US Can Afford 3 Fronts, but Not 4

<--

Jędrzej Bielecki: USA stać na trzy fronty, nie czwarty

Największym zagrożeniem dla utrzymania potęgi Ameryki na świecie nie jest wojna w Ukrainie, konflikt na Bliskim Wschodzie i obrona Tajwanu, ale powrót Trumpa do władzy.

https://www.rp.pl/polityka/art39351851-jedrzej-bielecki-usa-stac-na-trzy-fronty-nie-czwarty

Publikacja: 02.11.2023 03:00

Jędrzej Bielecki

Nie tak to miało wyglądać. Po zdobyciu Białego Domu jesienią 2020 roku Joe Biden starał się wygaszać zaangażowanie Stanów Zjednoczonych na arenie międzynarodowej. Chciał dzięki temu móc lepiej skoncentrować się z jednej strony na sytuacji w kraju, a z drugiej na narastającej rywalizacji z Chinami. Wyprowadził więc w kontrowersyjnych okolicznościach amerykańskie wojsko z Afganistanu i ograniczył do minimum zaangażowanie USA w Iraku. Powrócił do rozmów z Iranem o powstrzymanie programu atomowego i nawet spotkał się z Putinem, aby wypracować jakieś modus vivendi we wzajemnych relacjach.

Wydarzenia poza kontrolą Waszyngtonu spowodowały jednak, że Biden, jak pisze tygodnik „The Economist”, stał się „prezydentem wojennym”. W lutym 2022 roku rosyjska inwazja na Ukrainę zmusiła Stany do rosnącego zaangażowania na rzecz wsparcia Kijowa. Atak Hamasu na Izrael z 7 października spowodował to samo, gdy idzie o Bliski Wschód. Zaistniałą sytuację może zaś wykorzystać Xi Jinping do zajęcia Tajwanu, do czego USA nie mogą dopuścić, jeśli chcą utrzymać wiarygodność u swoich sojuszników w Azji Południowo-Wschodniej i pozostać dominującą potęgą na Pacyfiku.

Czy Amerykę stać na równoczesną grę na tych trzech frontach?

Choć Joe Biden nie chciał doprowadzić do takiej sytuacji, to jednak się do niej przygotował. W Europie powrócił do dobrych stosunków z głównymi krajami Unii, przede wszystkim Niemcami. Dzięki temu Ameryka może zrzucić część ciężaru wspierania Ukrainy na sojuszników. I choć ukraińska kontrofensywa nie spełniła pokładanych w niej nadziei, to rosyjskie społeczeństwo i gospodarka z coraz większym trudem wytrzymują gigantyczny koszt tego konfliktu wyrażający się w ludziach (mówi się o pół milionie zabitych i rannych) oraz poniesionych innych nakładach. Czas gra tu na korzyść Ameryki.

Prawie miesiąc od ataku Hamasu na Izrael, Stany także zdają się dość skutecznie zapobiegać wybuchowi wojny na całym Bliskim Wschodzie. Iran nie zdecydował się pchnąć Hezbollahu do ofensywy na wielką skalę przeciw państwu żydowskiemu po części z powodu siły odstraszania Ameryki (dwa lotniskowce USA operują teraz we wschodniej części Morza Śródziemnego), a po części z powodu nadziei na normalizację relacji z USA. Nie da się też wykluczyć, że Bidenowi udało się przekonać Beniamina Netanjahu do rezygnacji z radykalnej pacyfikacji Strefy Gazy, choć polityczna wizja trwałego pokoju w Izraelu pozostaje mglista.

W relacjach z Chinami to zmiana dynamiki gospodarczej wydaje się największym sukcesem Ameryki. Jeszcze kilka lat temu wróżono, że chiński dochód narodowy wkrótce będzie większy od amerykańskiego. Dziś eksperci koncentrują się na gwałtownie słabnącym wzroście Chin i ogromnych problemach kraju, choćby na rynku nieruchomości. Biden zdołał też w jeszcze większym stopniu niż w Europie ożywić sieć sojuszy takich, jak AUKUS (Australia, Wielka Brytania, USA) czy Quad (USA, Australia, Japonia, Indie). To, ale także nieprzewidywalne trudności, jakie od dwóch lat spotykają Putina w Ukrainie powodują, że Xi raczej się nie zdecyduje na podjęcie próby zajęcia w najbliższym czasie Tajwanu.

Lecz to na czwartym, krajowym froncie, ryzyko porażki Joe Bidena jest największe. Kontynuując protekcjonistyczną politykę handlową swojego poprzednika, prezydent uzupełnił ją o ogromne subwencje państwa, obejmujące m.in. zielone technologie i produkcję najwyższej jakości półprzewodników. Liczył, że lepszy poziom życia odciągnie znaczną część Amerykanów od nacjonalistycznego populizmu Trumpa.

Sondaże tego jednak nie potwierdzają. Pokazują bardzo wyrównaną walkę miliardera z obecnym prezydentem w hipotetycznym starciu w listopadzie przyszłego roku. Co więcej Donald Trump utrzymał daleko idącą kontrolę nad Partią Republikańską, co paraliżuje prace Izby Reprezentantów. Bez ich odblokowania dalsza pomoc USA dla Ukrainy, Izraela czy Tajwanu nie jest zaś możliwa.

Sondaż „USA Today” pokazuje, jak w Stanach nabierają mocy nastroje protekcjonistyczne. Co prawda 58 proc. obywateli jest za udzielaniem pomocy wojskowej Izraelowi (35 proc. przeciw), ale już za podobnym wsparciem dla Ukrainy (51 proc. za, 43 proc. przeciw) i Tajwanu (43 za, 39 proc. przeciw) jest o wiele mniej Amerykanów. Co ciekawsze, 47 proc. badanych uważa, że Biały Dom powinien skoncentrować się na sprawach krajowych. Z kolei 46 proc. stawia na zaangażowanie na świecie. Republikański izolacjonizm, który w okresie międzywojennym bardzo przyczynił się do przejęcia władzy przez Hitlera, z Trumpem wraca z nową siłą. Czy prezydent Joe Biden zdoła go powstrzymać?

© Licencja na publikację

© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone

Źródło: Rzeczpospolita

About this publication