława przysięgłych”.
A zatem Amerykanie pisemnie obiecywali Rosjanom, iż nie będą Snowdena torturować, co wydaje się szczególnie komicznym zwrotem w tej historii, ale tylko na pierwszy rzut oka. Są bowiem dobre powody, żeby prokuratorowi Holderowi nie ufać.
Nie chodzi nawet o tortury w tajnych więzieniach CIA, które odbywały się poza granicami USA, m.in. w naszych mazurskich Starych Kiejkutach, i zostały przez administrację Obamy surowo potępione. Chodzi o szeregowca Bradleya Manninga.
W 2010 r. Manning, wówczas niski rangą analityk w bazie wojsk USA pod Bagdadem, wykradł i przekazał portalowi Wikileaks 750 tys. tajnych raportów amerykańskiej armii, dyplomacji i wywiadu. W tym tygodniu został uznany za winnego szpiegostwa, za co grozi mu 136 lat więzienia (wymiaru kary jeszcze nie ustalono). 25-latek może zatem spędzić resztę życia w więzieniu, ale nie to jest najgorsze, przynajmniej z punktu widzenia wiarygodności Ameryki; do tego w ogóle nie można się przyczepić, bo wyrok wydany zostanie zgodnie z prawem.
Najgorsze jest to, co działo się z Manningiem wcześniej.
Oto w kraju, w którym zabójcy często wychodzą na wolność za kaucją i odpowiadają przed sądami z wolnej stopy, Manning spędził trzy lata w areszcie. Z tego jedenaście miesięcy w izolatce. Na noc rozbierano go do slipek i nie dawano mu żadnego okrycia ani koca. Rzekomo – tak wyjaśniali strażnicy – dla jego własnego dobra, bowiem obawiali się, że aresztant popełni samobójstwo, np. wieszając się na jakimś skrawku materiału.
Kiedy sprawa wyszła na jaw, rzecznik Departamentu Stanu P.J. Crowley powiedział dziennikarzom, że traktowanie Manninga jest “absurdalne, głupie i bezproduktywne”. Ale kilka dni później musiał za te słowa podać się do dymisji. Prezydent Obama wyjaśnił dziennikarzom, że wojskowi zapewnili go, iż “wobec aresztanta stosowane są właściwe środki i procedury”.
Czyli wszystko było OK.
Odmiennego zdania jest specjalny komisarz ONZ ds. tortur Juan Mendez. W zeszłym roku, po kilkunastomiesięcznym śledztwie, doszedł on do konkluzji, że “traktowanie Manninga było okrutne, nieludzkie, upokarzające i sprzeczne z artykułem 16 ONZ-owskiej konwencji zabraniającej tortur (którą USA podpisały i ratyfikowały). Szczególnie biorąc pod uwagę, że traktowano tak osobę niewinną; przed wyrokiem obowiązuje bowiem domniemanie niewinności”.
Snowden również ujawnił tajemnice państwowe. Wykradł i przekazał dziennikarzom dowody, że rząd USA kontroluje rozmowy milionów Amerykanów i niemal wszystko, co przepływa przez internet (e-maile, czaty, słowa kluczowe wpisywane przez internautów w wyszukiwarce Google itd.).
W zasadzie dlaczego mielibyśmy wierzyć Amerykanom, że potraktują go lepiej niż Manninga?
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.