Sąd federalny zakazał ślubów gejów i lesbijek w czterech stanach USA. Rzecz będzie musiał rozstrzygnąć sąd najwyższy. Już ostatecznie. Artykuł otwarty Federalny sąd dla okręgu szóstego, który obejmuje stany Kentucky, Michigan, Ohio i Tennessee, wydał swój wyrok w piątek nad ranem czasu polskiego. Nie był zaskoczeniem, w trzyosobowym składzie bowiem zasiadają dwaj sędziowie nominowani przez republikanina George’a W. Busha i sędzina nominowana przez demokratę Billa Clintona. Dwaj bushyści głosowali za zakazem ślubów homoseksualnych, a demokratka – za ich legalizacją.
Za to dość zaskakujące były argumenty za zakazem, które wyłuszczył przewodniczący Jeffrey Sutton.
– Nasz sąd nie ma mandatu społecznego, żebyśmy troje, a dokładniej mówiąc nawet my dwaj, zmieniali prawo i podejmowali decyzje w kwestiach dotyczących 32 mln ludzi – stwierdził sędzia Sutton. A skoro sąd nie ma wystarczającego autorytetu, by narzucać zmiany, to zostawia prawo w obecnym kształcie (czyli z zakazem ślubów gejów i lesbijek w czterech stanach).
– Kiedy sądy rozstrzygają takie sprawy, powstaje wrażenie, że trendy społeczne wyznaczają sędziowie – ciągnął dalej Sutton. – Znacznie lepiej, by decyzja była wynikiem normalnego procesu politycznego, w którym bohaterami będą obywatele, homo- i heteroseksualni…
Zatem Sutton wydaje się mówić: to nie nasz interes, niech decydują obywatele stanów w referendach lub przez swoich przedstawicieli w stanowych parlamentach i rządach.
Sędzina Martha Craig Daugherty, która zgłosiła votum separatum, twierdziła, że wywód Suttona jest niepotrzebnym filozofowaniem na temat istoty demokracji, tymczasem “wyrok będzie miał wpływ na konkretnych, żywych ludzi, którzy nie są żadną abstrakcją”.
Trzeba go uznać za śmiały, ponieważ już w 32 stanach USA i w stołecznym dystrykcie Kolumbia małżeństwa osób tej samej płci są legalne, a na dniach będą jeszcze w trzech kolejnych. Dotąd sądy apelacyjne dla innych okręgów zgodnie orzekały, że geje i lesbijki mogą brać śluby, gwarantuje im to bowiem zasada równości zapisana w konstytucji. Dlatego też miesiąc temu, gdy sprawa znalazła się w sądzie najwyższym w Waszyngtonie, dziewięciu najważniejszych sędziów USA zdecydowało, że nie będą się nią zajmować. Oni wkraczają dopiero wtedy, kiedy na niższych szczeblach pojawiają się sprzeczne wyroki. Teraz zatem będą już musieli ostatecznie rozstrzygnąć kwestię.
Wyrok jest zaskoczeniem również dlatego, że śluby homoseksualne niemal przestały być tematem debaty w USA. W kampanii wyborczej przed wtorkowymi wyborami do Kongresu kandydaci o nich niemal nie wspominali. Republikanie już de facto pogodzili się ze zmianą obyczajową, która dokonała się w ostatniej dekadzie. Dziesięć lat temu 59 proc. Amerykanów było przeciwko ślubom homoseksualnym, a 38 proc. – za. Obecnie 59 proc. jest za, a 34 proc. przeciw.
Wczorajszy wyrok przypomina, jakie znaczenie miały wtorkowe wybory, w których Republikanie zdobyli większość w Senacie. Wprawdzie sędziów federalnych nominuje prezydent, ale zatwierdza ich właśnie Senat. Oznacza to, że prezydent Obama może już zapomnieć o wyznaczaniu “progresistów” – nie przejdą. A może się okazać, że w ciągu najbliższych dwóch lat będzie musiał uzupełnić skład sądu najwyższego, bo niektórzy z jego członków są bardzo wiekowi. To byłoby absolutnie kluczowe, obecnie w sądzie najwyższym bowiem zasiada czworo “progresisów” i pięciu sędziów uważanych za mniej lub bardziej konserwatywnych.
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.