Lee Radziwiłł, the Sister of Her Sister

 

 

<--

Od wygranych przez Johna Kennedy’ego wyborów prezydenckich przylgnęło do niej określenie “siostra Jacqueline Kennedy”. Lee Radziwiłł już na zawsze pozostała w cieniu siostry i nigdy się z tym nie pogodziła. “Jakżeż ona jest zazdrosna o Jackie!” – zanotował słynny pisarz Truman Capote.

Kiedy w 1971 r. Lee Radziwiłł wraz z mężem, księciem Stanisławem Radziwiłłem, przyleciała do Warszawy na pogrzeb jego starszego brata Edmunda, towarzyszyła jej także siostra. I to ona jak zwykle skupiła na sobie uwagę publiczności, która tłumnie zgromadziła się na wilanowskim cmentarzu. Po tej wizycie światowa prasa zamieściła notatki, z których wynikało, że pani Kennedy Onassis po pogrzebie księcia musiała uciekać przed napierającym tłumem przez pole ziemniaków. Szczęśliwie jakiś życzliwy mieszkaniec podał jej rękę, wprowadził do pustego tramwaju i kazał motorniczemu odjeżdżać. Parę ulic dalej przesiadła się do samochodu amerykańskiej ambasady. Tym życzliwym był – jak sam mówi – Zbigniew Buczkowski, znany aktor, a wtedy 20-letni chłopak, który widząc Jackie na kartoflisku, krzyknął do tłumu: “Proszę się odsunąć!”, a potem podał jej ramię, mówiąc: “Madame, please”. Bo tylko tyle umiał wtedy powiedzieć po angielsku.

Dziedzictwo Black Jacka

Nazywano je “szepczącymi siostrami”, bo na imprezach w znamienitych nowojorskich domach często siadywały po kątach i szeptały ze sobą o sobie znanych sprawach. Lee, żona księcia Stanisława Radziwiłła, i Jackie Kennedy Onassis, była pierwsza dama – celebrytki, które w latach 60. i 70. ubiegłego wieku brylowały na salonach Ameryki i Europy.

Naprawdę miała na imię Caroline. Przezwisko Lee pochodziło od panieńskiego nazwiska matki Janet Lee (po mężu Bouvier), która wprawdzie wywodziła się z rodziny biednych irlandzkich imigrantów, ale zawsze twierdziła, że ma arystokratycznych przodków, co znacznie lepiej wyglądało w oczach nowojorskiej socjety. Lee i Jacqueline od dzieciństwa miały wpajane poczucie wyjątkowości, które nadszarpnął nieco rozwód rodziców. Ich ojciec, John Bouvier, makler giełdowy i celebryta, w towarzystwie nazywany Black Jack z powodu silnej opalenizny, zamiłowania do hazardu, alkoholu i hulaszczego trybu życia doprowadził w końcu do tego, że żona kazała mu się wynosić. Lee zawsze broniła ojca: – Tylko raz w życiu widziałam go pijanego: dzień przed weselem Jackie z Johnem Kennedym. Matka nie zaprosiła go na rodzinny obiad, więc upił się z rozpaczy i samotności, do tego stopnia, że rano wciąż nie był w stanie poprowadzić siostry do ołtarza.

Dziewczęta nie przepadały za matką, która nieraz traciła nad sobą kontrolę, potrafiła wymierzyć im policzek i nigdy nie była dość zadowolona z osiągnięć córek. Ojciec także był wymagający i zawsze uważał, że jego córki powinny być we wszystkim najlepsze, ale mimo to kochały go bardziej. Pozostał obecny w ich życiu na tyle, na ile mógł, ucząc je – jak się wkrótce okazało – bardzo pożytecznej rzeczy: umiejętności zajmowania miejsca w środku sceny i przyciągania uwagi świata za pomocą starannie dobranego stroju. Modowe wyczucie smaku stało się znakiem rozpoznawczym obu sióstr Bouvier. Rozwód rodziców, do którego doszło w czerwcu 1940 r. i który w tamtych czasach okrywał rodzinę hańbą, zjednoczył dziewczęta we wspólnym nieszczęściu, a kiedy matka powtórnie wyszła za mąż, ich więź stała się jeszcze silniejsza.

