Chwalę Donalda Trumpa. Zarzucają mi niektórzy, zresztą nie tylko Polacy, że zanadto go krytykuję. Prezydenci USA byli zazwyczaj bardzo popularni w naszym kraju, często niezależnie od tego, co robili. Po krótkiej wizycie Trumpa w Polsce w lipcu zeszłego roku i płomiennym przemówieniu na placu Krasińskich w Warszawie jego popularność ugruntowała się na dobre.
W epoce fake news, czyli fałszywych informacji, polskie media obiegła pogłoska o tym, że prezydent i premier RP są ponoć na czarnej liście Białego Domu, który nie przyjmie ich, póki problemy z ustawami przegłosowanymi przez Sejm nie zostaną rozwiązane po myśli opozycji. Oczywiście spotkania z Putinem, Kim Ir Senem III czy królem Arabii Saudyjskiej dochodzą do skutku, dopiero gdy te słynące z demokracji państwa dostosowują swoje prawa i zwyczaje do wytycznych ONZ czy Rady Europy.
Wytykano nawet prezydentowi Andrzejowi Dudzie, że się lepiej nie postarał, bo prezydent Trump będzie gościł głowy państw bałtyckich w setną rocznicę ich niepodległości – a jego nie.
I może tak jest lepiej, bo prezydenci Estonii, Litwy i Łotwy odwiedzili w ostatni wtorek Donalda Trumpa, który skorzystał z okazji, by zwołać konferencję prasową i powiedzieć między innymi: „Od początku waszej niepodległości Stany Zjednoczone nigdy – i wiecie o tym lepiej niż ktokolwiek inny – nie przestały uznawać suwerenności trzech republik bałtyckich, mimo że latami było dużo konfliktów, dużo problemów, dużo trudności i nigdy was nie opuściliśmy i nigdy was nie opuścimy” (tłumaczenie i wyróżnienie – IL). Z tego cytatu widać, że Trump znowu nie odrobił lekcji i nie przeczytał briefingu i nie wiedział, że problem państw bałtyckich polegał przede wszystkim na tym, że były pod okupacją sowiecką przez pół wieku. Wywołał później do tablicy prezydent Litwy Dalię Grybauskaite, nie po nazwisku, bo to za trudne, by powtórzyła publicznie komplementy, które mu robiła w prywatnej rozmowie, po czym już kompletnie ignorował swoich gości.
Poskarżył się za to na Chiny, pogroził Meksykowi, że postawi wojsko, by zapobiec nielegalnemu przekraczaniu granicy (musiał się z tego wycofać po paru godzinach, gdy uświadomiono mu, że konstytucja USA na to nie pozwala), oskarżył firmę Amazon, że rujnuje Stany Zjednoczone, nie płacąc podatków i przesyłając bezpłatnie swoje towary (od razu wytknięto mu, że oba stwierdzenia są nieprawdziwe, a problemem jest szef Amazona Jeff Bezos, równolegle właściciel gazety „Washington Post”, krytycznej wobec Trumpa).
Pytany o Putina, któremu gratulował niedawno kolejnej kadencji prezydenckiej, o którym wyraża się dosyć ciepło, i z którym, jak deklarował, chciałby się spotkać – powiedział, że nikt nigdy nie był tak ostry i surowy wobec Rosji jak on, ale może się z Putinem zaprzyjaźnią. Nie wspomniał oczywiście ani o truciu przeciwników Rosji i Putina, ani o rosyjskiej okupacji Krymu, ani nawet o planowanych na najbliższe dni manewrach floty rosyjskiej na Bałtyku, które bardzo niepokoją jego gości, Polskę i kraje skandynawskie.
A chwalę prezydenta Trumpa za to, że dzięki niemu, choć wbrew niemu, świat dowie się o tym, czym jest naprawdę Rosja. Śledztwa, prowadzonego przez Roberta Muellera, w sprawie wpływu Rosji na amerykańskie wybory nikt już nie przerwie. 3 kwietnia skazano pierwszą osobę. Wprawdzie tylko na miesiąc aresztu, za zeznawanie nieprawdy, ale osoba ta jest niezwykle ważna – jest to Alex van der Zwaan, 34-letni holenderski prawnik (nie zdziwiłabym się, gdyby miało się okazać, że urodził się jako Aleksiej Iwanowicz Iwanow). Nikt prawie o nim nie słyszał i mimo że jest to postać jak ze szmirowatej powieści szpiegowskiej, może okazać się być nicią Ariadny w całej aferze. Jego teściem jest German Khan, tajemniczy superoligarcha rosyjski, przyjaciel Putina, o którym od kilku lat krążyły już pogłoski, że on i jego konsorcjum Alfa Group są najważniejszym narzędziem polityki energetycznej i zagranicznej Rosji. To właśnie do Alfa Group miał należeć serwer, przez który przechodziły w 2016 r. rozmowy z Rosji do Trump Towers w Nowym Jorku. Wspólnikiem zaś samego van der Zwaana jest słynny były doradca Trumpa – i prezydenta Ukrainy Janukowicza – Paul Manafort.
Historia dopiero się zaczyna.
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.