The Other Side of the Alan Gross Story

<--

Skazany na wieloletnie więzienie przez kubańskie władze za działalność wywrotową Amerykanin Alan Gross konsekwentnie był przedstawiany przez media w USA jako ofiara pomyłki. Ostatnio ujawnione fakty pokazują jego działalność w innym świetle.

Od momentu aresztowania i osadzenia w więzieniu, Alan Gross był przedstawiany przez rodzinę i znajomych jako „zwykły, naiwny Amerykanin”, który poza dystrybucją sprzętu elektronicznego, nie robił na Kubie nic złego. Obraz ten skutecznie uwiarygodniały amerykańskie władze. Z czasem jednak zaczęły wychodzić na jaw fakty, które ukazały rzeczywisty cel pobytu Grossa na karaibskiej wyspie, zaś dla waszyngtońskiej administracji stały się bardzo niewygodne. Po raz kolejny okazało się też, że amerykańskim decydentom brakuje przemyślanego podejścia w relacjach z Kubą.

Kubańska eskapada

Alan Gross, prywatny przedsiębiorca ze stanu Maryland, odbył kilka podróży na Kubę. W tym czasie rozprowadzał wśród członków wspólnoty żydowskiej urządzenia do komunikacji internetowej. Na początku grudnia 2009 r. został aresztowany i oskarżony przez Kubańczyków o działalność wywrotową. Grossa skazano na 15 lat więzienia, a wydarzenia te doprowadziły do gwałtownego pogorszenia, i tak już napiętych, stosunków na linii Waszyngton-Hawana.

Mając dość przeciągającej się bezczynności Departamentu Stanu, najbliżsi osadzonego wystąpili na drogę sądową. W listopadzie ub.r. wystosowali pozew przeciwko rządowi i pracodawcy Grossa. Rodzina przedsiębiorcy zarzuca władzom niedopełnienie obowiązków i narażenie go na niebezpieczeństwo. Zdaniem żony Grossa, Judy, mąż nie został poinformowany o ryzyku ani odpowiednio przeszkolony. W ramach zadośćuczynienia domaga się 60 mln USD odszkodowania.

Wytoczona sprawa okazała się momentem przełomowym. W połowie ubiegłego miesiąca materiał dowodowywzbogacił się o kilkustronicową notatkę, którą sporządzono po spotkaniu między pracodawcą Grossa, firmą Development Alternatives Inc. (DAI) i Amerykańską Agencją na rzecz Międzynarodowego Rozwoju (USAID), rządową agencją odpowiedzialną za „udzielanie pomocy gospodarczej, rozwojowej i humanitarnej oraz wspieranie polityki zagranicznej USA”. Na ośmiu stronach możemy przeczytać, że podczas spotkania w sierpniu 2008 r., omawiano szczegóły projektu, który nie był jednak objęty klauzulą poufności, gdyż miało to stworzyć „pozory przejrzystego działania”. Pracownicy DAI odnotowali, że „amerykański rząd posiada 5-7 różnych scenariuszy zmian na Kubie i firma nie będzie proszona o napisanie nowego”. Wynajęta osoba zrealizuje przedstawiony plan i dostarczy na wyspę sprzęt satelitarny, który umożliwi nawiązywanie połączeń internetowych „pod nosem Kubańczyków”. Krótko potem Alan Gross, mimo braku doświadczenia w pracy na Kubie i słabej znajomości języka hiszpańskiego, został wybrany do wykonania zadania. USAID obiecała chronić tożsamość przedsiębiorcy oraz jego kontaktów.

