Miliarder Donald Trump podpisał zobowiązanie, że poprze kandydata, który uzyska nominację Partii Republikańskiej w wyborach prezydenckich w 2016 roku, niezależnie od tego, kto nim będzie.
Tym samym Trump, który jest obecnie faworytem wśród 17 republikańskich kandydatów do fotela prezydenta, wykluczył start w wyborach jako kandydat niezależny.
– By wygrać, najlepiej będzie jeśli zdobędę nominację i zmierzę się bezpośrednio z kimkolwiek (ze strony Demokratów). Dlatego podpisałem dziś to zobowiązanie – powiedział Trump po spotkaniu z szefem Republikańskiego Komitetu Narodowego (NRC) Reince’em Priebusem. Podkreślił, że za tę deklarację „wierności Partii Republikańskiej i konserwatywnym zasadom” nie otrzymał absolutnie niczego od NRC, „poza zapewnieniem, że będzie traktowany uczciwie”.
Republikański establishment od dłuższego czasu nalegał na Trumpa, by zobowiązał się, że jeśli nie uzyska nominacji w prawyborach republikańskich, to nie wystartuje jako kandydat niezależny. Złożenia takiej deklaracji Trump odmówił m.in. podczas pierwszej prezydenckiej debaty Republikanów, która odbyła się na początku sierpnia w telewizji FOX News. Start Trumpa jako kandydata niezależnego oznaczałby ryzyko podzielenia głosów republikańskich, co dramatycznie zwiększyłoby prawdopodobieńnstwo zwycięstwa kandydata Demokratów.
Trump zapewnił w czwartek, że „nie widzi takich okoliczności, które zmusiłyby go do podarcia zobowiązania o lojalności”. Niemniej komentatorzy zwracają uwagę, że podpisany przez niego dokument w sprawie poparcia Republikanina z nominacją GOP, nie ma mocy wiążącej prawnie i nie ma gwarancji, że Trump, magnat rynku nieruchomości i gwiazdor telewizyjny, nie zmieni swojego zdania. Zwłaszcza że w przeszłości Trump mówił, że decyzja w tej sprawie będzie uzależniona od tego, w jaki sposób jest „traktowany” przez establishment republikański.
Tymczasem rosnące notowania miliardera są powodem wielkiej konsternacji liderów partii, którzy nie ukrywali zażenowania jego kontrowersyjnymi deklaracjami czy to w sprawie imigracji (nazwał imigrantów z Meksyku kryminalistami i gwałcicielami), kobiet (zasugerował, że dziennikarka Megyn Kelly zadawała mu agresywne pytania podczas debaty w telewizji Fox, bo miała miesiączkę), czy innych Republikanów. Analitycy polityczni uważają, że takie wypowiedzi szkodzą Partii Republikańskiej, która – jeśli chce przejąć władzę w Białym Domu – musi otworzyć się na elektorat kobiecy, a także mniejszość latynoską.
Za ulubieńca establishmentu partii uchodzi natomiast były gubernator Florydy Jeb Bush. Ale na 14 miesięcy przed wyborami to Trump, któremu początkowo nikt nie dawał żadnej szansy, prowadzi w sondażach, osiągając poparcie ok. 30 proc. wśród wyborców Partii Republikańskiej i pozostawiając w tyle wszystkich pozostałych 16 kandydatów do nominacji. Według sondażu Reuters/Ipsos z ubiegłego tygodnia, przewaga Trumpa nad Bushem wzrosła do ponad 20 pkt. procentowych wśród ankietowanych zwolenników Partii Republikańskiej. Na syna i brata byłych prezydentów USA chce głosować 8 proc. ankietowanych.
Analitycy podkreślają, że spadek poparcia dla Busha nastąpił, gdy wdał się on w polemikę z Trumpem i skrytykował jego stanowisko w sprawie imigracji. Określił on deklarowane przez Trumpa zamiary deportacji z USA wszystkich „nieudokumentowanych” (czyli nielegalnych) imigrantów oraz budowy muru na granicy z Meksykiem jako “kosztowne i nierealistyczne”.
Na korzyść Trumpa przemawia – jak uważają komentatorzy – kreowany przez niego wizerunek niezależnego polityka, który nie boi się mówić tego, co myśli i nie waha się krytykować rządzących. Według sondażu Ipsos, 77 proc. Republikanów podoba się to, że Trump nie stara się być “politycznie poprawny” i rzuca wyzwanie mediom. Ponadto 68 proc. ankietowanych wyraziło przekonanie, że dzięki swej olbrzymiej fortunie Trump nie musi korzystać ze wsparcia donatorów, rzuca wyzwanie partyjnemu establishmentowi i otwiera partię na nowe idee.
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.