‘Abolition’ in the Name of State

 

 

<--

Prezydent Barack Obama po opublikowaniu senackiego raportu na temat tajnych więzień i metod CIA stwierdził, że amerykański wywiad postępował sprzecznie z “amerykańskimi wartościami”.

Na początku XXI w., gdy samoloty porwane przez terrorystów uderzyły w World Trade Center, grzebiąc w gruzach 3 tys. niewinnych ludzi, Polska wsparła Stany Zjednoczone właśnie w imię tych “amerykańskich wartości”, które nazywają się “wolność, szacunek dla ludzkiego życia, poszanowanie praw człowieka”. Traktowaliśmy USA jak nowego sojusznika, któremu winniśmy rewanż za przyjęcie Polski do NATO i otoczenie nas gwarancjami bezpieczeństwa.

Wyruszyliśmy na wojnę z terroryzmem wraz z USA przekonani, że stoimy po dobrej stronie – po stronie wartości, o które walczyły pokolenia Polaków. Mieliśmy przeświadczenie, że także obywatele Polski mogą być celem terrorystów.

Decyzję tę poparły wszystkie siły polityczne od lewa do prawa oraz większość społeczeństwa polskiego. Podjęcie współpracy wywiadowczej było elementem ochrony Polski i naszego sojusznika przed kolejnym atakiem i logiczną konsekwencją tego wyboru.

Dziś Polska ponosi konsekwencje tamtej decyzji. Amerykański raport pokazuje, że nasza dobra wiara została bezwzględnie wykorzystana przez CIA. To nie my byliśmy nielojalni wobec Stanów Zjednoczonych, tylko USA były nielojalne wobec nas.

Teraz nasz kraj wskazuje się jako ten, który “pozwolił na tortury”, choć tajne więzienia istniały także w innych krajach, loty odbywały się na całym świecie, a inne kraje zgadzały się na ściganie, zatrzymywanie i wydawanie Stanom swoich obywateli.

Raport szokuje opisami brutalności, skalą łamania prawa, wręcz sadyzmu. I dobija konkluzją, że efekty okrutnych przesłuchań były niewielkie, jeśli nie żadne.

Jednak żaden polski funkcjonariusz nie jest nawet podejrzewany o udział w torturowaniu jeńców. Nie ma dowodów na to, że którykolwiek z polskich polityków o tym wiedział. Raport stwierdza, że prezydent George W. Bush był przez służby oszukiwany. Ale takiej “osłony” senacki raport nie zapewnia byłemu prezydentowi RP Aleksandrowi Kwaśniewskiemu ani byłemu premierowi Leszkowi Millerowi – nie wspomina bowiem, czy byli oszukiwani, czy nie.

Nie chroni ich prawna tarcza, która chroni Amerykanów, gdyż USA nie podpisały konwencji, które europejskich, polskich polityków oskarżanych o złamanie praw człowieka mogą zaprowadzić przed Trybunał Haski.

Kwaśniewski zapytany, czy czuje się przez Stany Zjednoczone zdradzony, odparł, że nie, bo jest politykiem. Patrząc z dystansu, można jednak stwierdzić, że Waszyngton swojego sojusznika najpierw oszukał, a teraz zdradził. Stany Zjednoczone nadużyły gościnności, a następnie przerzuciły część własnego wstydu nad Wisłę. Zrobiły to, czego nie mogą robić nad Potomakiem.

Pamiętam przerażenie członków ówczesnego rządu, gdy w 2005 r. ujawniono pierwsze informacje na temat tajnych więzień CIA. Ówczesny szef MSZ w rządzie PiS zwrócił się do Condoleezzy Rice, sekretarz stanu w gabinecie Busha, o zaprzeczenie tym informacjom. Usłyszał: “Stany Zjednoczone przestrzegają prawa na swoim terytorium”.

Zapewne dziś, w innych historycznych okolicznościach, można zarzucić polskim politykom, że przychylili się do prośby Amerykanów. Być może rzeczywiście byli naiwni, “nie chcieli wiedzieć”.

Kompromituje ich wątek raportu, który stwierdza, że po przyjęciu od CIA pieniędzy dla swojego wywiadu Polska stała się bardziej “elastyczna” i zgodziła się na amerykańskie postulaty. Tu Kwaśniewskiego i Millera autorzy raportu nie pytali o zdanie. Twierdzenie “nie wiedziałem” w ich ustach brzmi jak wyraz bezradności.

Czy to oznacza, że w 2001 r. ówczesne władze RP nie miały racji z historycznego punktu widzenia? Jak to rozsądzić?

W jaki sposób przeprowadzić postulowane przez prezydenta Bronisława Komorowskiego dochodzenie – “tak, aby wyciągnąć wnioski na przyszłość”? Stany Zjednoczone już wniosek wyciągnęły – podejrzanych o terroryzm już nie aresztują, ale zabijają za pomocą dronów. Nie będą już potrzebowały terytorium Polski na ulokowanie tu więzienia.

Prezydent Komorowski poruszony raportem pokłada nadzieję w prowadzącej śledztwo prokuraturze. Ale prokuratura nie ma pełnego dostępu do informacji, bo są one głównie w USA. Będą może odtajnione za kilkadziesiąt lat. Aleksander Kwaśniewski i Leszek Miller nie zostali też do tej pory zwolnieni z zachowania tajemnicy. Nie zwolnił ich z tego prezydent Lech Kaczyński, nie słyszałem, by taką decyzję podjął prezydent Komorowski.

Wobec problemu odpowiedzialności za to, co się działo w Kiejkutach, nasze prawo pozostaje bezradne. Być może więc potrzebne jest rozwiązanie polityczne. Mogłoby polegać na uchwaleniu przez Sejm ustawy “abolicyjnej”.

Sejm mianowicie przyznaje, że na terytorium Polski w latach 2002-03 doszło do aktów łamania prawa, ale działo się to w warunkach wyższej konieczności – wojny z terroryzmem, w której Polska wzięła udział jako sojusznik USA i państwo członkowskie NATO. A zatem w interesie swego państwa Polska odstępuje od ścigania i karania ewentualnych winnych wśród swoich polityków i funkcjonariuszy. Podobnie postąpił prezydent Obama w stosunku do oficerów CIA – nie grożą im sankcje karne za okrutne traktowanie podejrzanych o terroryzm.

Taka “abolicja” wymagałaby zgody wszystkich sił politycznych – jak w 2001 r., gdy Polska na podstawie art. 5 traktatu waszyngtońskiego uznała atak na WTC za początek wojny z terroryzmem.

Nie wyjaśni to sprawy “do końca”, bo pełne jej wyjaśnienie jest dzisiaj raczej niemożliwe.

About this publication