Hillary Clinton nie chce być prezydentką USA. Wiemy to od lat, ale pani Clinton znów o tym przypomniała dziennikarzom podczas wizyty w Indiach. I dodała, że ma nadzieję, że jeszcze za jej życia kobieta będzie panią prezydent.
Naturalnie Clinton ma większe problemy na głowie niż to, czy i kiedy Amerykanka zamieszka w Białym Domu już nie jako „pierwsza dama”, lecz jako szefowa szefów. Tu konkretnie ma problem z Indiami, które nasilają współpracę z Iranem w sektorze naftowym, finansując pośrednio irański program nuklearny.
Jednak sam temat kobiety prezydenta USA jest frapujący. Byłaby to przełom mentalnościowy porównywalny z wyborem Obamy. Clinton nie może startować w tym roku, bo tradycja jest taka, że urzędujący prezydent staje w szranki ponownie. Rzadko zdarzyło się inaczej. Barack Obama też zapewne wystartuje, zwłaszcza że mcgo człowieka”.
Hillary nie wystartuje też w 2016 r. Będzie miała już prawie 70 lat, a zresztą i w Indiach, i wcześniej, opowiadała, że chce po pierwszej kadencji Obamy przejść na emeryturę (ma teraz 65 lat) i zająć się pisaniem, wykładaniem, a może i podróżami wreszcie bez obstawy (chyba pobożne życzenie!). W Kalkucie powiedziała wprost, że wolałaby pochodzić po ulicach indyjskich miast tak jak zwykły człowiek.
To oczywiście gadanie pod publiczkę. W historii zapisze się przede wszystkim jako 67. amerykańska Secretary of State, minister spraw zagranicznych, a nie tylko jako żona prezydenta USA, który wcale nie uprawiał seksu ze stażystką w tymże Białym Domu.
Ale kobieta prezydent w Białym Domu to byłoby coś. Przed Obamą zanosiło się, że może nią być „Condi” Rice, zresztą też ministerka spraw zagranicznych, tylko że z ramienia republikanów. Do wiceprezydentury szykowała się, też z prawicy, Sarah Palin, ale John McCain przegrał z Obamą. Droga została dla Hillary otwarta. Ale ona nie chce chcieć.
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.