A lot of bitter words were addressed to Barack Obama last week, when Ukraine was standing on the edge of the precipice.
Naturally, it is nothing new: Some of us — Poles, Ukrainians, Europeans — have been feeling forgotten, neglected or misunderstood by the U.S. president for years. I've often heard malicious comments that someone who was born and brought up on a small island in the Pacific Ocean is not able to understand Europe, Russia or trans-Atlantic relations.
Such opinions also exist in Washington — among Republicans.
“The naiveté of Barack Obama … is stunning .… This is the most naive president in history .… Putin has played us so incredibly,” said Senator John McCain on Thursday. He referred mainly to Obama’s policies toward Russia, in particular to words the president spoke the day before, when the streets of Kiev were already full with tens of victims and authorities in America and Europe were wondering how to outsmart Putin and win over Ukraine.
"I don’t think this is a competition between the United States and Russia … Our approach as the United States is not to see these as some Cold War chessboard … Our goal is to make sure that the people of Ukraine are able to make decisions for themselves about their future …" claimed Obama. It was his first relevant statement regarding Ukraine since last November.
Actually, no one should be surprised. Obama never wanted to play geostrategic chess. On the contrary, he was the one to extend the peace-offering hand toward Putin. This is how we got the famous "reset" of relations between Washington and Moscow, which — as it turned out after a few years — was only a daydream.
Wall Street Journal columnist Peggy Noonan is also disgusted with Obama's naivety: "Last June, Mr. Putin was theatrically rude to Mr. Obama at a joint press conference, turning from him like a bored student who knows his professor isn't marginally capable of operating in the real world. What Mr. Putin longs for is a Nixon with whom he can do business. Instead he has Mr. Obama, for whom he appears to have little respect."
It is possible that Putin misses Nixon; he is an ex-secret service agent raised in Cold War times. We are all children of our times. Senator McCain and Mrs. Noonan learned in their youth that Russia is America's main enemy, and it continues to remain enemy No. 1 (what's worse, this unknowingly follows Putin's point of view).
In the meantime, Obama adopts an emotionless attitude toward Russia (as opposed to all the previous presidents of the United States), which may indeed be caused by the fact that he was brought up in Hawaii and he is too young for Cold War memories. He forms realistic judgments about Russia and he can see that — in spite of their immense gas and oil deposits — Russia's national income in 2014 is eight times lower than the U.S. national income. Is that what they call a superpower? On the other hand, Italians have no deposits, they are suppressed by the Mafia, they take long siestas, keep living with their mums until the age of 40 and their population is two and a half times smaller than that of Russia. Yet, they generate exactly the same national income as the Federation.
Naturally, Russia is more important or, speaking more precisely, more threatening than Italy. For two reasons: It has a few thousand rusty atomic bombs and a grotesque president, who, from day to day, was ready to promise $20 billion to Yanukovych in order to keep Ukraine at his side.
But the billions didn't work. Ukraine's fate wasn't decided in Moscow, Washington or in Brussels. It was decided in Kiev, where the people overturned the "Russian" tyrant. [This is] just like two years ago, when Egypt's fate was decided in Cairo, where people overturned the "American" tyrant (however, Americans stopped supporting Mubarak the moment he gave orders to shoot at people).
Russia is not a superpower and geostrategic chess matches are not as important as they used to be. It seems reasonable of Obama to not start any game with Putin, because it is better to talk to madmen in a normal manner than in a crazy one. This is why the "reset" with Russia was a good idea. And what about the fact that Putin didn't take the opportunity to become normal? We can't do much about it.
If Obama was naive, it was only in good faith, as there exists a positive naivety, which has the power to change a cynical reality. Thousands of naive people gathered on Maidan Square because they believed they are not pawns in the geostrategic game of chess. Unexpectedly, they won. However, it may still happen that — just like Egyptians — they will not cope with their freedom.
This is, however, a totally different story.
Jak Obama nie zagrał w szachy z Putinem
Przeciwnicy Obamy twierdzą, że okazał wobec Putina naiwność. Ale jeśli był naiwny, to tylko w dobrym sensie. Bo istnieje pozytywna naiwność - taka, która ma moc zmieniania cynicznej rzeczywistości. Taką naiwność było widać na Majdanie
Wiele gorzkich słów padło pod adresem Baracka Obamy w ostatnim tygodniu, gdy Ukraina stała nad przepaścią.
Naturalnie to nic nowego: niektórzy z nas - Polaków, Ukraińców, Europejczyków - od lat czują się przez amerykańskiego prezydenta zapomniani, zaniedbani lub niezrozumiani. Nieraz słyszałem złośliwe komentarze, że nie może zrozumieć Europy, Rosji i relacji transatlantyckich ktoś, kto urodził się i wychował na małej wyspie na Pacyfiku.
Takie głosy pojawiają się również w Waszyngtonie - wśród Republikanów.
