Jeśli po kształcie czarnej listy Rosjan oceniać odpowiedź UE na działania Kremla, to jest za słaba i podszyta obawami przed psuciem sobie gospodarczych kontaktów. Ale mogło być jeszcze gorzej.
Szefom dyplomacji 28 krajów Unii udało się utrzymać jedność i – wbrew prognozom – odważyli się na jakiekolwiek restrykcje wobec dygnitarzy z Moskwy. Ale nie ma dziś pewności, jak długo ta jedność Unii potrwa. I czy będzie ona miała siłę do dłuższej, twardej gry z Władimirem Putinem. Bo gospodarz Kremla najwyraźniej ma na to ochotę.
W piątek Unia podpisze z Ukrainą polityczną część umowy stowarzyszeniowej. Wciąż nie ma jednak zgody, by dać Kijowowi obietnicę, że będzie mógł w przyszłości zapukać do drzwi UE. Perspektywa członkostwa byłaby polityczną gwarancją, że Ukraina – jeśli sama tego nie zechce – nie skończy jako “ziemia niczyja” między Wschodem i Zachodem. Gwarancją tym ważniejszą, że Moskwa zaproponowała wczoraj Ukrainie taki właśnie status. Przez forsowaną federalizację Putin chciałby tak osłabić Kijów, by łatwiej podporządkowywać sobie cały kraj.
Unia nie przyjęła rosyjskiej oferty. Jednak niewypowiedziana wprost, lecz oczywista obietnica – “jeśli zaakceptujecie nasze warunki, przestaniemy destabilizować Ukrainę, nie najedziemy Doniecka i znowu zapanuje spokój” – będzie niektórych rządzących na Zachodzie bardzo nęcić.
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.