Republicans and Democrats have finished their conventions and proposed presidential candidates. That means that it’s time to define what Poland needs from the new American leader and compare Romney and Obama to our expectations.
Despite many reservations, the former suits us more.
Generally speaking, the presidential candidates and their supporters have outlined two models. In the first one, the state protects the citizen. It increases public expenditures and manipulates the money supply. In its foreign policy, it counts on the cooperation with other powers: the old ones like Europe and the future ones like India, Brazil and Russia. Meanwhile, peaceful coexistence with China is wanted.
In the second model, the citizens are self-reliant. In order to relieve them, the state reduces taxes and, as a consequence, public expenditures. It defends the balance of the budget and the healthy basis of dollar, and doesn’t intervene to stand up for those that are “too big to fail.” Meanwhile, America comes back to the role of regulator of the world order abroad. This is why the U.S. considers a political confrontation with China and Russia, strengthens the alliance with Europe and consolidates the Western area of influence.
1
As far as Poland’s interest is concerned, the most important thing is the U.S.' safety guarantees. They include, among others, maintaining the U.S. armed forces in Europe and missile defense complexes, as well as [giving] NATO commitments, military technologies transfers and investments in the power industry (like shale gas) serious treatment.
In turn, the safety guarantees will be effective when America comes back in the international arena as a hegemonic leader, not one of a few players. The current economic crisis is a good opportunity for that. In spite of the economic slowdown, the U.S. is still fit to be the driving force of the world economy. It has a young, growing population and leads the way in innovation. The recent stagnation has been no justification for development parameters; it’s still a country of the future.
A hegemonic leader, after all, doesn’t yield rashly to other powers. It builds missile defense complexes if it’s good for the interests of its allies and itself. It deploys forces where they are necessary for the military (the Pacific), but also political reasons (Europe). It doesn’t blur the world’s construction so that it’s difficult to distinguish friends and enemies. It firmly stands by the former and supports them against the latter. It doesn’t pretend that the fundamental political category “our-foreign” isn’t valid anymore, since it simply doesn’t have to pretend anything.
2
Such an America would be a shield behind which Poland could develop for next decades. Unfortunately, America is different. In addition, Poland isn’t a very strategic country for the U.S. However, this can change.
Taking only Romney’s declarations into consideration, both from the conventions and earlier events, it’s clear that what he wants for America is also profitable for us. As usual, the devil is in the details. The grim reality itself is most important. Being a presidential candidate, one can loudly scold Russia. But after a victory, one must face real politics. Current affairs, like maintaining the Russian-Central Asian delivery corridor for the military forces in Afghanistan, can blur a generally correct direction, and Moscow will remain higher than Poland in America’s list of priorities.
We don’t know what Romney’s politics would be like. We can only hear his declarations. However, we know what Obama’s politics are and what they will probably be like. He isn’t naive, although he’s presented is such a way by some commentators with Republican sympathies. He’s tough, but uses gentle words. And he’s able to act decisively: in secret attacks, Americans have killed more real and alleged al-Qaeda members during his term than in Bush’s time. After all, we know his priorities, and they don’t bode well for Poland.
So if Romney as a president keeps just a part of his announcements, we can benefit from that. If he doesn’t and is crushed by the realities – we won’t lose anything. In the case of Obama, we know exactly where we stand. It’s doubtful that he’ll do an about-face during his second term. There’s only one choice for Poland: Romney. It’s a pity that we don’t have any influence on it.
Republikanie i demokraci zakończyli swoje konwencje, zgłosili kandydatury na stanowisko prezydenta. Czas zatem zdefiniować, czego Polska potrzebuje od nowego przywódcy USA i przymierzyć Romneya oraz Obamę do naszych oczekiwań.
Mimo wielu zastrzeżeń ten pierwszy pasuje nam bardziej.
Kandydaci na prezydenta i ich akolici zarysowali w uproszczeniu dwa modele. W pierwszym państwo osłania obywatela: w tym celu może zwiększać wydatki publiczne oraz manipulować podażą pieniądza. W polityce zagranicznej stawia na współpracę z innymi potęgami, starymi – Europa i wschodzącymi – Indie, Brazylia, Rosja. Z Chinami zaś chce bezkolizyjnego współistnienia.
