The supermarket chain Wal-Mart has promised to employ any war veteran who will submit an application. A noble initiative or a mirage, similar to Obama's fairy tales about millions of new workplaces in the U.S.? Whoever has watched the cult movie "Rambo” is fully aware of the possible consequences of disregarding veterans coming back from war.
If the main character, played by Sylvester Stallone, were not derided and persecuted by the sheriff but offered a job at Wal-Mart instead, tens of policemen and soldiers would be saved, not to mention the top-dollar military equipment that had been destroyed by Rambo before his former commander from Vietnam persuaded him to give himself up to the police.
Even those who perceive Rambo as another piece of Hollywood rubbish and complete nonsense have to admit that the movie carries some objective truth, even if it is a little exaggerated. The message is clear: the situation for U.S. war veterans is dire. Especially now, when the American economy is still influenced by the crisis from a few years ago. While the country's unemployment rate works out at eight percent, the figures are as much as four percent higher among Iraq and Afghanistan veterans.
That is why the offer issued last Wednesday appears to be noble and beneficial: Every veteran who applies for work at Wal-Mart within a year of his retirement from the Army will be given a job, provided that he has not been dismissed for disciplinary reasons. “Let’s be clear: Hiring a veteran can be one of the best decisions any of us can make. Veterans have a record of performance under pressure. They’re quick learners, and they’re team players,” said William Simon, president of Wal-Mart, the biggest chain of supermarkets, as well as the largest employer in the U.S., with 1.4 million people on its payroll.
It is estimated that about 100,000 veterans will join Wal-Mart's ranks in the next five years. First Lady Michelle Obama, who also actively supports veterans, hailed Wal-Mart's plans as "ground-breaking." “We all believe that no one who serves our country should have to fight for a job once they return home,” declared the First Lady. “Wal-Mart is setting a groundbreaking example for the private sector to follow.”
On the other hand, voices are heard that Wal-Mart only cares about improving its image, as the company has been accused of paying starvation wages and discriminating against women, who are not given the chance of promotion for years. Part-time female cashiers frequently earn only $9 per hour, and, despite having a job, their standard of living is regarded as poverty level by the federal government. An average cashier’s salary, $12.50 per hour, is only slightly higher.
Wal-Mart found itself in particularly hot water a few weeks ago, when, due to lack of fire protection, over 100 people died in a fire in the company's clothing factory in Bangladesh.
As if that was not enough, large supermarkets located in small cities drove thousands of local stores and family businesses that used to be the driving force of the economy out of business. If one considers that the welfare of small entrepreneurs is one of the backbones on which the country was built, it would seem that Wal-Mart is even anti-American.
“They like military people because they have a sense of hierarchy and a commitment to the organization they are in,” says historian Nelson Lichtenstein of the University of California, Santa Barbara, deliberately twisting Simon's words. In other words, the military are used to doing what they are told without any questions and protests.
The harshest critics say that, all things considered, Bill Simon's promise is completely worthless to the veterans, and the seemingly generous offer is nothing more than a smart PR action. Experts from Time monthly magazine and "The Atlantic” web portal remind us that Wal-Mart is characterized by a significant workforce flow — every year, 37 percent of employees quit, and new faces take their places. Every year, a half million people are hired by the company, which means that Wal-Mart will take on (and fire) two and a half million people over the next five years. Therefore, 100,000 veterans will constitute merely 4 percent of new Wal-Mart's employees. The figure looks really low, especially when we take into consideration that former soldiers make for as much as 9 percent of the American workforce. It might be said that Mr. Simon has promised veterans that they would be taken on two times less than by other employers!
The blissful picture painted before former soldiers bears a resemblance to the optimistic decreasing unemployment statistics, which were widely promoted by Obama in last year's presidential campaign. Although new vacancies do arise, the majority of them are usually dead-end jobs, a cashier at Wal-Mart being just one example.
