The greatest threat to America retaining its power in the world is not the war in Ukraine, the Middle East conflict, or the defense of Taiwan, but Trump's return to power.
This is not how it was supposed to be. After winning the White House in the fall of 2020, Joe Biden sought to phase out the United States’ engagement in the international arena. By doing so, he wanted to better deal with America’s domestic situation on the one hand, and the growing rivalry with China, on the other. This is why he pulled American troops from Afghanistan under controversial circumstances and limited U.S. involvement in Iraq to a minimum. He returned to talks with Iran on halting the nuclear program; he even met with Vladimir Putin to work out a way to deal with mutual relations.
Yet events beyond Washington's control made Biden a war president, as The Economist put it. The Russian invasion of Ukraine in February 2022 forced the U.S. into a growing commitment to Kyiv. Hamas's attack on Israel on Oct. 7 forced Biden to do the same thing in the Middle East. In turn, Xi Jinping may use the current situation to seize Taiwan, which the U.S. cannot allow to happen if it wants to maintain its credibility with its allies in Southeast Asia and remain the dominant power in the Pacific.
Can America afford to play on these three fronts simultaneously?
Although Biden sought to avoid this situation, he prepared for it, nonetheless. In Europe, he restored good relations with leading EU countries, primarily Germany. Consequently, America can now shift some of the burden of supporting Ukraine onto its allies. Although the Ukrainian counteroffensive has failed to live up to expectations, Russian society and the country’s economy are finding it increasingly difficult to bear the brunt of this conflict. Half a million people are said to have been killed or wounded, and that’s separate from other costs incurred by the conflict. Time is on America's side.
Almost a month after Hamas attacked Israel, the U.S. seems to be effectively preventing the spread of war throughout the Middle East. Iran has not pushed Hezbollah into a large-scale offensive against the Jewish state partly because of America's power of deterrence (two U.S. aircraft carriers are operating on the east side of the Mediterranean), and partly because of the hopes for normalizing relations with the U.S.
We can't rule out the fact that Biden has convinced Benjamin Netanyahu to refrain from the radical pacification of the Gaza Strip. However, the political vision of lasting peace in Israel remains vague.
The change in economic dynamics in relations with China seems to be America's greatest success. Until a few years ago, China's national income was predicted to soon surpass America's national income. Today, economists are concentrating on China's rapidly declining growth and the country's huge problems, for example, in the real estate market. To a greater extent than in Europe, Biden has also been able to revive a network of alliances such as AUKUS (Australia, Great Britain, and the U.S.), and Quad (U.S., Australia, Japan, and India). This, along with the unpredictable difficulties that Putin has faced in Ukraine for the past two years, means that Xi will not likely be able to seize Taiwan anytime soon.
But it is on the fourth front, the domestic front, that Biden's risk of defeat is the greatest. Continuing his predecessor's protectionist trade policy, the president has supplemented it with huge state subsidies that have encompassed green technologies and the production of top-quality semiconductors. Biden hoped that a better standard of living would pull a large part of Americans away from Trump's nationalist populism.
Opinion polls don’t confirm this, however. They indicate a very even battle between the billionaire and the current president in the hypothetical clash next November. What's more, Trump has retained far-reaching control over the Republican Party, which is paralyzing the work of the House of Representatives. Without unblocking that impasse, further U.S. aid for Ukraine, Israel, and Taiwan will be impossible.
A USA Today opinion poll indicates that protectionist sentiments are growing within the U.S. Although 58% of Americans favor military aid for Israel (35% are against it), many fewer Americans support similar aid for Ukraine (51% are in favor and 43% are against), and Taiwan. (43% are in favor, and 39% are against.) Even more interesting, 47% of respondents think that the White House should focus on domestic affairs, while 46% support global engagement. Republican isolationism, which in the interwar period greatly contributed to Hitler's seizure of power, is returning with renewed force because of Trump. Will President Biden be able to stop it?
Jędrzej Bielecki: USA stać na trzy fronty, nie czwarty
Największym zagrożeniem dla utrzymania potęgi Ameryki na świecie nie jest wojna w Ukrainie, konflikt na Bliskim Wschodzie i obrona Tajwanu, ale powrót Trumpa do władzy.
Nie tak to miało wyglądać. Po zdobyciu Białego Domu jesienią 2020 roku Joe Biden starał się wygaszać zaangażowanie Stanów Zjednoczonych na arenie międzynarodowej. Chciał dzięki temu móc lepiej skoncentrować się z jednej strony na sytuacji w kraju, a z drugiej na narastającej rywalizacji z Chinami. Wyprowadził więc w kontrowersyjnych okolicznościach amerykańskie wojsko z Afganistanu i ograniczył do minimum zaangażowanie USA w Iraku. Powrócił do rozmów z Iranem o powstrzymanie programu atomowego i nawet spotkał się z Putinem, aby wypracować jakieś modus vivendi we wzajemnych relacjach.
