Barack Obama won the presidential election in the U.S. This is not a tragedy for Poland; however, we can expect nothing but the current stagnation in Polish-American relations.
Mitt Romney gave us more hope, at least in his speeches, but he lost. Obama’s powerlessness when it comes to Poland is, unfortunately, widespread. We find this in things as important as security and as trivial, though symbolic, as visas for Poles.
In relation to security, Poland is worse off. According to the new security doctrine of the U.S. announced by Obama, America is transferring forces and resources to the Pacific region. Two battle brigades of the U.S. Army will disappear from Europe. The land forces that remain won’t be able to effectively support any NATO ally that could possibly be attacked, for example Poland. As if that wasn’t enough, Obama also announced cuts in armaments expenditure. Now he’ll surely keep his word.
Romney found Russia to be a strategic opponent of the U.S. He toned down his position later, but Obama didn’t have anything to tone down. Poland’s neighbor is just a regional power for him; this is located low down on the list of American problems. For Obama our region does not contain any serious problems, apart from Syria, but Washington doesn’t have any serious intention of intervening just there.
Therefore, we shouldn’t count on any U.S. support in disputes with Russia, for instance in the investigation concerning 2010 Polish Air Force Tu-154 crash or in the Polish attempts to keep post-Soviet Intermarium countries out of the Russian sphere of influence. These illusions are over; Intermarium doesn’t exist in American politics and won’t become an even very distant priority.
The Republican advisory centers suggested a stronger alliance between the U.S. and Poland and a transfer of American technologies to the country on the Vistula [Poland’s largest river]. Such demands weren’t in Romney’s official election program, but we could have tried to play with Polish sympathies for America in the case of his victory — this time in order to benefit us. However, this is now impossible.
There was Obama, there is Obama. Somehow we’ll have to live with this.
Wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych wygrał Barack Obama. Dla Polski to żadna tragedia, ale w relacjach polsko–amerykańskich nie możemy się spodziewać niczego innego niż obecna stagnacja.
Większe nadzieje dawał Mitt Romney, przynajmniej w deklaracjach, ale przepadł. Katalog niemożności Obamy wobec Polski jest, niestety, długi. Znajdziemy w nim sprawy tak ważne jak bezpieczeństwo oraz rzecz już dziś błahą, choć symboliczną, czyli wizy dla Polaków.
Najgorzej sprawy mają się właśnie w tej pierwszej kategorii. Według nowej doktryny obronnej USA ogłoszonej przez Obamę Ameryka przenosi siły i środki w rejon Pacyfiku. Z Europy znikną dwie brygady bojowe US Army, siły lądowe, które pozostaną, nie będą w stanie efektywnie wesprzeć jakiegoś sojusznika z NATO, który ewentualnie zostałby zaatakowany – na przykład Polski. Jakby tego było mało, Obama zapowiedział cięcie wydatków na zbrojenia. Teraz z pewnością dotrzyma słowa.
Romney uznał Rosję za strategicznego przeciwnika USA, potem złagodził swoje stanowisko, Obama niczego łagodzić nie musiał. Dla niego sąsiad Polski to ledwie regionalna siła, ulokowana w dodatku daleko na liście amerykańskich problemów. Nie sprawia większych kłopotów, może w Syrii, ale Waszyngton akurat ani myśli tam interweniować.
Nie mamy zatem co liczyć na poparcie w sporach z Moskwą, choćby w śledztwie smoleńskim czy też w naszych staraniach o utrzymanie posowieckich państw Międzymorza poza moskiewską strefą wpływów. Koniec złudzeń. Intermarum nie zaistnieje w amerykańskiej polityce, nie stanie się nawet bardzo, bardzo odległym priorytetem.
Republikańskie ośrodki doradcze sugerowały silniejszy sojusz USA z Polską i transfer amerykańskich technologii wojskowych nad Wisłę. Choć takie postulaty nie znalazły się w oficjalnym programie wyborczym Romneya, w przypadku jego zwycięstwa, moglibyśmy spróbować ponownie – tym razem z korzyścią dla nas – zagrać polską sympatią do Ameryki. I to okazało się niemożliwe.
Był Obama, jest Obama. Jakoś będziemy musieli z tym żyć.
This post appeared on the front page as a direct link to the original article with the above link
.