Tariffs on Chinese Cars: The European Union Chooses US over China

<--

Zapowiedź wprowadzenia przez Komisję Europejską karnych ceł na import chińskich aut elektrycznych to wybór geopolityczny. Zarazem rozwój montażu aut w Unii Europejskiej i stworzenie w ten sposób nowych miejsc pracy przyczyni się do powstrzymania fali populizmu w Europie, co w tej chwili bardziej zaprząta głowę Brukseli niż zmiana klimatu.

Tani gaz z Rosji, jazda na gapę w NATO i masowy eksport do Chin: niemiecka gospodarka przez lata mogła liczyć na trzy potężne motory rozwoju. Inwazja wojsk Putina na Ukrainę w lutym 2022 roku brutalnie położyła kres dwóm pierwszym. Olaf Scholz miał jednak nadzieję, że przynajmniej ten trzeci jeszcze przez jakiś czas będzie funkcjonował.

Komisja Europejska wprowadza karne cła na import chińskich aut elektrycznych

Kanclerz nie uwzględnił jednak twardego stanowiska Białego Domu. Ameryka szykuje się do rozgrywki z Chinami o to, kto będzie najważniejszym krajem świata w XXI wieku. Joe Biden od pewnego czasu domagał się więc jasnej odpowiedzi od swoich europejskich sojuszników, z kim chcą grać: Waszyngtonem czy Pekinem.

W środę nadeszła odpowiedź. Komisja Europejska ogłosiła, że jeśli zgodzi się na to większość krajów członkowskich UE, wprowadzi karne cła na import chińskich aut elektrycznych. Uwzględniając dotychczasowe stawki (10 proc.), mogą one łącznie sięgać nawet 50 proc. Przy takim obciążeniu zakup znacznej części chińskiej oferty staje się nieopłacalny. To potężny cios w strategię Xi Jinpinga rozbudowy potencjały przemysłowego i technologicznego kraju.

Które kraje Unii są za cłami, a które chcą dalszej współpracy z Chinami

Karne cła stanowią jednak nie tylko wybór między USA a Chinami, ale także między forsownym ograniczeniem ocieplenia klimatu a ratowaniem produkcji w samej Unii. Chińskie auto co prawda przyczyniały się do szybszej wymiany europejskiego parku maszynowego na bardziej ekologiczny, ale Pekin nigdy nie grał fair. Produkcja samochodów była masowo wspierania przez chińskie autorytarne państwo, na co nie mogły liczyć europejskie koncerny motoryzacyjne. Rozwój montażu aut na Starym Kontynencie i stworzenie w ten sposób nowych miejsc pracy przyczyni się do powstrzymania fali populizmu w Europie, co w tej chwili bardziej zaprząta głowę Brukseli niż zmiana klimatu.

Kraje Unii są jednak podzielone w sprawie propozycji Komisji Europejskiej. Twardo obstaje przy niej Francja czy Hiszpania, które chcą utrzymać własną produkcję aut. Przeciw pozostają Niemcy, a także Węgry, których autorytarny przywódca Viktor Orbán nawiązuje coraz bliższą współpracę już nie tylko z Moskwą, ale i Pekinem. Wojny handlowej z Chinami nie chcą także Szwedzi (Volvo należy do chińskiego potentata Geely) czy Włochy, wielki eksporter dóbr luksusowych do Państw Środka.

Czy Polska powinna zagłosować za cłami, czy wesprzeć Olafa Scholza?

Aby postawić na swoim i zablokować karne cła zaproponowane przez Brukselę, Berlin będzie musiał znaleźć kilkunastu innych sojuszników. Do pójścia tą drogą skłaniają się Czesi i Słowacja. Czy powinna to zrobić także Polska?

Niemcy są naszym największym partnerem handlowym. Dostarczamy im na wielką skalę podzespoły do produkcji aut, więc los niemieckich firm motoryzacyjnych nie może być nam obojętny. A sam Volkswagen sprzedaje 40 proc. swoich aut do Chin. Ale nałożenie karnych ceł będzie zmuszało Chińczyków do produkcji w Unii. Bardziej realna stanie się przez to także inwestycja Geely w produkcję Izery w Jaworznie.

Kluczowy wydaje się jednak wybór geopolityczny. Rosja i Chiny tworzą wielki blok autorytarnych potęg zagrażający naszemu bezpieczeństwu, podczas gdy Ameryka jest liderem obozu wolności. To ona broni polskiej demokracji. I to ją powinniśmy wspierać.

About this publication