Odnieśli wielkie sukcesy w polityce i biznesie, ale los zgotował im straszliwe tragedie, które zdają się nie mieć końca. Klątwa nad rodziną Kennedych

Pustogłowa suka

Lee twierdziła, że matka faworyzowała starszą o cztery lata Jacqueline, a o niej mówiła: zbyt gruba i nigdy nie dorówna pięknej siostrze. – Nawet kiedy przyjechałyśmy na lato do domu ojczyma w Newport, to Jacqueline oddano apartament z widokiem na zatokę i pływające w oddali statki, a ja musiałam się zadowolić pokojem z oknem na łąkę, gdzie pasły się dwie krowy nazwane przez ojczyma Caroline i Jacqueline – skarżyła się 80-letnia Lee. Jednak to na Jackie spadł obowiązek opiekowania się siostrą, kiedy matka po rozwodzie wpadła w depresję, piła i brała leki uspokajające. I to ona za każde przewinienie zbierała większe cięgi.

Żywiołowa i inteligentna Lee czuła się niedoceniona i gorsza od siostry. Jackie, poważniejsza i bardziej powściągliwa, uchodziła za ładniejszą, znacznie lepiej się uczyła (w szkole traktowano ją wręcz jak gwiazdę), no i znakomicie jeździła konno, za co stale zbierała laury na konkursach i komplementy od rodziny. – Nie ma wątpliwości, że Lee miała kompleks Jackie – wspominał ich kuzyn John Davis.

Rywalizacja między siostrami zaczęła być widoczna już w dzieciństwie. Pewnego razu w Chaplin School, do której uczęszczała Jackie, miał się odbyć koncert pianistyczny. Jackie nie chciała brać w nim udziału i z wielkim trudem przygotowała “Nad pięknym modrym Dunajem” Johanna Straussa, ale wtedy dowiedziała się, że jej młodsza siostra sama zgłosiła się do występu. Jackie z płaczem przybiegła do matki. – Przecież ona nawet nie wie, jak się gra – uspokajała córkę Janet. Myliła się. Lee ćwiczyła w tajemnicy i bez żadnego problemu zagrała słynnego walca.

A jednak siostry Bouvier trzymały się razem. Otoczone dobrobytem spędziły młodość na spotkaniach towarzyskich, wyjazdach za granicę, grze w tenisa, jeździe konnej i romansach. Mieszkańcy Newport, gdzie przyjeżdżały na wakacje, zapamiętali je jako znacznie bardziej wyrafinowane niż reszta rówieśników i nieco wyniosłe. Jeden z towarzyszy z tamtych lat mówi jednak bez ogródek, że przynajmniej Lee była “pustogłową, małą, zarozumiałą suką”.

Dobrze wyjść za mąż

Lee nigdy nie przejawiała specjalnej ochoty do nauki, dlatego przy pierwszej sposobności uciekła ze szkoły i z domu w małżeństwo. Jej wybrankiem okazał się Michael Canfield, syn znanego nowojorskiego wydawcy i pijak. To było jednak mało ważne, liczyło się, że wyprzedziła Jackie w drodze do ołtarza. – Byłam bardzo młoda, a on zdawał się mieć w ręku wszystkie atuty: dobry wygląd, przywileje, przyjaciół, zabawę – tłumaczyła.

Ślub 20-letniej Lee odbył się w kwietniu 1953 r., a pięć miesięcy później, we wrześniu, na ślubnym kobiercu stanęła druga panna Bouvier, wychodząc za przystojnego senatora z Massachusetts Johna Fitzgeralda Kennedy’ego.

John F. Kennedy: Największy podrywacz wśród prezydentów

Można dyskutować, czy trafiła jej się lepsza partia, jeśli chodzi o mężczyznę, ale w kwestii rozgłosu i znaczenia tego małżeństwa Jackie znowu wyprzedziła Lee.

Bardzo szybko jednak zorientowała się, że życie z senatorem i kobieciarzem może być trudne, ale kiedy już na początku związku próbowała się rozwieść, obie rodziny zebrały się na naradzie i zaoferowały jej milion dolarów za odstąpienie od rozwodu, na który robiący karierę w polityce Kennedy nie mógł sobie pozwolić.