Satelitarna demokracja

Notatka rzuca również światło na naturę działania rządowej instytucji. Przedstawiciele USAID nadmienili, że Agencja nie mówi Kubańczykom „jak?”, ani „dlaczego?” potrzebują oni demokratycznych przeobrażeń, ale raczej chce dostarczać im technologię i środki do komunikacji, aby oddziaływać na szerszą grupę ludności i wywoływać „iskry”. Oprócz tego stwierdzono, że „wyzwaniem będzie znalezienie sposobu, aby wdrożyć projekt wobec jawnej opozycji ze strony kubańskich władz, które mocno dbają o bezpieczeństwo”. Pojawia się także nazwa samego przedsięwzięcia – Program Kubańskiej Demokracji i Planowania Ewentualnościowego (CDCPP). Jednak co najistotniejsze, podkreślono, iż nie jest to projekt analityczny, lecz typowa aktywność operacyjna. Nie ma również mowy o swobodnym działaniu wykonawcy, zaś „wszystko wymaga uzyskania wcześniejszej zgody Agencji”. USAID wybrała firmę DAI, ponieważ posiadała ona zasięg międzynarodowy i rozbudowaną sieć kontaktów, co bez wątpienia czyniło ją bardziej wiarygodną.

Gross ustanowił trzy punkty łączności internetowej (jeden w Hawanie i dwa poza stolicą), otrzymując na ten cel 258 tys. USD. Przed ostatnim wylotem poprosił o dodatkowe fundusze i uzyskał zapewnienie o kolejnych 332 tys. USD. Rozważał jeszcze co najmniej dwie wyprawy, gdyż pierwsze efekty były nader obiecujące. Z jego autorskich raportów wynikało, że zakładał poszerzenie obszaru aktywności i wyjście poza wspólnotę żydowską.Ujawnione zapiski mówią o planach dotarcia do trzech nowych grup. W listopadzie 2009 r. po raz piąty udał się na wyspę. Dwa tygodnie później trafił za kratki.

Ekwipunek dostarczany przez Grossa składał się z telefonów komórkowych, komputerów i zaawansowanych technologicznie urządzeń przenośnych (tzw. BGAN). Mogą być one wykorzystywane do inicjowania połączeń internetowych z dowolnego miejsca na ziemi. Za pośrednictwem sygnału satelitarnegoumożliwiają wykonywanie połączeń telefonicznych, wysyłanie maili lub tworzenie sieci Wi-Fi. W swoich raportach Gross zwracał uwagę na kwestie bezpieczeństwa i możliwość namierzenia fal radiowych. Planował nawet zainstalowanie specjalnych kart SIM, co pozwoliłoby rozproszyć sygnał GPS z nadajników.

Szantaż i Cuban Five

W trakcie przesłuchania przed sądem DAI domagała się odrzucenia pozwu. Zdaniem prawników, firma nie miała obowiązku chronić Grossa, gdyż był on niezależnym przedsiębiorcą, podwykonawcą, który powinien lepiej dbać o swoje bezpieczeństwo, aby uniknąć zatrzymania, a cała sprawa ma wymiar czysto polityczny.

Decyzja o przedłożeniu wspomnianej notatki wydaje się być dokładnie przemyślanym posunięciem. Poprzez niespodziewaną publikację dokumentu firma stara się wywrzeć presję na administrację Obamy, dążąc za wszelką cenę do wyciszenie całej sprawy. W ramach tej polityki, będącej przykładem tzw. graymailu (grożenie ujawnieniem poufnych dokumentów rządowych), pojawiły się nawet głosy mówiące o zagrożeniu bezpieczeństwa narodowego, jeśli trwający proces nie zostanie szybko zakończony.

Sprawa Alana Grossa posiada jeszcze jeden wymiar. Od pierwszych chwil aresztowania Amerykanin stał się idealną „kartą przetargową”. W tym kontekście trzeba bowiem wspomnieć o pięciu Kubańczykach, znanych jako Cuban Five (Kubańska Piątka), którzy przebywają w amerykańskim więzieniu. Zatrzymano ich w 1998 r. pod zarzutem szpiegostwa i wrogiej działalności. Gerardo Hernandeza, Antonio Guerreero, Ramona Latanino, Fernando Gonzaleza i Rene Gonzaleza oskarżono m.in. o infiltrację Południowego Dowództwa Armii Amerykańskiej oraz środowisk emigrantów kubańskich na Florydzie.

