The American Right Is Exploiting Iranian Protests by … Fighting Feminists

<--

Amerykańska prawica wykorzystuje protesty w Iranie do… walki z feministkami

Zamiast protestować przeciwko Trumpowi, niech lewacy wesprą dzielne Iranki! Czyli o manierze wykorzystywania każdego wydarzenia do uderzenia w ideologicznych przeciwników poprzez przypisanie im własnych wad.

„Kobiety protestujące w Iranie obnażają próżność amerykańskich feministek” – to tytuł artykułu zamieszczonego w gazecie „Washington Examiner”.

Prawicowa dziennikarka Nicole Russell wyjaśnia: „W ostatnich dniach irańscy mężczyźni i kobiety aktywnie występują przeciwko opresyjnemu reżimowi. Zwłaszcza kobiety zasługują na uwagę: wiele zdejmuje hidżaby i wyklina najwyższego przywódcę ajatollaha Chameneiego na ulicach.

A reakcja postępowców jest dziwna, wręcz wymowna. Prawie żadna samozwańcza feministka nie dodała otuchy Irankom głośno protestującym przeciwko dyktaturze, która wolałaby je widzieć martwe niż bez nakrycia głowy”.

Identyczną tezę stawia Fox News w felietonie zatytułowanym „Kobiety na czele protestów w Iranie. Gdzie poparcie lewicy?”.

Autor, Stephen L. Miller, pisze tak: „Iranki nie noszą różowych wyszywanych kapeluszy ani kostiumów imitujących kobiece genitalia. Nie, te odważne kobiety są filmowane i fotografowane, aby zobaczył je świat, tymczasem ruchy kobiece nie oferują im nawet tweeta czy posta na Facebooku”.

Dwa zdjęcia – ikony

Oprócz widocznej także w polskiej polityce maniery wykorzystywania każdego wydarzenia do uderzenia w przeciwników ideologicznych poprzez przypisanie im własnych wad, mamy tu do czynienia z nieporozumieniem. Wzięło się ono stąd, że coraz częściej patrzymy na świat przez filtr mediów społecznościowych. Fake newsy to oczywiście problem, ale nawet prawdziwe newsy, jeśli wyrwać je z kontekstu i zredukować do jednego zdjęcia lub 140 znaków, potrafią zafałszować rzeczywistość.

Są dwa ikoniczne zdjęcia, którymi cały świat ilustruje irańskie protesty. Pierwsze przedstawia dziewczynę w chmurze gazu łzawiącego, która chustą zakrywa usta i nos i wznosi do góry rękę z zaciśniętą pięścią. Ten piękny obraz szybko dorobił się memów w mediach społecznościowych, młodą Irankę zestawiano np. ze Statuą Wolności.

Drugie zdjęcie przedstawia kobietę stojącą ponad tłumem z odsłoniętą głową, w masce, a jej biały hidżab powiewa na trzymanym w dłoni patyku.

Komentarze porównują ją do Rosy Parks, Afroamerykanki, która w 1955 r. odmówiła zajęcia w autobusie miejsca dla kolorowych i stała się symbolem ruchu oporu przeciwko segregacji rasowej.

Tyle że nie jest to zdjęcie z ostatnich protestów. Według BBC pojawiło się ono w sieci dzień przed pierwszymi demonstracjami.

Zamieściła je mieszkająca w USA działaczka Masih Alinejad, założycielka dwóch grup na rzecz praw kobiet w Iranie: My Stealthy Freedom i White Wednesdays. Pierwsza zachęca Iranki do fotografowania się bez hidżabu w miejscach publicznych, druga – do ubierania się na biało w każdą środę (domyślnym kolorem stroju irańskiej kobiety pod rządami ajatollahów jest czarny).

Najmniej „kobiecy” protest od lat

Owszem, kobiety biorą udział w protestach w Iranie – czy też brały, bo ostatnie doniesienia sugerują, że władzom udało się je spacyfikować. Widać je na niektórych zdjęciach, miewają odkryte głowy (i zasłonięte twarze), po sieci krąży nagranie, na którym Iranka woła: „Śmierć Chameneiemu!”. Ale inaczej niż podczas poprzednich masowych demonstracji, w 1999 i 2009 r., kobiety pojawiają się jedynie na marginesie. Motorem tamtych przeszłych buntów byli studenci i studentki z Teheranu; teraz protestuje wynędzniała prowincja, gdzie kobiety mają większe opory przed publiczną aktywnością.

– To najmniej kobiecy protest z tych, jakie miały miejsce w ostatnich czasach – powiedział amerykańskiemu „Newsweekowi” irański pisarz Azadeh Moaveni. Według rozgłośni „Voice of America” wśród kilkuset aresztowanych jest tylko kilka kobiet.

Opcja najmilej widziana: obalenie ajatollahów siłą

Kolejne nieporozumienie dotyczy tego, czy Irankom potrzebne jest wsparcie amerykańskich feministek. Znawcy tematu, jak Narges Bajoghli, antropolożka z Uniwersytetu Brown, sądzą, że wcale nie. Bajoghli zauważa, że zachodnie feministki, „zwłaszcza te związane z prawicą”, opór Iranek przeciwko władzy próbują wykorzystać do swoich celów.

To – dodam od siebie – woda na młyn neokonserwatystów, którzy chętnie widzieliby obalenie ajatollahów siłą, na spółkę z Izraelem.

Tymczasem wsparcie z USA dla każdego opozycjonisty irańskiego jest pocałunkiem śmierci: daje władzy pretekst do uznania go (bądź ją) za zdrajcę i do prześladowania. Dlatego też tweety z poparciem dla demonstrantów słane przez znienawidzonego przez znakomitą większość Irańczyków Donalda Trumpa mogą narobić więcej szkód niż pożytku.

About this publication