- Naiwność Obamy jest zdumiewająca. To jest najbardziej naiwny prezydent w historii USA. Putin gra z nami w niesłychany sposób! - mówił w czwartek senator John McCain. Odnosił się generalnie do polityki Obamy wobec Rosji, ale w szczególności do słów, które prezydent wypowiedział dzień wcześniej, kiedy na ulicach Kijowa leżały już dziesiątki zabitych, a w Ameryce i Europie różne mądre głowy zastanawiały się, jak przechytrzyć Putina i przeciągnąć Ukrainę na Zachód.
- Tutaj nie chodzi o rywalizację między Stanami Zjednoczonymi a Rosją. To nie jest jakaś zimnowojenna partia geostrategicznych szachów. Chodzi o to, żeby naród ukraiński sam decydował o swojej przyszłości... - stwierdził Obama. Była to jego pierwsza istotna wypowiedź o Ukrainie od listopada.
W zasadzie nikt nie powinien być zaskoczony. Obama od początku nie chciał grać w geostrategiczne szachy, przeciwnie - wyciągnął do Putina rękę na zgodę. Stąd słynny "reset" w relacjach Waszyngtonu i Moskwy, który - jak się po kilku latach okazało - był mrzonką.
Zdegustowana naiwnością Obamy jest też felietonistka "Wall Street Journal" Peggy Noonan: "W czerwcu Putin był teatralnie obcesowy względem Obamy na wspólnej konferencji prasowej; odwrócił się od niego plecami jak znudzony student, który wie, że jego profesor teoretyk nie jest zdolny do życia w realnym świecie. Putin tęskni za Nixonem, z którym mógłby robić interesy. Zamiast niego ma Obamę, dla którego nie ma prawie żadnego szacunku".
Niewykluczone, że Putin tęskni za Nixonem, jest kagiebistą wychowanym w czasach zimnej wojny. Wszyscy jesteśmy dziećmi naszych czasów. Senator McCain i pani Noonan w młodości nauczyli się, że Rosjanie to główny rywal Ameryki, i tak im zostało (co gorsza, bezwiednie przyjmują optykę Putina).
Tymczasem Obama, być może istotnie dlatego, że wychował się na Hawajach i był za młody na zimną wojnę, ma do Rosji stosunek pozbawiony emocji (w odróżnieniu od wszystkich poprzednich prezydentów USA). Ocenia ją realnie i widzi np., że w 2014 r. Rosja - pomimo ogromnych złóż ropy i gazu - ma dochód narodowy osiem razy mniejszy niż USA. To ma być mocarstwo? Tacy na przykład Włosi nie mają złóż, dusi ich mafia, lenią się podczas sjesty, do 40. roku życia mieszkają z matkami, jest ich dwa i pół razy mniej niż Rosjan, ale wypracowują dokładnie taki sam dochód narodowy jak Rosja.
Naturalnie Rosja jest ważniejsza lub, mówiąc precyzyjniej, groźniejsza od Włoch. Z dwóch powodów: ma kilka tysięcy lekko zardzewiałych bomb atomowych i groteskowego prezydenta, który z dnia na dzień potrafił obiecać Janukowyczowi 20 mld dol., żeby utrzymać Ukrainę przy sobie. O dziwo, nikt nawet w Rosji specjalnie nie protestował, że Putin tak szasta pieniędzmi obywateli.
Ale miliardy nie zadziałały. Los Ukrainy nie zdecydował się ani w Moskwie, ani w Waszyngtonie, ani w Brukseli. Zdecydował się w Kijowie - ludzie obalili "rosyjskiego" satrapę. Tak samo jak dwa lata wcześniej losy Egiptu zdecydowały się w Kairze, gdzie ludzie obalili "amerykańskiego" satrapę (z tym że Amerykanie, kiedy Mubarak kazał strzelać do ludzi, przestali go popierać).
Ani Rosja nie jest potęgą, ani "geostrategiczne partie szachów" nie mają już takiego znaczenia jak kiedyś. Obama dobrze robi, że nie podejmuje gry z Putinem, bo z wariatami nie należy rozmawiać po wariacku, tylko normalnie. Dlatego też "reset" z Rosją był dobrym pomysłem. A że Putin nie skorzystał z okazji zostania normalnym? Na to nic już nie można poradzić.
Jeśli Obama był naiwny, to tylko w dobrym sensie. Bo istnieje pozytywna naiwność - taka, która ma moc zmieniania cynicznej rzeczywistości. Na Majdanie zebrały się tysiące naiwnych, którzy uwierzyli, że nie są pionkami w "geostrategicznych szachach". I niespodziewanie wygrali. Oczywiście może się jeszcze zdarzyć, że - jak Egipcjanie - nie poradzą sobie z wolnością.
Ale to już zupełnie inna historia.
This post appeared on the front page as a direct link to the original article with the above link
.
These costly U.S. attacks failed to achieve their goals, but were conducted in order to inflict a blow against Yemen, for daring to challenge the Israelis.