According to the National Employment Law Project, 7 million Americans have lost their jobs since the beginning of the crisis in 2007. Twenty one percent of them were underpaid, earning less than $13.83 per hour. Shockingly, 58 percent of new employees earn less than that!
On the other hand, as many as 60 percent of Americans who joined the ranks of the jobless during the crisis earned from $13.83 to $21.13 per hour. Today only 22 percent of the newly employed are paid in this range!
To conclude, 7 million average workplaces have been transformed into 3.3 million workplaces of abysmal quality — this is supposed to be the revival of the American economy in full swing. In addition, major corporations are announcing record revenues on a daily basis, and 400 of the richest Americans boast more money and property than 180 million American citizens (60 percent of the poorest). It just goes to show that President Obama has got a lot on his plate in his second term as head of state.
Walmart ratuje Amerykę
Sieć supermarketów obiecuje zatrudnić każdego weterana, który się zgłosi. Szlachetna akcja czy miraż, podobnie jak opowieści Obamy o milionach nowych miejsc pracy w USA? Wszyscy, którzy oglądali kultowy film "Rambo", doskonale wiedzą, czym może się skończyć lekceważenie wracających z wojny weteranów.
Gdyby główny bohater - w tej roli Sylvester Stallone - nie był wyszydzany i prześladowany przez szeryfa, tylko dostałby propozycję pracy w Walmarcie, ocalone zostałyby dziesiątki policjantów i żołnierzy, nie mówiąc o sprzęcie wojskowym wartym miliony dolarów, który Rambo unicestwił, zanim zdecydował się - tylko i wyłącznie na prośbę swojego dowódcy z Wietnamu - poddać organom ścigania.
Nawet widzowie, którzy uważają "Rambo" za hollywoodzką szmirę i piramidalną bzdurę, muszą przyznać, że film przekazuje pewną prawdę obiektywną, nawet jeśli została nieco wyolbrzymiona. A mianowicie - sytuacja wojennych weteranów w USA nie jest wesoła. Szczególnie teraz, kiedy gospodarka amerykańska ciągle nie może się otrząsnąć po kryzysie sprzed kilku lat. O ile bezrobocie w skali całego kraju wynosi 8 proc., o tyle w grupie weteranów wracających z Iraku i Afganistanu aż 12 proc.
Dlatego oferta ogłoszona w ostatnią środę wydaje się zacna i pożyteczna: każdy weteran, który w ciągu roku od ukończenia służby zgłosi się do Walmartu, będzie miał zapewnioną pracę, pod warunkiem że nie został dyscyplinarnie zwolniony z wojska. - Powiedzmy sobie szczerze: sami na tym zyskamy. Weterani są zdyscyplinowani i potrafią pracować w drużynie - mówił William Simon, prezes Walmartu, czyli największej sieci supermarketów i zarazem największego pracodawcy w USA (zatrudnia ponad 1,4 mln osób).
Szacuje się, że w ciągu pięciu lat z oferty skorzysta około 100 tys. weteranów. Pierwsza dama Ameryki Michelle Obama, która również stara się im pomagać, nazwała plany Walmartu "historycznymi". - Weterani wracający z wojny nie powinni walczyć o pracę w domu - oświadczyła pani prezydentowa. - Walmart daje przykład i jego śladem powinny pójść inne firmy z sektora prywatnego.
Malkontenci komentują, że Walmart próbuje poprawić sobie wizerunek - sieć od lat oskarżana jest, że wypłaca pracownikom głodowe pensje i dyskryminuje kobiety, które nie mają szans na awans. Kasjerki zatrudnione na niepełny etat zarabiają często po dziewięć dolarów za godzinę i - mimo że mają pracę - żyją na poziomie oficjalnie uważanym przez rząd federalny za ubóstwo. Średnia pensja sprzedawcy w całej sieci jest niewiele większa - wynosi 12,5 dol. za godzinę.
