Debt, You Fool!

<--

Dług, głupcze!

Ameryka cofnęła się znad przepaści. W poniedziałek Kongres USA podniósł limit długu publicznego o 2,4 bln dol. w zamian za cięcia budżetowe na kwotę 2,8 bln dol. w ciągu nadchodzącej dekady.

Groźba niewypłacalności Stanów Zjednoczonych została oddalona, ale rysa na ich wizerunku pozostanie. Świat przez dwa tygodnie żył w niepewności, czy Ameryka nie popadnie w trudności płatnicze, inwestorzy uwierzyli w możliwość odebrania jej najwyższego ratingu kredytowego, a ona sama dała pokaz politycznej sklerozy obserwowanej dotychczas w Europie.

Tak jak w Europie ulga jest tymczasowa. Awantura o limit długu podważyła domniemanie o bezwzględnej wypłacalności Ameryki, któremu zawdzięcza ona niski koszt obsługi długu publicznego. Jeśli odsetki ruszą w górę, cięcie deficytu nie wystarczy, by powstrzymać dalszy wzrost zadłużenia, a Stany Zjednoczone będą musiały zacisnąć pasa o wiele bardziej i o wiele prędzej, niż gdyby Kongres podniósł limit bez ceregieli. Widmo brutalnych oszczędności w połączeniu z groźbą nawrotu recesji obniżają szanse Obamy na drugą kadencję. I o to w tym wszystkim chodziło.

Awantura o dług nie była bowiem starciem republikanów z demokratami, tylko partii herbacianej z samym Obamą. Populistyczna frakcja amerykańskiej prawicy chce za wszelką cenę udaremnić jego reelekcję, a po drodze przejąć stery opozycji. W tym celu herbaciani nowicjusze w Kongresie wysadzili z siodła lidera republikanów Johna Boehnera, a potem doprowadzili państwo na skraj przepaści, by zmusić Biały Dom do przyjęcia ich logiki zwalczania deficytu: redukcji wydatków bez podnoszenia podatków. Dla Obamy jedyna dobra wiadomość jest taka, że bal z okazji jego 50 urodzin odbędzie się zgodnie z planem.

About this publication