O swoje prawa walczą już poligamiści z USA, Kanady czy Izraela. W Malezji lokalne władze szykują nawet nagrody dla mężów, którzy najlepiej opiekują się licznymi żonami.
Przez ostatnią dekadę amerykańscy aktywiści związani ze środowiskiem gejów, lesbijek, biseksualistów i transseksualistów mieli wiele okazji do świętowania spektakularnych sukcesów. Pół wieku temu – gdy na Hawajach na świat przyszedł mały Barack Obama – w 22 z 50 stanów zakazane było jeszcze zawieranie mieszanych (pod względem koloru skóry) małżeństw, więc o prawie do ślubów gejów i lesbijek nikt nawet głośno nie marzył. Intensywny lobbing adwokatów środowiska LGBT sprawił jednak, że w ciągu ostatnich 20 lat radykalnie zmieniło się podejście Amerykanów zarówno do homoseksualistów jako takich, jak i do małżeństw osób tej samej płci.
Seks według ojców założycieli
Gdy w 1982 r. policjant w Georgii przez przypadek natknął się na dwóch gejów uprawiających w sypialni prywatnego domu seks oralny, natychmiast aresztował obu panów. Trzy lata później amerykański Sąd Najwyższy uznał, że obowiązujące w stanie Georgia prawo zakazujące seksu oralnego i analnego jest całkowicie zgodne z konstytucją. Argumenty wysuwane przez adwokatów jednego z homoseksualistów, które dotyczyły ochrony prywatności osób tej samej płci, sędzia Byron White uznał wówczas „za co najwyżej niepoważne”.
W 2003 r. Sąd Najwyższy, rozpatrując sprawę gejów oskarżonych o bezprawny seks – znaną jako Lawrence v. Texas – stwierdził jednak, że każdy mieszkaniec Ameryki ma prawo do prywatnych zachowań intymnych, a władze nie powinny się do nich wtrącać. Ten wyrok radykalnie zwiększył szanse gejów w kolejnych procesach. W ciągu dekady moralne oceny środowiska gejowskiego zmieniły się tak bardzo, że kilkanaście dni temu władze Kalifornii zdecydowały nawet o wprowadzeniu do szkół publicznych obowiązku nauczania o najznakomitszych gejach i lesbijkach w historii narodu amerykańskiego.
Obecnie małżeństwa LGBT są już legalne w sześciu stanach, a niedawne zwycięstwo w batalii o Nowy Jork sprawiło, że adwokaci środowiska homoseksualistów oraz eksperci nie mają już wątpliwości: legalizacja ślubów osób tej samej płci w całej Ameryce to już nie kwestia „czy”, ale „kiedy”. Zwierzchnik Kościoła rzymskokatolickiego arcybiskup Nowego Jorku Timothy Dolan ostrzegał więc w czerwcu, że „następnym krokiem po ostatnim rozcieńczeniu prawdziwej definicji małżeństwa będzie zredefiniowanie go tak, aby usprawiedliwić związki wielu partnerów oraz niewierność”.
Prokurator w sypialni
O tym, że po wielkich zwycięstwach homoseksualistów o swoje prawa zaczną upominać się poligamiści, eksperci i politycy mówią już od kilku lat. W 2004 r. Michele Bachmann – kandydatka konserwatystów, która chciałaby pokonać Baracka Obamę w przyszłorocznych wyborach prezydenckich – ostrzegała publicznie, że legalizacja małżeństw gejowskich doprowadzi do poligamii i „dużo gorszych rzeczy” w jej rodzinnej Minnesocie. Dotychczas zwolennicy wielożeństwa żyli jednak po cichu głównie w zachodnich stanach USA, a tamtejsi szeryfowie i prokuratorzy udawali w zamian, że ich nie widzą.
REKLAMA Czytaj dalej
W połowie lipca pozew do sądu w Utah złożył prawnik Kody’ego Browna, przystojnego poligamisty, który spektakularnie wyszedł z szafy, wraz z czterema żonami biorąc udział w reality show „Sister Wives” („Cztery żony i mąż”). Popularny program, który od września ukazuje losy rodziny Brownów, którą tworzą Kody, Meri, Janelle, Christine i Robyn oraz szesnaścioro dzieci, zainteresował bowiem między innymi detektywów ze stanu Utah, w którym za poligamię grozi nawet 15 lat więzienia. Kody może trafić za kratki, mimo że formalnie jest mężem tylko jednej Meri, a pozostałe ukochane to tylko żony duchowe. Zgodnie z lokalnym prawem karane jest także wspólne życie z wieloma kobietami.
