Korespondencja z USA: Kto(ś) wygrał prezydencką debatę republikanów?
Donald Trump, najpopularniejszy z republikańskich kandydatów na prezydenta nie zabłysnął podczas wyborczej debaty z rywalami. Udzielał odpowiedzi nie na temat i już po godzinie robił wrażenie przytłoczonego erudycją kolegów.
Właściwie odbyły się dwie debaty. W pierwszej uczestniczyli kandydaci drugiego sortu, w drugiej – pierwszego. Ta procedura odzwierciedlała fakt, że o prezydencką nominację Partii Republikańskiej ubiega się 15 polityków, a większość z nich ma w sondażach poparcie rzędu paru procent. Sieć CNN organizująca starcie zdecydowała się zatem autorytarnie oddzielić ziarno od plew.
Ważniejsza debata z udziałem 11 kandydatów trwała trzy godziny i zakończyła się po piątej rano czasu polskiego, więc nie ma jeszcze sondaży pokazujących kto wygrał zdaniem wyborców. Można jednak spodziewać się znacznego wzrostu notowań byłej dyrektor generalnej Hewlett-Packard Company, Carly Fioriny. Była opanowana, mówiła rzeczowo, logicznie i precyzyjnie. Przedstawiała problemy i proponowała konkretne metody ich rozwiązywania. Właśnie ona, a nie Donald Trump, robiła wrażenie utalentowanego menedżera potrafiącego sprawnie kierować przedsiębiorstwem i krajem.
Nowojorski miliarder najwyraźniej zdał sobie z tego sprawę, bo zaatakował ją personalnie twierdząc, że według jego znajomych ekspertów była jednym z najgorszych korporacyjnych szefów w historii USA. Wówczas Fiorina dowiodła, że potrafi też być waleczna. Przypomniała, że Trump cztery razy uciekał pod ochronę przepisów o bankructwie: – Nazbierałeś całe góry długów i strat wykorzystując pożyczone pieniądze. Dlaczego mielibyśmy wierzyć, że potrafiłbyś zarządzać finansami państwa?
Przez większość wieczoru miliarder powtarzał slogany, które słyszeliśmy już dziesiątki razy. O tym, że uczyni Amerykę wspanialszą niż była kiedykolwiek w historii. Że wystawi najsilniejszą armię w dziejach świata, przed którą drżeć będą wrogowie. Że zlikwiduje Państwo Islamskie w parę miesięcy. Że stworzy miliony nowych miejsc pracy. Nie wyjaśniał tylko jak to zrobi.
Gdy prowadzący debatę Jake Tapper spytał Trympa czy nadal uważa, że szczepionki wywołują autyzm u dzieci usłyszał taką odpowiedź: – Nie wiem czy szczepionki wywołują autyzm. Ale znam ludzi, którzy mówią, że wywołują. Moja pracownica zaniosła do szczepienia piękne dwuletnie dziecko. Lekarz wziął wielką strzykawkę jak dla konia, zrobił zastrzyk, dwa tygodnie później to piękne dziecko dostało niesamowitej gorączki, bardzo, bardzo się rozchorowało i bam! Autyzm!
Gdy zajmujący drugie miejsce w sondażach emerytowany neurochirurg dziecięcy Ben Carson stwierdził, że szereg badań obaliło tezę jakoby szczepionki wywoływały autyzm, Trump nieco zmienił front: – Nie jestem przeciw szczepionkom. – powiedział. – Trzeba szczepić. Ale myślę, że gdybyśmy robili to w większych odstępach czasu, liczba przypadków autyzmu zaraz by spadła.
Poza Fioriną dobrze wypadł też senator kubańskiego pochodzenia Marco Rubio z Florydy – młody, charyzmatyczny, znakomicie przygotowany. Debata odbywała się w prezydenckiej bibliotece Ronalda Reagana na tle jego służbowego odrzutowca Air Force One. Gdy Tapper spytał kandydatów jaką Amerykę zostawiliby następcom, Rubio odparł z autentycznym wzruszeniem, że taką, dzięki której jego Air Force One lądowałby na wolnej Kubie zamieszkanej przez ludzi mogących samodzielnie decydować o własnym losie. Była to chyba najbardziej szczera z „ludzkich” reakcji kandydatów.
Trump nie powiedział nic nowego, ciekawego, ani mądrego. Był łagodniejszy niż w trakcie wystąpień na wiecach, a pod koniec robił wrażenie przygaszonego. Rzucił tylko jeden zabawny dowcip. Spytany jaki kryptonim nada mu służba ochrony rządu (Secret Service), gdy zostanie prezydentem, odparł: – Skromniś. Jego notowania zapewne utrzymają się na dotychczasowym poziomie, bo nie zbłaźnił się jakoś nadzwyczajnie, tylko tak samo zwykle.
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.