Ivanka Trump chroni ojca. A powinna bronić kobiet
Nieodpowiednie pytaniaPytana o to, czy wierzy kobietom oskarżającym jej ojca o molestowanie seksualne, Ivanka Trump sama zapędziła się w kozi róg.
Ivanka Trump uważa się za feministkę, często mówi o kobietach, angażuje się na rzecz wzmocnienia ich roli i chce być postrzegana jako ta, która wspiera kobiece aspiracje. Niedawno wsparła też na Twitterze ruch #TimesUp, który powstał, by położyć kres prześladowaniom i nadużyciom wobec kobiet zarówno w miejscu pracy, jak i w życiu publicznym.
Córka prezydenta czy doradczyni?
Czy Ivanka ma prawo wierzyć swojemu ojcu? Oczywiście. W tej relacji może nawet wybielać swojego ojca i wypierać niektóre fakty. I do tego też ma prawo. Tyle że na konferencji prasowej nie występowała jako osoba prywatna i córka prezydenta Donalda Trumpa, która mogłaby w ogóle nie udzielać odpowiedzi na takie pytania, czuć się urażona wchodzeniem w jej życie prywatne itd. Ivanka pojawiła się tam jako doradczyni pracująca w Białym Domu, osoba publiczna, która powinna odpowiadać, nie zasłaniając się więzami krwi.
Tymczasem prócz oburzenia i opowieści o „nieodpowiednich pytaniach” Ivanka skrytykowała też dziennikarza i powiedziała, że nie uważa, że jest to pytanie, które można zadać wielu innym córkom. Oczywiście, ale też niewiele córek ma ojca, którego przyłapano na chwaleniu się seksualnymi wybrykami, niewielu ojców zostało oskarżonych o niewłaściwe zachowania seksualne przez co najmniej kilkanaście kobiet. W przypadku takich ojców też rozsądnie byłoby, gdyby ich córkom zadawano podobne pytania.
Dobrze byłoby też, gdyby Ivanka Trump zdecydowała się, czy publicznie chce odgrywać rolę tylko córki, strzegącej swojej prywatności, nieodpowiadającej na ciekawskie pytania dziennikarzy i zasłaniającej się lojalnością wobec ojca, czy może prezydenckiej doradczyni, którą można, a nawet trzeba zapytać o opinię w podobnej sytuacji. Pytanie dziennikarza nie było „nieodpowiednie”. Ivanka mogła na nie nie odpowiadać, ale ono powinno paść.
Dla wielu feministek i kobiet oskarżających Donalda Trumpa o molestowanie jego wybór na prezydenta oznaczał milczącą zgodę na złe traktowanie kobiet, był dowodem na to, że człowiek, wobec którego kilkanaście kobiet wysuwa oskarżenia i który od lat pozwala sobie na sprośne komentarze na temat kobiet, może pozostać bezkarny, a w dodatku zasiada dziś w Białym Domu. Ivanka Trump, która wspiera jego administrację i odgrywa aktywną rolę jako jego doradczyni, jest częścią problemu Donalda Trumpa. Trudno się zatem dziwić, że dla wielu osób jej feminizm jest fałszywy, a ona sama jest raczej hipokrytką niż prawdziwą obrończynią kobiet.
A jednak zapytana kilka dni temu przez dziennikarza NBC o to, czy wierzy kobietom oskarżającym jej ojca o molestowanie seksualne, Ivanka obruszyła się i oświadczyła, że jest to „nieodpowiednie pytanie”. Powiedziała też, że nie powinno się pytać córki, czy wierzy oskarżycielom jej ojca, kiedy ten twierdzi, że zarzuty są wyssane z palca. A na zakończenie dodała, że zna swojego ojca, wierzy mu i jako córka ma do tego prawo.
#MeToo i Donald Trump
Przed wyborami w 2016 roku kilka kobiet wystąpiło z oskarżeniami wobec Donalda Trumpa, który wtedy nie był nawet jeszcze prezydentem. Po akcji #MeToo liczba kobiet, które wysuwały oskarżenia wobec Trumpa, już wówczas prezydenta, wzrosła do kilkunastu. Większość z nich występowała z imienia i nazwiska.
Jednak Biały Dom i sam Donald Trump wszystkiemu zaprzeczał. Media rzekomo miały podawać niesprawdzone fakty, rzeczniczka Białego Domu jeszcze pod koniec zeszłego roku twierdziła, że kobiety, które opowiadają o molestowaniu ze strony prezydenta, najzwyczajniej oszukują. A sam Trump skwitował, że niektóre z oskarżających go kobiet nie są nawet atrakcyjne, więc raczej niemożliwe, by miał z nimi intymne relacje.
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.