Aby uniknąć prokuratorskich zarzutów Brownowie przenieśli się więc w styczniu do Newady. W złożonym w sądzie w Utah pozwie adwokat Jonathan Turley – powołując się na wyrok w sprawie Lawrence kontra Texas – przekonuje, że prawo zakazujące bigamii jest sprzeczne z amerykańską konstytucją. Znany waszyngtoński prawnik stara się też pokazać obłudę amerykańskiego systemu, w którym przepisy nie ograniczają prawa monogamistów do posiadania nieskończonej liczby seksualnych partnerek. – Mężczyzna może mieć wiele kochanek, wiele pozamałżeńskich romansów i nie być narażony na zarzuty prokuratorskie. Ale w chwili, gdy zaczyna mówić o nich jako o żonach, staje się kryminalistą – zauważa Turley.
Czy Kody Brown ma szansę na wygraną? – Raczej nie. Konstytucyjna ochrona przyznana parom homoseksualnym w sprawie Lawrence’a mogłaby zostać rozciągnięta na poligamię, ale do tej pory żaden sąd tego nie zrobił – tłumaczy „Uważam Rze” Rick Banks, profesor prawa na Stanford Law School, autor książki „Czy małżeństwo jest dla białych?”.
– To trudna sprawa, głównie ze względu na panującą w USA wrogość wobec poligamii. Oczywiście można użyć prawnego argumentu, który mówi, że dorośli ludzie powinni cieszyć się wolnością, jeśli chodzi o wybór swoich związków tak długo, jak długo nikomu nie szkodzą – wyjaśnia w rozmowie z „Uważam Rze” prof. Suzanne Goldberg, szefowa nowojorskiego Center for Gender and Sexuality Law. I spodziewa się, że wielu sędziów nie będzie chciało rozszerzyć ochrony wynikającej ze sprawy Lawrence’a na poligamistów. – Prawo nigdy nie jest całkowicie oddzielone od polityki – zauważa.
Poligamia jest obecnie zakazana we wszystkich 50 stanach. W sondażu Gallupa sprzed dwóch lat za „moralnie akceptowalną” uznawało ją tylko 7 proc. pytanych, a za „moralnie złą” 91 proc.
Pozew Brownów, o którym poinformowały wszystkie najważniejsze amerykańskie media, wzbudził więc ogromne kontrowersje. Konserwatywna komentatorka Debbie Schlussel sugerowała nawet, że Turley bierze pieniądze od rodziny bin Ladenów za walkę o przeforsowanie w USA ideałów islamskich radykałów.
Słynny poligamista i jego prawnik nie walczą jednak o legalizację „duchowych żon”. Chodzi mu jedynie o to, aby państwo zostawiło jego rodzinę w spokoju. – Sądzę, że w końcu nie będziemy wsadzać ludzi do więzienia za utrzymywanie podobnych do małżeństwa relacji z więcej niż jedną osobą. Ale małżeństwo poligamiczne? To już przesada – prognozuje Rick Banks.
Uznania legalności małżeństw poligamicznych przez amerykańskich sędziów spodziewa się z kolei Terrence McKeegan, wiceprezes Catholic Family & Human Rights Institute. – Pierwsze pozwy będą skazane na porażkę. Ale za dwa, trzy lata przynajmniej jeden sędzia w liberalnym stanie może już uznać poligamię za legalną i zgodną z konstytucją – zauważa McKeegan, podkreślając, że argumenty podnoszone wcześniej przez zwolenników małżeństw gejowskich mogą być teraz wykorzystywane przez sympatyków poligamii.
Zalegalizowania poligamii nie wyklucza również prof. Suzanne Goldberg. – To możliwe, ale to długa droga. Ruch społeczny, który naciskał na równouprawnienie gejów w USA, działa od ponad 20 lat – zauważa prawniczka, podkreślając, że w Ameryce nie ma teraz ruchu, który podobnie forsowałby zmiany dotyczące poligamicznych małżeństw. McKeegan wskazuje jednak na to, że w amerykańskich mediach od kilku lat trwa kampania mająca na celu zmianę wizerunku poligamistów. Pomóc w ich sprawie może m.in. emitowany przez telewizję HBO serial „Wielka miłość”, której bohaterami są członkowie poligamicznej rodziny. Podobną walkę poligamiści toczą również przed sądami w Kanadzie, w której uznano wcześniej prawo homoseksualistów do zawierania małżeństw.