Wydarzenia poza kontrolą Waszyngtonu spowodowały jednak, że Biden, jak pisze tygodnik „The Economist”, stał się „prezydentem wojennym”. W lutym 2022 roku rosyjska inwazja na Ukrainę zmusiła Stany do rosnącego zaangażowania na rzecz wsparcia Kijowa. Atak Hamasu na Izrael z 7 października spowodował to samo, gdy idzie o Bliski Wschód. Zaistniałą sytuację może zaś wykorzystać Xi Jinping do zajęcia Tajwanu, do czego USA nie mogą dopuścić, jeśli chcą utrzymać wiarygodność u swoich sojuszników w Azji Południowo-Wschodniej i pozostać dominującą potęgą na Pacyfiku.
Czy Amerykę stać na równoczesną grę na tych trzech frontach?
Choć Joe Biden nie chciał doprowadzić do takiej sytuacji, to jednak się do niej przygotował. W Europie powrócił do dobrych stosunków z głównymi krajami Unii, przede wszystkim Niemcami. Dzięki temu Ameryka może zrzucić część ciężaru wspierania Ukrainy na sojuszników. I choć ukraińska kontrofensywa nie spełniła pokładanych w niej nadziei, to rosyjskie społeczeństwo i gospodarka z coraz większym trudem wytrzymują gigantyczny koszt tego konfliktu wyrażający się w ludziach (mówi się o pół milionie zabitych i rannych) oraz poniesionych innych nakładach. Czas gra tu na korzyść Ameryki.
Prawie miesiąc od ataku Hamasu na Izrael, Stany także zdają się dość skutecznie zapobiegać wybuchowi wojny na całym Bliskim Wschodzie. Iran nie zdecydował się pchnąć Hezbollahu do ofensywy na wielką skalę przeciw państwu żydowskiemu po części z powodu siły odstraszania Ameryki (dwa lotniskowce USA operują teraz we wschodniej części Morza Śródziemnego), a po części z powodu nadziei na normalizację relacji z USA. Nie da się też wykluczyć, że Bidenowi udało się przekonać Beniamina Netanjahu do rezygnacji z radykalnej pacyfikacji Strefy Gazy, choć polityczna wizja trwałego pokoju w Izraelu pozostaje mglista.
W relacjach z Chinami to zmiana dynamiki gospodarczej wydaje się największym sukcesem Ameryki. Jeszcze kilka lat temu wróżono, że chiński dochód narodowy wkrótce będzie większy od amerykańskiego. Dziś eksperci koncentrują się na gwałtownie słabnącym wzroście Chin i ogromnych problemach kraju, choćby na rynku nieruchomości. Biden zdołał też w jeszcze większym stopniu niż w Europie ożywić sieć sojuszy takich, jak AUKUS (Australia, Wielka Brytania, USA) czy Quad (USA, Australia, Japonia, Indie). To, ale także nieprzewidywalne trudności, jakie od dwóch lat spotykają Putina w Ukrainie powodują, że Xi raczej się nie zdecyduje na podjęcie próby zajęcia w najbliższym czasie Tajwanu.
Lecz to na czwartym, krajowym froncie, ryzyko porażki Joe Bidena jest największe. Kontynuując protekcjonistyczną politykę handlową swojego poprzednika, prezydent uzupełnił ją o ogromne subwencje państwa, obejmujące m.in. zielone technologie i produkcję najwyższej jakości półprzewodników. Liczył, że lepszy poziom życia odciągnie znaczną część Amerykanów od nacjonalistycznego populizmu Trumpa.
Sondaże tego jednak nie potwierdzają. Pokazują bardzo wyrównaną walkę miliardera z obecnym prezydentem w hipotetycznym starciu w listopadzie przyszłego roku. Co więcej Donald Trump utrzymał daleko idącą kontrolę nad Partią Republikańską, co paraliżuje prace Izby Reprezentantów. Bez ich odblokowania dalsza pomoc USA dla Ukrainy, Izraela czy Tajwanu nie jest zaś możliwa.
Sondaż „USA Today” pokazuje, jak w Stanach nabierają mocy nastroje protekcjonistyczne. Co prawda 58 proc. obywateli jest za udzielaniem pomocy wojskowej Izraelowi (35 proc. przeciw), ale już za podobnym wsparciem dla Ukrainy (51 proc. za, 43 proc. przeciw) i Tajwanu (43 za, 39 proc. przeciw) jest o wiele mniej Amerykanów. Co ciekawsze, 47 proc. badanych uważa, że Biały Dom powinien skoncentrować się na sprawach krajowych. Z kolei 46 proc. stawia na zaangażowanie na świecie. Republikański izolacjonizm, który w okresie międzywojennym bardzo przyczynił się do przejęcia władzy przez Hitlera, z Trumpem wraca z nową siłą. Czy prezydent Joe Biden zdoła go powstrzymać?