Lee zamieszkała z mężem w Londynie, gdzie udzielała się towarzysko w kręgach, w których zawsze chciała przebywać. Ponieważ mąż pracował w dyplomacji, mieli szerokie kontakty, a lista przyjęć nigdy się nie kończyła.

Królewskie koligacje

Na jednym z takich spotkań Lee poznała księcia Stanisława Radziwiłła, którego znakomite pochodzenie, powinowactwo z wieloma królewskimi rodzinami, a także domniemany majątek zrobiły na niej oszałamiające wrażenie. Po kampanii wrześniowej, podczas której książę Stanisław służył w kawalerii, zdołał opuścić Polskę, a potem rząd gen. Sikorskiego wyznaczył go na przedstawiciela PCK w Genewie. W 1946 r. osiadł w Londynie. Był bez grosza, jak cała już wówczas rodzina Radziwiłłów pozbawiona przez komunistyczne władze majątku, ale na swoje szczęście oraz dzięki koneksjom wciągnął się w handel nieruchomościami, pracę wprawdzie “uwłaczającą arystokracie”, ale pozwalającą na życie na wysokim poziomie.

Dzięki temu mógł wspierać swojego ojca, księcia Janusza Radziwiłła, który przed 1939 r. był przywódcą polskich konserwatystów, na początku wojny krótko więźniem NKWD (został zwolniony po interwencji włoskiej rodziny królewskiej), a po powstaniu warszawskim trafił na jakiś czas do berlińskiego więzienia Moabit. Po wojnie książę Janusz znów dostał się w ręce NKWD, a po zwolnieniu wrócił do Warszawy i odmówił wyjazdu za granicę. Władze przydzieliły mu dwupokojowe mieszkanie na Saskiej Kępie, a warszawską siedzibę Radziwiłłów, pałac Przebendowskich, zamieniły w Muzeum Lenina.

Staś – jak go nazywali znajomi – był starszy od Lee o 19 lat i reprezentował starą szkołę arystokracji. Przyjaciele cenili go za “wielkie polskie serce, wspaniałe ludzkie ciepło” i wspominali jako kogoś, kto zaśmiewał się do łez, miał niezwykłe poczucie humoru i koneksje, które otwierały wszystkie drzwi.

Watykańska rozgrywka

Kiedy Lee zaczęła romansować z Radziwiłłem, jej siostra straciła swoje pierwsze dziecko, córkę Arabellę, i pogrążona w depresji przyjechała do Londynu. Mąż Lee, czując, że małżeństwo się rozpada, skorzystał z okazji, żeby poradzić się szwagierki, jak ma uszczęśliwić żonę. – Daj jej więcej pieniędzy – brzmiała odpowiedź. – Daję – odpowiedział zgodnie z prawdą. – Mówię o prawdziwych pieniądzach – uściśliła senatorowa. Zdaniem Diany DuBois, biografki Lee, jej roszczeniowa postawa wobec życia i innych ludzi wynikała z braku rodzicielskiej miłości.

Obie siostry chciały należeć do elity, zależało im na pieniądzach i na znajomościach z bogatymi, wpływowymi ludźmi. Lee rozwiodła się z mężem i na prośbę Radziwiłła, który chciał wziąć ślub kościelny, zaczęła się starać o kościelne unieważnienie pierwszego małżeństwa. Starania trwały trzy lata, a do zmiękczenia Watykanu przyczyniła się zapewne Jackie, która po wygranych przez Kennedy’ego wyborach jako żona pierwszego amerykańskiego prezydenta katolika złożyła wizytę Janowi XXIII i wstawiła się za siostrą. Watykan wydał zgodę na unieważnienie małżeństwa Lee, ale kulisy miały pozostać tajne. Kiedy pięć lat później włoski tygodnik “ABC” opisał sprawę ze szczegółami, 12 listopada 1967 r. policja wkroczyła do drukarni i skonfiskowała nakład gazety.

Mój szwagier prezydent

– W czasie małżeństwa ze Stasiem przeżyłam najszczęśliwsze chwile – wspominała Lee, zapominając dodać, że stale go zdradzała. – Był moją największą miłością. Nigdy już nie czułam takiej radości i świadomości, że żyję pełnią życia, jak wtedy. Kiedy Kennedy i moja siostra przyjechali do Londynu, bywali w naszym domu przy Buckingham Place częściej niż w rezydencji ambasady, a ja uczestniczyłam we wszystkich tych wspaniałych przyjęciach.