Szczególnie źle mówiło się o Walmarcie kilka tygodni temu, kiedy wpożarze w fabryce produkującej dla niego odzież w Bangladeszu spłonęło ponad sto osób tylko dlatego, że nie było tam żadnej ochronyprzeciwpożarowej.
Jakby tych wszystkich grzechów było mało, wielkie supermarkety w małych miasteczkach doprowadziły do bankructwa tysiące niewielkich sklepów i rodzinnych biznesów, które kiedyś były kołem napędowym gospodarki. Jeśli wziąć pod uwagę, że pomyślność drobnych przedsiębiorców to jeden z mitów, na których została zbudowana Ameryka, okazuje się, że Walmart jest antyamerykański.
- Oni lubią zatrudniać byłych wojskowych, którzy przyzwyczajeni są do systemu hierarchicznego i są oddani organizacji - mówi Nelson Lichtenstein, historyk z University of California w Santa Barbara, złośliwie przekręcając słowa prezesa Simona. Innymi słowy, wojskowi przywykli spełniać polecenia bez szemrania i nie buntują się.
Najwięksi malkontenci uważają jednak, że w gruncie rzeczy prezes Simon nie obiecał weteranom zupełnie nic, a szlachetna oferta jest tylko niezwykle zręczną akcją piarowską. Eksperci z miesięcznika "Time" i z portalu "The Atlantic" przypominają, że Walmart cechuje bardzo duży "obrót" siły roboczej - co roku 37 proc. pracowników odchodzi, a na ich miejsce zatrudniani są nowi. Co roku sieć przyjmuje do pracy pół miliona ludzi, czyli przez najbliższych pięć lat zatrudni (i zwolni) dwa i pół miliona. A zatem 100 tys. weteranów będzie stanowić jedynie 4 proc. nowo zatrudnionych w Walmarcie. Tymczasem stanowią oni aż 9 proc. Amerykanów w wieku produkcyjnym. Ergo - prezes Simon uroczyście obiecał weteranom, że będzie ich zatrudniał dwa razy rzadziej niż inni pracodawcy!
Miraże roztaczane przed byłymi żołnierzami są niestety bardzo podobne do optymistycznych statystyk o malejącym bezrobociu, którymi w ubiegłorocznej kampanii wyborczej chwalił się prezydent Obama. Wprawdzie miejsca pracy faktycznie powstają, ale są z reguły beznadziejne - właśnie takie jak przy kasie w Walmarcie.
Jak wyliczył instytut National Employment Law Project, od początku kryzysu w 2007 r. pracę straciło około siedmiu milionów Amerykanów. 21 proc. z nich zarabiało źle - poniżej 13,83 dol. Tymczasem wśród nowo zatrudnionych aż 58 proc. zarabia poniżej tej stawki!
Dla odmiany: aż 60 proc. Amerykanów, którzy stracili pracę w kryzysie, zarabiało pomiędzy 13,83 a 21,13 dol. Ale tylko 22 proc. nowo zatrudnionych ma pensje w tym przedziale!
A zatem 7 mln z reguły nie najgorszych miejsc pracy zostało zamienionych na 3,3 mln miejsc pracy najczęściej beznadziejnej - tak wygląda ożywienie amerykańskiej gospodarki. Jeśli dodać do tego, że wielkie koncerny kolejno ogłaszają rekordowe zyski, a 400 najbogatszych Amerykanów ma więcej pieniędzy i dóbr niż 180 mln obywateli USA (czyli 60 proc. najbiedniejszych), okaże się, że prezydent Obama ma w drugiej kadencji bardzo dużo do zrobienia.
This post appeared on the front page as a direct link to the original article with the above link
.
American consumers will face higher prices, increased inflation, fewer available goods, and a drain of money from the global economy due to these unnecessary taxes.
Ursula von der Leyen ... has promised Trump a ransom to stop ... the threatened tariffs on European companies. It is unclear ... when the next round of blackmail will follow.