OPD 18 August 2014
Prezydent USA zamierza wydać rozporządzenie, które de facto zalegalizuje kilka milionów nielegalnych imigrantów. Byłaby to jawna rebelia przeciwko Kongresowi, który od lat blokuje amnestię.
– To będzie jedna z najważniejszych decyzji w drugiej kadencji Obamy, która przyczyni się do tego, jak zostanie oceniony przez historię – mówi Frank Sherry, dyrektor America’s Voice, czyli organizacji broniącej praw imigrantów. I nie ma w tych słowach wiele przesady, jeśli przecieki z Białego Domu się potwierdzą i prezydent zdecyduje się pójść na całość. Stawką jest los 5 mln imigrantów, czyli prawie połowy z 12 mln nielegalnych żyjących obecnie w Ameryce.
Obama od lat zabiega o reformę imigracyjną, która dałaby nielegalnym szansę na legalizację pobytu i obywatelstwo. Ale jednocześnie metodycznie egzekwuje istniejące prawo – od początku jego rządów w styczniu 2009 roku deportowano już ponad 2 mln ludzi. Żaden inny prezydent nie wyrzucił z Ameryki tak wielu nielegalnych przybyszów.
W zeszłym roku ustawę imigracyjną przyjął amerykański Senat, zdominowany przez Demokratów, ale izba niższa, w której większość mają Republikanie, nawet nie chce się tym projektem zająć. Dwa tygodnie temu Obama stracił cierpliwość.
– Skoro Kongres nie przyjmie prawa, które mógłbym podpisać, to sam podejmę kroki, żeby rozwiązać problem – stwierdził prezydent.
Od tamtej pory napływają z Białego Domu doniesienia o administracyjnym rozporządzeniu, które zostanie wydane jeszcze w sierpniu. Obama ma nakazać służbom imigracyjnym, żeby zaniechały ścigania imigrantów spełniających pewne konkretne warunki: albo są bliskimi krewnymi obywatela USA (np. rodzicami dziecka urodzonego w USA), albo od wielu lat mieszkają w Ameryce. Szacuje się, że rozporządzenie dotyczyć będzie 5 mln ludzi, którym przestanie grozić deportacja. Mogliby się oni starać o pozwolenia na pracę.
Rozporządzenie prezydenckie nie musi być zatwierdzone przez Kongres. Jednak nigdy dotąd rozporządzenia nie były wykorzystywane, żeby podejmować decyzje w tak ważnych sprawach. Republikanie uważają, że byłaby to samowola i ciężkie naruszenie uprawnień prezydenckich.
Krytycy planowanego dekretu twierdzą też, że nie można nakazać zaniechania ścigania za przestępstwa, ale na to prawnicy Obamy mają odpowiedź. Technicznie rzecz biorąc, nie będzie w rozporządzeniu mowy o zaniechaniu ścigania, lecz o tym, by sprawy imigrantów z tej kategorii opatrzyć “najniższym priorytetem”. Służby imigracyjne muszą dzielić swoje zadania na mniej i bardziej priorytetowe, bo nie radzą sobie z problemem nielegalnej imigracji – co roku deportują 400 tys. z 12 mln ludzi żyjących w USA na czarno. Oznaczenie sprawy najniższym priorytetem oznacza przesunięcie jej na koniec kolejki.
W 2012 roku Obama wydał już podobne rozporządzenie, ale dotyczyło ono jedynie pół miliona ludzi – tych nielegalnych, którzy przyjechali do USA jako małe dzieci (a więc nie odpowiadają za to, że złamali prawo; zostali do tego niejako zmuszeni przez rodziców). Tamta decyzja zapadła kilka miesięcy przed wyborami prezydenckimi i była krytykowana jako kiełbasa wyborcza.
Tym razem jest podobnie – w listopadzie są wybory do Kongresu. Długofalowo dekret byłby dobry dla Demokratów, bo zapewniłby partii poparcie Latynosów (którzy i tak zresztą w 70 proc. głosowali na Obamę). Ale czy pomoże kandydatom Demokratów w tych wyborach? To już nie jest takie jasne, szczególnie w kilku stanach, w których siły są wyrównane. Republikanie mogą tam wykorzystać dekret Obamy jako argument przeciwko swoim rywalom w wyścigu do Senatu czy niższej izby Kongresu.
Argumenty podnoszone przez prawicę przeciwko amnestii są zawsze takie same: że byłaby nagrodą za łamanie prawa i zachętą dla następnych poszukiwaczy lepszego życia w USA. W wyborach prezydenckich 2012 roku kandydat Republikanów Mitt Romney głosił, że rozwiązaniem problemu nielegalnych jest “samodeportacja” – tzn. należy tak im utrudniać życie, żeby sami wyjechali z Ameryki.
Paradoksalnie, poprzednią wielką amnestię dla imigrantów wprowadził uwielbiany i wysławiany przez prawicę Ronald Reagan. Przyjęto ją w 1986 roku w formie ustawy i przedstawiano jako “rozprawę z nielegalnymi”. Przewidywała m.in. zaostrzenie kontroli granicy z Meksykiem, kary dla pracodawców zatrudniających ludzi na czarno itp. Ale w rzeczywistości była wielkim odpuszczeniem win, bo 3 mln ludzi, którzy żyli w USA przed 1982 roku, dostało prawo pobytu i później obywatelstwo.
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.