W drugim modelu obywatel jest samodzielny: aby mu ulżyć, państwo zmniejsza podatki i w konsekwencji redukuje wydatki publiczne, broni też zdrowych podstaw dolara i równowagi budżetowej, nie interweniuje w obronie „zbyt wielkich, by upaść". Za granicą z kolei Ameryka wraca do roli regulatora ładu światowego, dlatego liczy się z konfrontacją polityczną z Chinami i Rosją, wzmacnia sojusz z Europą oraz utrwala zachodnią strefę wpływów.
1
Jeśli chodzi o interes Polski, najważniejsze, by Waszyngton gwarantował nam bezpieczeństwo. Mieszczą się w tym między innymi utrzymanie wojsk USA w Europie, tarcza antyrakietowa, poważne traktowanie zobowiązań w ramach NATO, transfer technologii wojskowych, inwestycje w energetykę (gaz łupkowy).
Gwarancje bezpieczeństwa będą zaś skuteczne, gdy Ameryka powróci na arenę międzynarodową jako hegemon, a nie ledwie jeden z kilku graczy. Obecny kryzys ekonomiczny stwarza ku temu okazję. Mimo spowolnienia USA wciąż nadają się do roli motoru światowej gospodarki. Mają młodą, rosnącą populację, przodują w innowacyjności, ich dotychczasowy marazm nie ma uzasadnienia w twardych parametrach rozwoju. To ciągle kraj przyszłości.
Hegemon zaś nie ulega pochopnie innym mocarstwom. Buduje tarczę antyrakietową, jeśli służy to interesom jego i jego sojuszników, rozmieszcza wojska tam, gdzie są potrzebne z powodów militarnych (Pacyfik), ale i politycznych (Europa). Nie rozmywa konstrukcji świata tak, że trudno w nim poznać przyjaciół i wrogów. Twardo stoi za pierwszymi, wspomagając ich przeciw tym drugim. Nie udaje, że podstawowa kategoria polityczna „swój-obcy" już nie obowiązuje, bo niczego udawać nie musi.
2
Taka Ameryka byłaby dla Polski tarczą, za którą moglibyśmy się rozwijać przez kolejne dziesięciolecia. Niestety, jest inna. W dodatku Polska nie stanowi dla Stanów Zjednoczonych miejsca o szczególnym znaczeniu strategicznym. Może się to jednak zmienić.
Gdyby oprzeć się tylko na deklaracjach, zarówno z konwencji, jak i wcześniejszych, Romney chce dla Ameryki tego, co i dla nas będzie korzystne. Diabeł jednak, jak zwykle, tkwi w szczegółach, a najpoważniejszy z nich to skrzecząca rzeczywistość. Można gromko pohukiwać na Rosję, gdy się jest kandydatem na prezydenta, po zdobyciu urzędu trzeba jednak uprawiać realną politykę. Bieżące interesy, jak choćby utrzymanie rosyjsko-środkowoazjatyckiego korytarza dostawczego dla wojsk w Afganistanie – mogą rozmydlić ogólnie słuszny kierunek i Moskwa pozostanie wyżej od Polski na liście amerykańskich priorytetów.
Nie wiemy, jaka byłaby polityka Romneya, słyszymy tylko jego deklaracje, wiemy natomiast, jaka jest i prawdopodobnie będzie polityka Obamy. To żaden naiwniak, jak chcieliby go widzieć niektórzy komentatorzy o republikańskich sympatiach, choć łagodny w słowach potrafi działać bezwzględnie. Podczas jego kadencji Amerykanie uśmiercili w tajnych atakach więcej faktycznych i domniemanych członków al Kaidy niż za czasów Busha. Znamy jednak jego priorytety i nie wróżą one najlepiej dla Polski.
Gdyby zatem Romney jako prezydent zrealizował ledwie część zapowiedzi, możemy na tym zyskać, gdyby przygnieciony realiami ich nie realizował – nic nie tracimy. Z Obamą zaś dokładnie wiemy, na czym stoimy, wątpliwe, by podczas drugiej kadencji dokonał wolty. Wybór dla Polski jest jeden: Romney. Szkoda tylko, że nie mamy na niego żadnego wpływu.
This post appeared on the front page as a direct link to the original article with the above link
.