REKLAMA Czytaj dalej
Dla kochających najlepiej
Żadnych problemów z prokuratorem nie mają poligamiści w zamieszkanej w większości przez muzułmanów Malezji. Mężczyźni mogą tam legalnie i otwarcie poślubić do czterech kobiet. Od przyszłego roku mężowie, którzy najlepiej opiekują się swoimi kobietami, mają nawet dostawać od lokalnych władz pieniądze i upominki. – Zamierzamy nagradzać tylko tych mężczyzn, którzy troszczą się o swoje żony, dzieci i rodziców – przekonywała reportera AP Wan Ubaidah Omar, która jest odpowiedzialna za wprowadzenie systemu nagród.
Najlepsi poligamiści mają dostawać np. ramki na duże zdjęcia, dzięki czemu mogliby pokazywać krewnym i znajomym fotografię, na której zmieściła się cała rodzina. – Albo na przykład damy mężowi pewną kwotę pieniędzy, żeby mógł zabrać swoje żony i dzieci na wspólny obiad poza domem – mówi Wan Ubaidah Omar, która zachęca mężczyzn, aby poślubiali również wdowy i rozwódki. Szacuje się, że poligamiczne związki stanowią obecnie w Malezji ok. 5 proc. wszystkich nowych małżeństw. Malezyjskie aktywistki walczące o prawa kobiet żądają jednak wprowadzenia surowszych przepisów, które zniechęcałyby mężczyzn do związków poligamicznych. Przekonują bowiem, że wielożeństwo pogarsza sytuację życiową pierwszych żon i dzieci. Z kolei zwolennicy poligamii podkreślają, że zmniejsza ona ryzyko zdrad, a także zwiększa szanse na zamążpójście samotnych matek i byłych prostytutek.
Żyd z wieloma żonami?
Podobne argumenty wysuwają członkowie ortodoksyjnej organizacji żydowskiej Habayit Hayehudi Hashalem (Kompletne Żydowskie Gospodarstwo Domowe). Ich zdaniem zniesienie zakazu poligamii – przyjętego mniej więcej tysiąc lat temu przez niemieckiego rabina Gershoma – nie tylko ukróciłoby pozamałżeńskie skoki w bok i poprawiło morale izraelskie społeczeństwa, ale również znacznie zwiększyłoby szanse Żydów w demograficznej wojnie z Arabami. Zgoda na wielożeństwo miałoby bowiem pozwolić wielu samotnym kobietom, rozwódkom i wdowom na małżeństwo z Żydami i zwiększyć populację Izraela o około 10 proc.
Stojący na czele Habayit Hayehudi Hashalem rabin Jehezkel Sopher przekonywał też reportera „Jerusalem Post”, że zakaz poligamii wcale nie jest żydowski, ale został przyjęty przez Żydów pod wpływem katolicyzmu. Przekonuje także, że członkowie Naczelnego Rabinatu publicznie przeciwstawiają się wielożeństwu, ponieważ dostają pieniądze od państwa.
– Jeśli jednak zapyta się ich za zamkniętymi drzwiami, to powiedzą, że poligamia jest dozwolona – zauważył Sopher, podkreślając, że zniesienie zakazu wielożeństwa leży bardziej w interesie kobiet niż mężczyzn. – To inicjatywa kobiet, które chcą zmienić prawo i wyrażają swój protest, ponieważ nie są w stanie założyć rodziny, nie mają przyszłości i są nieszczęśliwe – podkreślał na łamach jerozolimskiego dziennika. Inni rabini cytowani przez „Jerusalem Post” sprzeciwiają się jednak poligamii.
– To godna pogardy nikczemność – stwierdził rabin Yaacow Harrar. – Już mniej przeszkadzają mi relacje homoseksulne niż mężczyzna, który żyje z dwiema żonami. W scenariuszu homoseksualnym dwie osoby decydują się na takie życie. W tym przypadku jedna osoba ustawia dwie kobiety w sytuacji konfliktowej – dodał rabin Harrar.
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.