The Changing Color of America

<--

Ponad 50 milionów Latynosów wywiera ogromny wpływ na politykę, film, muzykę, taniec, modę czy jadłospis mieszkańców Stanów Zjednoczonych.

Jedno białe, śmiejące się dziecko. 20 lat temu wybór „twarzy” Gerbera był dla marketingowców niezwykle prosty. Dziś w reklamach telewizyjnych producent żywności dla maluchów pokazuje już jednak nie tylko białe i czarne dzieci, ale również małych potomków Latynosów i Azjatów.

Dlaczego? Krótka wizyta na jednym z waszyngtońskich oddziałów dla niemowląt nie pozostawiłaby żadnych wątpliwości: czasy dominacji białych w USA dobiegają końca. Z opublikowanych przed tygodniem rządowych statystyk wynika, że więcej kolorowych niż białych dzieci rodzi się już nie tylko w amerykańskiej stolicy, ale również w 12 innych stanach. Pierwszy raz w historii biali Amerykanie w wieku do lat trzech przestali być większością.

La familia rośnie jak na drożdżach

Za tę zmianę odpowiedzialni są głównie Latynosi. Dużo chętniej zakładają rodziny, mają najwięcej dzieci, coraz dłużej żyją i są średnio o 14 lat młodsi od białych Amerykanów.

W ciągu ostatnich dziesięciu lat ich liczba w Ameryce zwiększyła się o ponad 40 proc., a więc o ponad 15 mln osób. Już teraz są oni więc największą mniejszością w USA, a w takich stanach jak Kalifornia dzieci Latynosów stanowią większość uczniów (51 proc. w 2010 r. w porównaniu z 44 proc. w roku 2000).

Aby zobaczyć, jak zmienia się Ameryka, nie trzeba jednak lecieć na Zachodnie Wybrzeże. Również na ulicach waszyngtońskiej metropolii szybko można zauważyć prostą prawidłowość: im młodsi Amerykanie, tym więcej wśród nich kolorowych.

I chociaż Latynosi nadal wykonują wiele słabo płatnych prac w rolnictwie, budownictwie czy przemyśle przetwórczym, to eksperci podkreślają, że rośnie również liczba lepiej wykształconych Latynosów z klasy średniej.

Ci zaś chętnie kupują markowe ubrania i elektroniczne gadżety. Według sondażu Pew Research Center Latynosi stanowią więc najliczniejszą grupę wśród posiadaczy elektronicznych czytników książek w USA. W ich domach znajduje się też stosunkowo najwięcej telewizorów i innego sprzętu audio-wideo. Nic więc dziwnego, że największe sieci ze sprzętem elektronicznym – takie jak np. Best Buy – link do hiszpańskiej wersji językowej mają umieszczony na samej górze serwisu, a w sklepach z łatwością można odnaleźć kogoś mówiącego po hiszpańsku. Latynosi więcej czasu niż biali spędzają też na oglądaniu telewizji i surfowaniu po Internecie. Jak grzyby po deszczu rosną więc w USA hiszpańskojęzyczne gazety (np. „Washington Hispanic”), portali czy programów telewizyjnych. HBO Latino, CNN Espanol, Discovery en Espanol, Fox Sports en Espanol, HTV Música czy MTV en Espanol mają ogromną oglądalność, co skwapliwie wykorzystują ich producenci i reklamodawcy. Sieci telewizji kablowych oferują nawet specjalne pakiety dla Latynosów z kanałami głównie po hiszpańsku.

Americanos szukają korzeni

Zmiany w strukturze społecznej zauważyli nie tylko przedsiębiorcy i Hollywood. Oficjalnie odnotowali je również rządowi statystycy.

Z ostatniego spisu powszechnego wynika, że w Stanach Zjednoczonych mieszka już ponad 50 mln Latynosów. Oznacza to, że w żyłach co szóstego Amerykanina płynie latynoska krew. A to dopiero zapowiedź przemian. Procentowy udział tej grupy w etnicznym tyglu, jakim są USA, rośnie bowiem w niesamowitym tempie i w wielu miastach Latynosi już dziś stanowią większość. W całej Ameryce biali mają stracić status większości ok. 2042 r.

Społeczność latynoska skupiona jest w dziewięciu stanach. 75 proc. z nich mieszka w Nowym Meksyku, Kalifornii, Kolorado, Illinois, New Jersey, Nowym Jorku, Teksasie, na Florydzie i w Arizonie. Już od kilku lat urzędnicy, strażacy czy policjanci w rejonach, gdzie Latynosów jest najwięcej, mogą liczyć na premie za znajomość hiszpańskiego. Coraz częściej latynoskie rodziny osiedlają się jednak również w innych regionach USA. Gorąca latynoska krew powoli zmienia więc kulturę w całym kraju.

Niezależnie od miejsca zamieszkania Amerykanie dobrze znają takich artystów i aktorów jak Jennifer Lopez, Enrique Iglesias, Ricky Martin, Benicio Del Toro, Marc Anthony czy Shakira. Shakira jeszcze dziesięć lat temu bardzo słabo mówiła po angielsku, a dziś bez trudu udziela wywiadów w tym języku reporterom plotkarskich stacji telewizyjnych.

Tłumy Amerykanów przyciągają również koncerty z udziałem Gustava Dudamela, 30-letniego dyrygenta z Wenezueli, który jest dyrektorem muzycznym Filharmonii Los Angeles.