Radziwiłłowie często latali do Waszyngtonu albo do letniej rezydencji Kennedych w Hyannis Port. Kennedy był z nimi związany do tego stopnia, że nawet w dniu zaprzysiężenia dzwonił kilkakrotnie do Londynu. Lee nazywała ten okres w życiu “epoką polityczną” – prezydent uwielbiał towarzystwo szwagierki, lubił kpić i szydzić, w czym Lee mu dorównywała. Uważał też, że siostra żony ma znacznie ciekawszą naturę. – Wiesz – powiedział kiedyś Lee – Jackie jest pozbawiona wyobraźni. Możemy zrobić absolutnie wszystko, ale ona nie ma żadnego pomysłu.

To Lee – ponieważ Jackie była w ciąży – towarzyszyła Kennedy’emu w jego podróży do Berlina Zachodniego, podczas której wypowiedział słynne słowa: “Ich bin ein Berliner!” (Jestem berlińczykiem). Radziwiłł donosił prezydentowi o wszystkich wydarzeniach w Wielkiej Brytanii, wyprzedzając raporty ambasady.

Jestem przecież lepsza!

W tamtych czasach Lee i Jacqueline uchodziły za wyrocznie w świecie mody, a podobizna młodszej z sióstr ukazała się w “Vogue’u”, w serii artykułów o szykownych celebrytach. Kiedy została szwagierką prezydenta, dziennikarze kolorowych magazynów śledzili każdy jej strój, a ona sama została też zaproszona (jako jedna z pięciu elegantek) do zrecenzowania paryskich kolekcji na jesień 1961 r. I skrytykowała Christiana Diora, pisząc o jego kolekcji, że jest “ekstrawagancka, egzotyczna i nie dla mnie”. Pod koniec lat 60. znalazła się na pierwszym miejscu najlepiej ubranych ludzi świata. – Mogłaby nosić sweter za 20 szylingów i nadać mu dobry wygląd – stwierdził kiedyś pewien projektant.

Lee żaliła się jednak nowemu przyjacielowi, pisarzowi Trumanowi Capote’owi, że to ona zna się na modzie, to ona rozumie sztukę, to ona jest elegancka i zdolna, a wszystkie te zalety przypisywano Jackie. “Jakżeż ona jest o nią zazdrosna!” – zanotował Capote po spotkaniu.

Od wygranych przez Kennedy’ego wyborów do Lee już na zawsze przylgnęło określenie “siostra Jacqueline Kennedy” i kiedy słynna dziennikarka Barbara Walters przedstawiła ją tak w programie telewizyjnym, omal nie wyszła ze studia. Walters miała potem powiedzieć, że największym problemem Lee jest niemożność zdecydowania się, kim chce być: szwagierką prezydenta, panią domu, celebrytką, światową damą, ikoną stylu czy autorką artykułów o modzie.

Lee mogła pisać do różnych magazynów, ale żądała niebotycznych stawek. Próbowała zostać aktorką, ale jej debiutancki występ w teatrze w Chicago skończył się klapą. Podobny los spotkał film “Laura”, w którym zagrała główną rolę. Brak pożytecznego zajęcia pogłębiał frustrację i sprawiał, że coraz więcej piła.

Dobrze wychodziła jej jedynie rola siostry pierwszej damy, którą publicznie odgrywała bez zarzutu. Podczas półoficjalnej podróży do Indii tak grzecznie usuwała się w cień, że Jacqueline powiedziała: – Jestem z niej taka dumna. Nikt nigdy nie wkradnie się między nas. Była w błędzie. Ich przyjaźni zagrozić miał wkrótce bardzo bogaty mężczyzna – Arystoteles Onassis.