Hawana przyznała później, że szpiegowali oni kubańskich emigrantów, lecz w żadnym wypadku nie instytucje amerykańskie. Oficerowie zostali wysłani w związku z kilkoma atakami terrorystycznymi, do jakich doszło wcześniej na Kubie. Wyrokiem sądu Hernandez, Guerrero i Labanino otrzymali dożywocie, Fernando Gonzalez 19 lat, a Rene Gonzalez 15 lat pozbawienia wolności (w 2011 r. jeden z nich został zwolniony warunkowo, ale nie może opuszczać USA). Kubańskie władze uczyniły z nich prawdziwych bohaterów, niemal męczenników. Na wyspie pojawiły się liczne plakaty i billboardy z podobiznami pięciu agentów.

Lekcje na przyszłość

Aresztowanie Grossa na nowo ożywiło dyskusję w sprawie kursu, jaki powinien obrać Waszyngton w relacjach z Kubą. Jednak, jak wszystko co dotyczy spraw kubańsko-amerykańskich, również obecna debata zmierza ostatecznie w ideologiczne błędne koło (czy nawet koła), gdzie znalezienie sensownego rozwiązania schodzi na dalszy plan. Żadna z zainteresowanych stron nie ma zamiaru ustąpić pierwsza i dąży jedynie do osłabienia przeciwnika. Ted Henken, profesor z Uniwersytetu Nowojorskiego, porównał USA i Kubę do „pary rozwiedzionych małżonków, którzy nie potrafią ze sobą normalnie rozmawiać lub czekają, aż druga strona uzna słuszność ich stanowiska”.

Omawiany przypadek raz jeszcze obnażył prawdziwe oblicze „programów demokratycznych”, potwierdzając też anachronizm myślowy, utrzymujący się wśród waszyngtońskich decydentów. Okazało się bowiem, że pomimo upływu kilkudziesięciu lat, wciąż istnieją te same nadzieje, jakie towarzyszyły każdej tajnej akcji od czasów objęcia władzy przez Fidela Castro. Jose Pertierra, prawnik z wieloletnim doświadczeniem przy rozwiązywaniu sporów na szczeblu międzynarodowym, w jednym z wywiadów powiedział, że „działania Grossa były nielegalne na Kubie i byłyby takie same w każdym innym państwie. Żaden suwerenny kraj nie zaakceptowałby faktu, iż obce siły wykazują aktywność na jego terytorium oraz zachęcają ludność do zmiany władzy”.

Możliwe wyjścia z sytuacji zaproponował Ricardo Herrero, członek stowarzyszenia Cuba Study Group. Po pierwsze, negocjacje na innych warunkach. Nawet jeśli Amerykanie odrzucają wymianę Grossa, to istnieją inne płaszczyzny do osiągnięcia porozumienia. Sporo przepisów embarga jest zwyczajnie przestarzałych i mogą być one cofnięte w zamian za uwolnienie Grossa. Po drugie, kontynuowanie dotychczasowych wysiłków przy jednoczesnym wspieraniu zachodzących przemian gospodarczych, gdyż dwustronna współpraca sektora prywatnego leży w interesie obydwu państw. Po trzecie zaś, warto sięgnąć po sprawdzony przykład Angela Carromero (jego sprawę opisywałem już wcześniej). Dzięki dyskretnym zabiegom dyplomatycznym, Hiszpan opuścił kubańskie więzienie i pod koniec grudnia powrócił do kraju, gdzie od połowy stycznia cieszy się wolnością.

Poprawa stosunków z Kubą będzie jednym z wielu wyzwań, przed którymi stanie nowy Sekretarz Stanu, John Kerry. Jego wcześniejsze wypowiedzi mogą jednak napawać optymizmem8. Senator ze stanu Massachusetts wielokrotnie krytykował dotychczasową politykę wobec Hawany, uważając ją za wielce nieskuteczną. Sceptycznie odnosił się do celowości utrzymywania embarga ekonomicznego, finansowania opozycyjnego radia i telewizji oraz projektów realizowanych przez USAID. W tej kwestii może jednak natrafić na silny opór ze strony polityków pochodzenia kubańskiego, niechętnych do jakichkolwiek ustępstw wobec reżimu braci Castro. Niezależnie od tego, sprawa Alana Grossa powinna należeć do priorytetów, tym bardziej, że rząd amerykański z powodzeniem negocjował uwolnienie swoich obywateli z Iranu, Birmy czy Korei Północnej.

About this publication