W USA przybywa również artystów takich jak Christina Aguilera, którzy odkrywając latynoskie korzenie, zwiększają szansę na rekordową sprzedaż płyt. Aguilera urodziła się w USA i gdy nagrywała album „Mi Reflejo”, nie znała dobrze hiszpańskiego, mimo że jej ojciec był nauczycielem tego języka. Płyta i tak trafiła jednak na wysokie miejsca list przebojów, a piosenkarka dostała za nią nawet Latynoską Nagrodę Grammy.

Serca – a w zasadzie uszy – Latynosów próbują też zdobyć biali artyści, którzy nie mają żadnych latynoskich korzeni. Nauka hiszpańskiego otworzyła drogę do muzycznej kariery Steve’owi Stiegelmeyerowi, który mimo że w liceum ledwo zaliczył kurs hiszpańskiego, w armii został tłumaczem z hiszpańskiego, a teraz z powodzeniem występuje jako „latynoski” raper Guero Loco.

Świat w Spanglish

Hiszpański stał się najbardziej popularnym językiem obcym nie tylko wśród amerykańskich raperów, ale także wśród studentów wyższych uczelni (znacznie wyprzedzając w statystykach francuski i niemiecki). I to nie tylko dlatego, że jego znajomość ułatwia pozanaukowe porozumienie z hydraulikiem czy nawet zrobienie prostych zakupów w mniejszych osiedlowych sklepach, w których angielski zna tylko szefowa. Dzięki rosnącej liczbie hiszpańskojęzycznych imigrantów i ich potomków, a także Amerykanów znających hiszpański na popularności zyskuje również latynoska literatura oraz sztuka.

Na uniwersytetach powstają zaś nowe kierunki poświęcone Latynosom, ich historii i kulturze.

Nowojorski dziennikarz, poeta i pisarz Ed Morales zauważa jednak, że chociaż zgodnie z hollywodzkim stereotypem termin „Latynos” jest homogeniczny, to przecież mówiących tym samym językiem Kubańczyków w Miami, Portorykańczyków w Nowym Jorku i Meksykanów w Los Angeles dzieli zarówno dziedzictwo kulturowe, jak i doświadczenia w samych Stanach Zjednoczonych.

Morales w swojej książce „Living in Spanglish. The Search for Latino Identity in America” podkreśla także, iż amerykańskie społeczeństwo staje się tak bardzo złożone, że coraz trudniejsze jest szufladkowanie ludzi. Jego zdaniem Spanglish – mieszanka angielskiego i hiszpańskiego – to nie tylko język, ale również sposób postrzegania świata przez mieszkających w USA Latynosów.

– Latynosi z pewnością nie są monolityczną grupą etniczną. W zależności od kraju pochodzenia inaczej się ubierają, inaczej jedzą, mają inne dziedzictwo kulturowe i inną historię. To odróżnia ich od społeczności afroamerykańskiej, która choć też jest zróżnicowana, to łączy ją wspólna historia – mówi „Uważam Rze” Lori Kaplan, dyrektor wykonawcza waszyngtońskiego Centrum Młodzieży Latynoamerykańskiej. – Z pewnością Latynosi bardzo dużo wnoszą do amerykańskiej kultury. A ich wpływy widoczne są w wielu różnych dziedzinach, poczynając od muzyki, poprzez taniec, modę, media, a na pysznym jedzeniu kończąc – dodaje Kaplan, która pochodzi z San Antonio w Teksasie, gdzie Latynosów jest więcej niż białych czy czarnych Amerykanów.

Obama po hiszpańsku

Wraz ze zwiększającą się liczbą Latynosów rośnie również ich znaczenie polityczne. W 2008 r. mieli oni ogromny wpływ na wygraną prezydenta Baracka Obamy, który ich poparcie zdobył między innymi reklamami nagranymi w języku hiszpańskim. W przyszłorocznych wyborach może się jednak okazać, że zawiedzeni brakiem obiecywanej reformy imigracyjnej i pogarszającą się sytuacją na rynku pracy Latynosi poprą tym razem kandydata z obozu republikanów. Obamy może nie uratować nawet fakt, że to on mianował pierwszą Latynoskę sędzię Sądu Najwyższego Sonię Sotomayor.

Republikanie z nadzieją w głosie podkreślają, że większość Latynosów to wierni Kościoła rzymskokatolickiego, którym bliskie są wartości prezentowane przez Partię Republikańską. Są więc prorodzinni – dużo częściej niż biali mieszkają w domach wielopokoleniowych – a także są przeciwni aborcji oraz małżeństwom gejów.

Eksperci zgodnie zauważają jednak, że w przeciwieństwie do czarnoskórych wyborców Latynosi nie są jednak politycznie jednorodni. Ci mieszkający na Florydzie częściej popierają republikanów, a ci z Kalifornii masowo głosują na demokratów. O ich głosy każda z partii będzie więc musiała ostro walczyć.

– Kandydaci zauważyli już, że w wielu częściach kraju to, kogo poprą latynoscy wyborcy, może przechylić szalę zwycięstwa – zauważa w rozmowie z „Uważam Rze” Vanessa Cardenas, która urodziła się na nowojorskim Brooklynie, wychowała w Boliwii, a teraz pracuje w waszyngtońskim Center for American Progress. Coraz częściej Latynosi głosują też po prostu na Latynosów.

Jacek Przybylski

About this publication