Zazdrosna o Onassisa

Lee zaczęła romansować z Onassisem mniej więcej w czasie, gdy wzięła ślub kościelny z Radziwiłłem. W 1963 r. spędzała wakacje na jego jachcie “Christina”, gdy dowiedziała się o śmierci Patricka, syna Johna i Jackie, który zmarł po trzech dniach od narodzin. Natychmiast poleciała do Stanów wspierać siostrę, a potem zaprosiła ją na “Christinę”. Onassis zachwycił się Jackie, co załamało Lee, bo jej siostra i grecki armator prawdopodobnie już wtedy nawiązali romans. Być może Jackie nie wyszłaby za Onassisa, gdyby nie śmierć szwagra Roberta Kennedy’ego, do którego Jackie bardzo się zbliżyła po zamachu w Dallas. Także w tym wypadku przebąkiwano o romansie. Kiedy więc Robert zginął z ręki zamachowca w 1968 r., była zdruzgotana. – Czy to spotka także moje dzieci? One też nazywają się Kennedy! Nienawidzę Ameryki! – mówiła Onassisowi, gdy ten odwiedził ją w Stanach.

Zamach na Johna Fitzgeralda Kennedy’ego: Strzały w Dallas

Jeszcze tego samego roku, uciekając z Ameryki w – jak jej się wydawało – bezpieczniejsze rejony świata, wyszła za niego za mąż. Ale i to małżeństwo jej się nie udało. Onassis publicznie ją upokarzał, a kiedy mu się znudziła, opowiadał znajomym, że iść z nią do łóżka, to jak położyć się obok trupa. Po śmierci miliardera i ciężkich bojach prawników dostała zaledwie 26 mln dol. z liczącej 500 mld dol. fortuny.

Lee także nie była już szczęśliwa z Radziwiłłem, który ponoć łatwo wpadał w gniew. – Był zmienny, bardzo polski – mówił jeden ze znajomych. Radziwiłł przyjmował wtedy zastrzyki z amfetaminy i valium przepisywane mu przez kontrowersyjnego lekarza Maxa Jacobsona, który podobnymi lekami faszerował Johna Kennedy’ego i zdaniem niektórych to właśnie “doktor Feelgood” – jak go nazywano – ponosił winę za nastroje księcia. Rozwiedli się w 1974 r.

Mam na imię Lee

Światowe życie, przyjaźń ze sławami – tancerzem Rudolfem Nuriejewem, dyrygentem i kompozytorem Leonardem Bernsteinem, artystą Andym Warholem, pisarzem Trumanem Capote’em – i wieloma innymi postaciami ze świata kultury i polityki, przyjęcia i zagraniczne podróże najwyraźniej nie dały Lee Radziwiłł szczęścia. Mimo że prowadziła studio projektowania wnętrz dla bogatych znajomych, ciągle brakowało jej pieniędzy, a Jackie w końcu odmówiła pożyczek.

Próbowała wyjść za kalifornijskiego magnata hotelowego Newtona Cope’a, ale godzinę przed ceremonią ze względu na żądania finansowe Lee Cope zerwał zaręczyny. Wspominał potem: – Znajomi pytali mnie: “Jak możesz być z tą kobietą? Przecież ona i jej siostra to najgorsze piranie w Stanach Zjednoczonych. Lee przeżuje cię i wypluje”.

Ogłoszone w środę wspomnienia Jackie Kennedy, żony zamordowanego w 1963 roku prezydenta, zawierają wiele niedyskrecji i złośliwości pod adresem znanych osobistości. Jacqueline Kennedy przemówiła po śmierci

Po raz trzeci wyszła za mąż za producenta filmowego Herberta Rossa, ale z nim także się rozwiodła. Miała problemy z córką, Anną Christiną Radziwiłł, która wyprowadziła się od niej i zamieszkała u ciotki Jacqueline. Pewnego popołudnia latem 1981 r. przed kościołem St. Martin w East Hampton, niedaleko Long Island, zatrzymał się samochód, z którego wysiadły dwie eleganckie kobiety. Jackie Kennedy odprowadziła siostrę do kościelnej ławki, a potem usiadła w samochodzie i pilnowała, żeby Lee została na spotkaniu do końca. Tamtego popołudnia jej siostra miała powiedzieć: “Mam na imię Lee i jestem alkoholiczką”. Tak jak wcześniej Lee wspierała Jacqueline przy kolejnych tragediach, tak teraz Jacqueline próbowała pomóc Lee w walce z alkoholizmem, do którego doprowadziła ją żądza sławy, pieniędzy i chęć bycia wzorem do naśladowania. Ale ta rola była zarezerwowana dla jej siostry.

About this publication