Crisis Sets America Back 20 Years

<--

Przez trzy najgorsze lata kryzysu przeciętna rodzina z amerykańskiej klasy średniej straciła 40 proc. życiowego dorobku – wynika z raportu Systemu Rezerw Federalnych, czyli centralnego banku USA

Opublikowany właśnie raport wyjaśnia, dlaczego kryzys wywołał takie przygnębienie w USA. Europejczycy często nie rozumieją lub nie doceniają skali tego zjawiska, bowiem np. bezrobocie na poziomie 8 proc. – które w Ameryce wywołuje wielkie lamenty – dla wielu krajów UE byłoby oznaką prosperity, a nie stagnacji.

Okazuje się, że przez trzy najgorsze lata przeciętna rodzina z amerykańskiej klasy średniej straciła 40 proc. życiowego dorobku. W 2007 jej majątek wynosił 126 tys. dolarów, w 2010 – już tylko 77 tys. dolarów. Oznacza to, że cofnęła się do poziomu z 1992 roku (z uwzględnieniem inflacji), czyli ostatnie dwadzieścia lat może – pod względem finansowym – spisać na straty. Głównym winowajcą jest oczywiście krach na rynku nieruchomości, który sprawił, że większość domów, zazwyczaj kupowanych w Ameryce na kredyt, drastycznie straciła na wartości.

Razem z cenami domów malały też, choć nie tak szybko, pensje. Jeśli idzie o roczne zarobki, to w latach 2007-10 zmniejszyły się przeciętnym Amerykanom o niecałe 8 proc. (z 49,6 tys. dolarów do 45,8 tys.).

Jako przeciętną rozumie się w raporcie Fed na temat stanu finansów konsumentów publikowanym raz na trzy lata rodzinę w samym środku drabinki społecznej – bogatszą niż połowa najbiedniejszych Amerykanów i biedniejszą niż połowa najbogatszych Amerykanów.

Klasa średnia jest główną ofiarą kryzysu w USA, bowiem biedni żadnych nieruchomości nie mieli, więc prawie nic nie stracili, a na majątki bogaczy składają się nie tylko domy, ale także inne inwestycje, np. na giełdzie czy w różnych funduszach. Rynek papierów wartościowych, po początkowym krachu, zdecydowanie odbił się od dna i w dużym stopniu zrekompensował milionerom to, co stracili w nieruchomościach (a zresztą nie stracili zbyt wiele, bo najbardziej potaniały tanie domy).

Ubożenie klasy średniej jest główną przyczyną tego, że w Ameryce dramatycznie w ostatnich latach wzrosły nierówności społeczne, które są na takim samym poziomie jak przed Wielkim Kryzysem lat 30. ubiegłego wieku. Czterystu najbogatszych Amerykanów zgromadziło większe majątki niż połowa wszystkich obywateli USA, czyli ponad 150 mln ludzi. Dlatego Warren Buffett, drugi na liście najbogatszych, od dłuższego czasu publicznie dziwi się, że jego sekretarka płaci podatki według wyższych stawek niż on sam. Popiera ideę prezydenta Obamy, systematycznie blokowaną przez Republikanów, żeby podnieść podatki milionerom.

W generalnie poszkodowanej klasie średniej najbardziej pokrzywdzeni są ludzie w średnim wieku (35-44 lata), którzy najczęściej tuż przed kryzysem kupowali na kredyt domy po wyśrubowanych cenach. Ich majątki skurczyły się, jak obliczył Fed, nawet o 54 proc. Jeszcze więcej stracili przeciętniacy z zachodu i południa USA, gdzie ceny nieruchomości spadły najbardziej.

Ludzie wypadający z klasy średniej zwiększają liczbę najbiedniejszych. Już 46 mln Amerykanów korzysta z darmowej pomocy żywnościowej, tymczasem w roku 2007 korzystało z niej niecałe 30 mln ludzi. Dlatego Republikanie często złośliwie przezywają Baracka Obamę “prezydentem bonów żywnościowych”.

Tylko 52 proc. Amerykanów było w stanie cokolwiek oszczędzić w 2010 roku (a np. dziesięć lat wcześniej oszczędzało ponad 60 proc.). Przy czym motywy oddają ponure nastroje – o ile wcześniej ludzie zbierali na dobrą szkołę dla dzieci czy emeryturę, to ostatnio coraz częściej odkładają na czarną godzinę.

Publikacja raportu Fed zbiegła się w czasie z gafą prezydenta Obamy, który w piątek powiedział, że “sektor prywatny ma się dobrze”, z czego zresztą kilka godzin później się tłumaczył. Ale było za późno – jedno pochopnie wypowiedziane i wyrwane z kontekstu zdanie żyje własnym życiem od kilku dni i zapewne będzie prześladować Obamę do wyborów w listopadzie. Złośliwi prawicowi blogerzy i radiowcy twierdzą, że Obama poznaje Amerykę głównie na przyjęciach z gwiazdami Hollywood i muzyki pop, które pomagają mu zbierać pieniądze na kampanię wyborczą.

Do ataku ruszył republikański kandydat Mitt Romney, któremu również – ze względu na 250 mln majątku – zarzuca się, że oderwany jest od rzeczywistości. – Amerykanie przeżywają ciężki czas. Zamiast spotykać się ze sponsorami, prezydent powinien przejechać się po kraju, porozmawiać z ludźmi, zobaczyć, co się tu dzieje – mówił wczoraj Romney.

About this publication