UN General Assembly Sessions Begin; a Worldwide Dietine or Special America?

<--

Rusza sesja Zgromadzenia Ogólnego ONZ

Światowy sejmik czy wyjątkowa Ameryka?

Co roku na początku jesieni w Nowym Jorku zbiera się dosłownie cały świat na sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Wielkie mocarstwa reprezentowane są tu na równi z małymi krajami, nawet takimi, których całe wojsko jest mniejsze od straży pożarnej jednego miasta.

Ale każdy ma swój głos. “Największym wyzwaniem” dla pokoju na świecie – jak powiedział sekretarz generalny ONZ, Ban Ki Mun – jest dziś konflikt w Syrii. Ban Ki Mun apeluje do wszystkich by przestać wysyłać broń do Syrii i jak najszybciej zacząć negocjacje pokojowe.

Prezydent Stanów Zjednoczonych, Barack Obama, który publicznie zapowiedział ukaranie reżimu syryjskiego za użycie broni chemicznej – oświadczył, że zawsze preferował dyplomatyczne rozwiązanie konfliktu. Dlaczego akurat reagować na użycie broni chemicznej, skoro od każdego rodzaju broni giną ludzie i to w większej liczbie? – pytali czytelnicy poprzednich komentarzy. Choćby dlatego, że za zakazem tej przerażającej broni opowiada się w podpisywanych konwencjach 98 proc. całej ludzkości i to od wielu, wielu lat. W ostatnich tygodniach USA i Rosja porozumiały się co do poddania syryjskiej broni chemicznej międzynarodowej kontroli.

Ale porozumienie ciągle pozostaje na papierze. I nawet całe Zgromadzenie Ogólne – w prawie dwustu ważnych przemówieniach na sesji trwającej całe tygodnie – nie jest w stanie tego zmienić. Ktoś musi skłonić opornych do jego wykonania, tak jak ktoś powinien zmusić walczących do złożenia broni i rokowań pokojowych.

Władimir Putin – w niedawnym liście do Amerykanów – zwrócił uwagę, że nie powinni się traktować jako wyjątkowi, mając zapewne na myśli, że Ameryka nie dysponuje mandatem do narzucania swej woli innym. W zawoalowanej replice Obama powiedział we wtorek, że Ameryka jest jednak wyjątkowa. Dlaczego? Bo nie wahała się poświęcać swoich żołnierzy i środków materialnych nie tylko dla własnych interesów, ale i we wspólnym interesie. Stwierdzenie to – choć patetyczne – jest przecież prawdziwe.

Obama doszedł do władzy krytykując lekkomyślną i kosztowną interwencję w Iraku. 5 lat temu za granicami USA w operacjach służyło prawie 180 tys. amerykańskich żołnierzy. Teraz z Iraku zostali wycofani, a w przyszłym roku mają też opuścić Afganistan. Nowe okoliczności sprawiają, że – jak powiedział Obama – jego kraj przestaje być ciągle pod bronią. Ale kto zajmie jego miejsce? Z początkiem sesji zgromadzenia zbiegł się tragiczny zamach w Kenii w zatłoczonym supermarkecie. W Pakistanie prawie sto osób zginęło od bomby podłożonej w pobliżu kościoła. W Iraku bomby wybuchają dosłownie w każdym tygodniu. Wojna domowa w Syrii nie wygasa. Od dawna na świecie więcej konfliktów wybucha wewnątrz państw niż – jak do było dawniej – między państwami. Lokalne władze nie są w stanie ich rozwiązać. Ameryka w trudnej roli światowego żandarma wzbudziła irytację, a nawet wściekłość niemałej części światowej opinii. Były ku temu liczne powody. Trzeba tylko wiedzieć, że jeśli Ameryka – po dziesięciu latach wojen – wycofa się do siebie do domu – Organizacja Narodów Zjednoczonych ani na tej ani na kolejnej sesji nie zastąpi światowego żandarma.

About this publication