The End of the Love Affair

<--

W kwietniu, po wizycie Xi Jinpinga w USA, mówiło się o „bromance”, czyli platonicznym zauroczeniu pomiędzy prezydentem Chin a Donaldem Trumpem. Sugerowano też coraz cieplejsze stosunki z Rosją. Teraz stare napięcia wracają, a twarda polityka wygrywa z miękką.

W niedzielę amerykański samolot zwiadowczy został nad Morzem Wschodniochińskim przechwycony przez dwa myśliwce. To już drugi tak poważny incydent w ciągu dwóch miesięcy. Pentagon stwierdził, że chińskie zachowania są „nietypowe”.

Na głęboką zmianę wskazują też inne wydarzenia. W lipcu na pełne morze w rejonie wschodniego Pacyfiku wyszedł lotniskowiec „Liaoning” z eskortą. Ostatnie raporty wojskowe mówią zaś, że Chiny gromadzą więcej niż zwykle sprzętu wojskowego nad granicą z Koreą Północną. Wczoraj zakończono zaś wspólne chińsko-rosyjskie manewry wojskowe na Bałtyku. Odbywały się, gdy Kongres USA nakładał nowe sankcje na Kreml.

Próba rozsadzenia chińsko-rosyjskiego aliansu miałaby może dla Waszyngtonu strategiczny sens, ale w praktyce jest już niemożliwa. Rosja, rozpychając się na Ukrainie, a potem nieudolnie kokietując i agitując w USA, narobiła sobie w Waszyngtonie wrogów. Teraz Trump, który może i osobiście lubi Putina, ma związane ręce. Coraz wyraźniej zarysowują się więc, przynajmniej w sferze militarnej, dwa bloki: chińsko-rosyjski i amerykański. Determinacja nowych bloków politycznych wyraźnie przeraża kraje starej UE, które były przyzwyczajone do udawanych sankcji i niedofinansowanych armii. Państwa Europy Środkowo-Wschodniej powinny zaś bać się jeszcze bardziej. Chiny bezpośrednio nam nie zagrażają, ale ośrodek RAND przestrzega przed „oportunistycznym” atakiem Rosji w naszym regionie, kiedy USA będą związane na Pacyfiku. Wygląda na to, że przypada nam rol

About this publication