Definiowanie małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny narusza konstytucję – wyrok sędziego może doprowadzić do zmiany modelu amerykańskiej rodziny
O wydanym w tym tygodniu orzeczeniu sędziego federalnego informowały wszystkie najważniejsze media. Sprawa lesbijki Kristin Perry, która pozwała do sądu gubernatora Kalifornii Arnolda Schwarzeneggera, bo władze stanu nie pozwalają jej wziąć ślubu z partnerką Sandrą Stier, może bowiem przejść do historii USA. Dotąd bowiem – zgodnie z poprawką do stanowej konstytucji, przyjętą w wyniku referendum w 2008 roku – małżeństwo było w Kalifornii związkiem kobiety i mężczyzny.
Sędzia Vaughn Walker – znany obrońca praw homoseksualistów – napisał jednak w podsumowaniu 138-stronicowego orzeczenia, że poprawka broniąca takiej definicji małżeństwa nie ma „żadnego racjonalnego oparcia” i w gruncie rzeczy nie wnosi niczego poza „uświęceniem poglądu, że pary heteroseksualne są lepsze niż homoseksualne”. Uznał więc ten przepis za dyskryminujący gejów i lesbijki i sprzeczny z konstytucją.
Aktywiści gejowscy cieszyli się, że „zwyciężyła równość, miłość i tolerancja”, i podkreślali, że „prawa gejów to prawa człowieka”. Zwolennicy tradycyjnego małżeństwa obawiają się zaś, że orzeczenie sędziego Walkera zagrozi 45 innym stanom, które prawo do ślubu zastrzegają dla kobiety i mężczyzny.
Zaniepokojenie wyrokiem wyraził także Kościół, zauważając, że jest on pogwałceniem woli większości Amerykanów, i przypominając, że małżeństwo kobiety i mężczyzny to fundament życia społecznego i majstrowanie przy tej instytucji nie służy dobru wspólnemu. Sędzia Walker dał jednak jasno do zrozumienia: duchownym i wiernym wara od homoseksualistów. „Moralna dezaprobata” to – jego zdaniem – za mało, by odmawiać praw gejom i lesbijkom.
Obie strony konfliktu wiedzą, że to bardzo ważny wyrok. Pierwszy raz sprawą małżeństw osób tej samej płci zajął się bowiem sąd federalny. A to oznacza, że po apelacji – geje i lesbijki ufają, że liberalny sąd drugiej instancji podtrzyma korzystny dla nich wyrok – sprawa trafi do Sądu Najwyższego. Jego orzeczenie ostatecznie rozstrzygnie zaś o prawach homoseksualistów w całej Ameryce.
Obecnie – mimo kampanii w liberalnych mediach i posiadania „swojego” prezydenta (geje i lesbijki przy wielu okazjach przypominają, że Barack Obama mógł liczyć w wyborach na ich masowe poparcie) – homomałżeństwa legalne są tylko w kilku spośród 50 stanów: Massachusetts, Iowa, Connecticut, Vermont, New Hampshire i Dystrykcie Kolumbii.
Dla wielu liberałów już samo stawianie pytań dotyczących związków osób tej samej płci czy jakiekolwiek „mroczne rozterki” co do prawa adoptowania przez nie dzieci jest niepoprawne politycznie. CNN w ciągu ostatnich miesięcy nadała przecież wiele reportaży ukazujących szczęśliwe dzieci par homo czy dwóch panów z niecierpliwością czekających na poczęte przez siebie dziecko (oczywiście metodą in vitro, z udziałem zastępczej matki). Liberałowie zastanawiają się, dlaczego skoro nikt nie pyta o legalność związku czarnoskórego mężczyzny z białą kobietą (lub odwrotnie), to takie rozterki przychodzą do głowy komuś w sprawie małżeństw dwóch panów czy dwóch pań.
Mimo to z ostatniego sondażu Gallupa wynika, że 53 procent Amerykanów wciąż uważa, że homomałżeństwa nie powinny być uznawane przez prawo. Przeciwnego zdania jest 44 procent pytanych. Sędzia z Kalifornii pokazał jednak, że opinia większości Amerykanów – nawet wyrażona w prawomocnym referendum – nie ma żadnego znaczenia.
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.