The race has started. At Tampa's convention, the Republicans officially anointed Mitt Romney as their candidate for November's presidential elections. The Democrats are expected to do the same, choosing Barack Obama for reelection at their gathering in Charlotte next week.
The vote is about 60 days away and the outcome is still unclear: Presidential polls indicate a slight advantage for Obama, but Romney still has a chance to win the race. The incumbent's presidential campaign is in high gear, while his rival keeps making blunders and slip-ups. Were he, by some miracle, to stop stumbling, he could take the lead in the final stretch. Whether America and the world would benefit from that is quite another matter.
Whoever wins on November 6 will have to steady the American economy before it falls off the financial cliff. That is how economists deem such a rapid budget deficit, expected to hit in 2014. Two years ago, Congress decided that shortly after the elections sharp spending cuts - including in defense and healthcare - would be implemented. At the same time, tax cuts for the wealthiest, passed by the Bush administration, will expire. Both steps are to reduce the deficit by nearly half, and thus stop the further growth of public debt. But sharp belt-tightening in times of a frail economy will produce an outcome like that in Europe: It will throw America into recession again. And the world with it.
The "financial cliff dilemma" reveals American policy’s biggest weakness: a total polarization of debate. The deficit and debt could be brought under control by establishing a long-term business plan, but there is no chance for such a compromise in Washington. Instead, Congress will postpone the savings at the last moment, making financial solvency problems even worse. The Republicans have an absurd country-minimalization plan, but it is unreasonable to deny their warnings that the country cannot live on credit any longer. The Democrats rightly want to maintain the social gains of the past century, but do not say how to finance them. As a result, Americans have a purely ideological choice — between two stories about politics, and not solutions to key problems.
Romney kandydatem na prezydenta
Ameryka przed klifem
Wyścig rozpoczęty. Na konwencji w Tampie republikanie oficjalnie namaścili Mitta Romneya na swego kandydata w listopadowych wyborach prezydenckich. Za tydzień to samo zrobią demokraci na własnym zjeździe w Charlotte, wystawiając Baracka Obamę do reelekcji.
PowiększWawrzyniec Smoczyński
Wawrzyniec Smoczyński
Kierownik działu zagranicznego „Polityki”. Wcześniej w „Przekroju”. Studiował egiptologię. Zajmuje się polityką międzynarodową i makroekonomią. Wyróżniony w VI edycji Nagrody im. Andrzeja Wojciechowskiego oraz Nagrodą Grand Press 2011 za cykl artykułów o światowym kryzysie finansowym.
artykuły
Czytaj także
Wizyta Obamy w Polsce. Lepiej być nie mogło?
Rozczarowani wizytą Baracka Obamy wylewają żale: nie wygłosił przemówienia, nie podpisał umowy o...
Do głosowania zostało niewiele ponad 60 dni, a wynik wyborów pozostaje niepewny: sondaże wskazują na niewielką przewagę Obamy, ale Romney wciąż ma szanse na zwycięstwo. Kampania urzędującego prezydenta jest na najwyższych obrotach, tymczasem rywal podąża od gafy do wpadki i jeśli jakimś cudem przestanie się potykać, na ostatniej prostej może jeszcze wbiec do Białego Domu. Czy Ameryka i świat na tym skorzystają, to osobna sprawa.
Ktokolwiek wygra 6 listopada, będzie musiał złapać amerykańską gospodarkę, nim ta zleci z klifu fiskalnego. Ekonomiści nazywają tak gwałtowną redukcję deficytu budżetowego, zaplanowaną na rok 2014. Dwa lata temu Kongres ustalił, że tuż po wyborach wejdą w życie głębokie cięcia wydatków, m.in. na obronność i służbę zdrowia, jednocześnie wygasną uchwalone jeszcze za George’a Busha obniżki podatków dla najbogatszych. Jedno i drugie ma zredukować deficyt niemal o połowę, a co za tym idzie – powstrzymać dalszy przyrost długu publicznego. Ale ostre zaciskanie pasa w warunkach kruchej koniunktury będzie miało skutek taki jak w Europie: wpędzi Amerykę w ponowną recesję. A świat razem z nią.
Dylemat z klifem fiskalnym odsłania największą słabość amerykańskiej polityki: totalną polaryzację debaty. Deficyt i dług można by opanować, ustalając długofalowy plan gospodarczy, ale w Waszyngtonie nie ma szans na taki kompromis. Zamiast tego Kongres w ostatniej chwili odroczy oszczędności, powiększając tylko problem wypłacalności. Republikanie mają niedorzeczny plan minimalizacji państwa, ale trudno odmówić im racji, gdy ostrzegają, że kraj nie może dłużej żyć na kredyt. Demokraci słusznie chcą utrzymania zdobyczy socjalnych ostatniego stulecia, ale nie mówią, jak je sfinansować. W rezultacie Amerykanie mają wybór czysto ideologiczny – między dwiema opowieściami o polityce, a nie rozwiązaniami kluczowych problemów.
Więcej pod adresem http://www.polityka.pl/swiat/komentarze/1529815,1,romney-kandydatem-na-prezydenta.read#ixzz25YM0F7JE
This post appeared on the front page as a direct link to the original article with the above link
.
These costly U.S. attacks failed to achieve their goals, but were conducted in order to inflict a blow against Yemen, for daring to challenge the Israelis.