Sanctions Imposed on Budapest: Why Did US Treat an Allied Hungary as an Enemy?

<--

Nałożenie kilka dni temu przez Stany Zjednoczone sankcji wobec Węgier jest decyzją bez precedensu. Jak dotąd nigdy się nie zdarzyło, by Amerykanie w ten sposób ukarali którykolwiek z krajów Unii Europejskiej będącej ich największym sojusznikiem.

Zakazanie wjazdu do USA sześciu obywatelom Węgier tłumaczone jest przez Waszyngton próbą wyciągnięcia ogromnych łapówek od kilku amerykańskich przedsiębiorstw. W rzeczywistości jednak za sankcjami kryje się więcej niż tylko korupcja. To żółta kartka dla Viktora Orbána mająca go przestrzec przed dalszym rozbudowywaniem autorytarnego modelu państwa.

Jak donosi węgierska prasa, na czarnej liście Waszyngtonu kilka dni temu znalazła się szefowa głównego urzędu podatkowego, jedna z założycielek rządzącego Fideszu, a także urzędnicy niższej rangi oraz jeden z najważniejszych doradców Orbána. Wszyscy obiecywali kilku amerykańskim firmom (w tym jednemu z większych graczy na rynku spożywczym) zwolnienia podatkowe w zamian za gigantyczne łapówki. Pieniądze te miały trafić na konto fundacji bliskiej Fideszowi.

To zupełnie nowa jakość w historii węgierskiej korupcji. Nigdy dotąd rządzący nie domagali się tak otwarcie łapówek od potężnych międzynarodowych przedsiębiorstw. Od kilku lat natomiast kwitnie proceder polegający na finansowaniu przez państwo fundacji, stowarzyszeń i przedsiębiorstw należących do członków rządzącego Fideszu lub do ludzi z nimi zaprzyjaźnionych. Dzięki miliardowym rządowym kontraktom w kraju wyrośli oligarchowie, którzy odwdzięczają się finansowaniem kolejnych kampanii wyborczych lub wspierają Fidesz w mediach, które do nich należą.

Korupcja przybrała za rządów Orbána skalę systemową. Tych, którzy to ujawniają, państwo stara się uciszać. Problemy ma budapeszteński oddział Transparency International, który opisuje patologie węgierskiego państwa. Urzędnicy nasyłają na niego rozmaite drobiazgowe kontrole i żądają nawet nazwisk wolontariuszy biorących udział w rozmaitych projektach antykorupcyjnych. TI jest jedną z organizacji, o których ludzie Fideszu z Viktorem Orbánem na czele mówią, że są “agentami zagranicznej agentury”. Te słowa i metody stosowane wobec NGO-sów są wyjęte wprost z retoryki putinowskiej Rosji. Również każdego, kto nie jest posłuszny władzy, czekają tam problemy i piętno “agenta zagranicy”.

“Nieliberalne państwo”, którego budowę zapowiedział kilka miesięcy temu Viktor Orbán, jest etykietką, która skrywa autorytarny model rządzenia. Węgierski premier powtarza, że Węgry stały się kolonią Zachodu, lecz on je wyzwoli spod tego jarzma. I wyzwala – np. odbiera banki “krwiożerczym” zagranicznym kapitalistom i szybko przekazuje je w ręce krajowych oligarchów, którzy wprawdzie są równie “krwiożerczy”, ale za to karnie wykonują polecenia rządzących.

To z myślą o nich i ich zyskach w parlamencie uchwalane są prawa gwarantujące im większe zyski. Tak było w przypadku sieci marketów należących do jednego z oligarchów, które od pewnego czasu cieszą się znacznymi zwolnieniami podatkowymi. Ale prawo zmieniane jest również po to, by ukarać krytyczne wobec rządu media. Przez wprowadzony nowy podatek od przychodu (a nie zysku) zapewne sporej części z nich będzie groziło zamknięcie.

Amerykanie – w odróżnieniu od Europejczyków – najwyraźniej stracili złudzenia, czemu służy budowany model orbánowskiego państwa. Jasny sygnał w tej sprawie dał pod koniec października Barack Obama. Na przyjęciu w fundacji Clintonów powiedział, że „od Węgier po Egipt widzimy niekończące się regulacje prawne i jawne zastraszanie społeczeństwa obywatelskiego”. Bill Clinton był bardziej dosadny. „Premier Węgier, mówiąc wprost, że lubi autorytarny kapitalizm, ma na myśli coś zupełnie innego: »Nie zamierzam nigdy oddać władzy «. Zwykle ci goście chcą na zawsze pozostać u władzy i robić pieniądze” – powiedział były prezydent.

I jeszcze jeden cytat. Wypowiedział te słowa w sobotę Andre Goodfriend, chargé d’affaires w ambasadzie USA w Budapeszcie, tuż po ogłoszeniu sankcji wobec Węgier: “Jeśli sytuacja nadal będzie się rozwijać w tym kierunku, to wkrótce osiągnie taki pułap, który uniemożliwi Ameryce współpracę z Węgrami jako sojusznikiem”.

Amerykanie wiedzą, czym pachną rządy Orbána, i reagują. Europa robi to, co zwykle. Milczy.

About this publication